Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

O terminie wyborów zdecyduje świat, nie PiS

Jako samotny wilk, dla niektórych hiena, czuję się bardziej zmęczony „pandemią” niż reszta, wiadomo – wszyscy na jednego. Z drugiej strony staram się zachować trzeźwość umysłu i przede wszystkim zobaczyć świat „po”.

W atmosferze „pandemicznej” histerii, gdzie nie w ciągu dnia, lecz w godzinę potrafi się wywrócić wiele teorii i planów, prognozowanie czegokolwiek jest czystym szaleństwem.

Jest jednak jedna rzecz, której jestem prawie pewien, i to dotyczy terminu wyborów prezydenckich. Wewnętrzna gra polityczna na polskiej scenie nie ma dla terminu większego znaczenia. Oczywiście jeśli PiS się uprze, to przeprowadzi wybory 10 maja, ma do tego wszystkie narzędzia. Bez ogłoszenia stanu wyjątkowego wyborów przesunąć się nie da, a o tym decyduje wyłącznie rząd i nie musi się oglądać na świat, chociaż wątpię, aby świat zareagował pozytywnie na takie decyzje, gdy „pandemia” będzie nadal szaleć. I w tym miejscu dochodzimy do sedna sprawy. PiS nie wygra politycznie i być może w ogóle przegra, trzymając się terminu 10 maja, jeśli świat wcześniej nie ogłosi końca „pandemii” lub przynajmniej powrotu do normalnego życia. Od decyzji światowych mocarstw bezpośrednio zależy rozsądny termin wyborów w Polsce, to znaczy taki, który nie wywoła społecznego oporu i nie da pożywki opozycji dla zbijania kapitału na „pandemii”. Każda decyzja PiS w kontrze do światowych nastrojów i nastrojów polskiego wyborcy jest więcej niż ryzykowna, jest po prostu niemądra. Nie ulega wątpliwości, że ogłoszenie końca „pandemii” w kwietniu i wyborów 10 maja to optymalny scenariusz dla PiS. O to trzeba się pomodlić, po pięcioro w kościele i parami w domu, bo nie PiS, ale tylko Pan Bóg wie, co się stanie za miesiąc.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Piotr Wielgucki „Matka Kurka”