Raz po raz przed Bożym Narodzeniem pojawia się ktoś, komu tęskno do czasów Dziadka Mroza. Żeby było, wicie rozumicie, absolutnie bez jakichkolwiek nawiązań do tradycji chrześcijańskiej. Żeby było „światopoglądowo neutralnie” i poprawnie politycznie. A betlejemski żłóbek? No niechże będzie, byle bez Świętej Rodziny.
My, starzy grzesznicy, dziwimy się niepomiernie tym nowym obyczajom, które – gdy słabsze – chcą dla siebie „neutralności”, ale gdy poczują się pewniej, biorą władzę nad rzeczywistością. Stary, tradycyjny żłóbek to opowieść o miłosierdziu, nadziei wbrew nadziei, obietnicach czegoś większego niż my sami. A to nowe, „neutralne światopoglądowo” – czym właściwie jest? W miejsce symboli sakralnych często wchodzi czysty konsumpcjonizm albo ogólnikowy humanitaryzm. To od nas zależy, co z tą sprawą zrobimy w te święta.