Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Edukacja, nie bijatyka. Kilka osobistych słów o zabijaniu nienarodzonych

Trzy tygodnie temu obejrzałam film „Nieplanowane”. W sali kinowej nie było wolnego miejsca. Na widowni starzy i bardzo młodzi, chyba wręcz licealiści. Od pierwszego do ostatniego kadru było cicho jak makiem zasiał. Trudno było podnieść się z fotela. I nie dlatego, że wyświetlono niesamowite dzieło sztuki filmowej. Nie było ani wyjątkowo dobrych aktorów, efekt pracy operatorskiej także nie rzucał na kolana. „Nieplanowane” poraża prawdą o życiu. I prawdą o biznesie opartym na jego przerywaniu.

W filmie pokazano dwie metody zabijania nienarodzonych dzieci – chemiczną – wobec najmłodszych – i mechaniczną, którą stosuje się wobec starszych. Ale najważniejsze, że widz widzi je w kontekście konkretnych ludzkich historii – młodych dziewczyn czy kobiet, którym w ogromnej większości trudno było zawrócić z tej tragicznej drogi. Najpewniej już niebawem kwestia rozszerzenia możliwości zabijania nienarodzonych dzieci lub ograniczenia obowiązującego dziś prawa będzie przedmiotem ostrego sporu politycznego. To naprawdę tylko kwestia czasu. Jest jednak pewne, że takie – polityczne i emocjonalne – pozycjonowanie tej sprawy zawsze będzie bardziej korzystne dla tych, którzy są zwolennikami tego pierwszego rozwiązania. Bo strona proaborcyjna dysponuje ogromną przewagą medialną, którą wykorzystuje od lat, kreując aborcję na „prawo” kobiety, prostą konsekwencję równouprawnienia. Ten bałamutny przekaz w ostatnich latach przybrał wręcz monstrualne formy – za zabicie swojego dziecka przyznaje się nagrody, lansuje się pojęcia typu „aborcyjny dream team” – cokolwiek by to miało znaczyć, chodzi przecież nie o prawdę, lecz o pozytywne skojarzenie, gloryfikowanie, ale i trywializowanie zabiegu uśmiercenia człowieka. Piszę to jako mama czworga dzieci, która w swoim życiu stawała także przed trudnymi wyborami i na której zawołania proaborcjonistów typu: „Gdybyś miała wybrać swoje życie czy życie dziecka, to wtedy byś zobaczyła tę sprawę inaczej” – nie robią najmniejszego wrażenia. Mam je za sobą. I dziękuję Bogu, iż za każdym razem zamykałam oczy i mówiłam: „Przede wszystkim dziecko”. To nie było bohaterstwo, to było macierzyństwo i była to troska o siebie. Jestem zwolennikiem absolutnego zakazu zabijania ludzi. Bez względu na wiek i stopień rozwoju. W aborcji widzę morderstwo – odrażająco bezwzględne, a w lekarzu jej dokonującym – płatnego zabójcę. Takie mam poglądy. Ale jednocześnie wiem, że dziś w Polsce nie można tak po prostu zadekretować zakazu aborcji, bo w krótkiej perspektywie będzie to miało dokładnie przeciwne skutki. Nie jestem wyznawcą jakiegoś kompromisu aborcyjnego. Ci, którzy wielbią jego dobrodziejstwo, są w głębokim błędzie. Bo on nie ma pozytywnych skutków, wręcz pozwala uwiarygadniać się proaborcjonistom w roli obrońców wolności kobiet. Ale jest i trzeba go brać pod uwagę, oceniać realnie sytuację. Drogą do ograniczenia aborcji w Polsce, w przyszłości również w aspekcie prawnym, nie jest bijatyka z czarnymi marszami – bo ich organizatorzy pragną jej jak tlenu – lecz edukacja. Ale nie szokowa, lecz systematyczna, żmudna, prowadzona również poprzez media, zaprojektowana na wiele lat, wszechobecna, intensywnością nieustępująca proaborcyjnej propagandzie. Jednym słowem: długi marsz uświadamiający konsekwencje zabijania dzieci nienarodzonych, odkrywania prawdy o aborcyjnym biznesie – przekazu, jaki niesie film „Nieplanowane”. I tę myśl dedykuję wszystkim obrońcom życia. Chcę także podziękować organizacjom pro-life, które mimo skrajnie trudnych warunków działania nie odstawiają nogi. Wiem, że robiły i robią, co mogą. Ale powinny dostać wsparcie instytucji państwa, bo także dziś mogą mieć poczucie osamotnienia.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska