Deklaracja blokowania baneru z hasłem „Dekomunizacja” to nie unikanie jątrzenia, lecz zwyczajna obrona swoich.
Sędziowie nie są powołani do rozstrzygania generalnych dylematów politycznych, społecznych, filozoficznych, a decydujący głos powinien należeć do tego, kto ma demokratyczną legitymację, czyli do władzy ustawodawczej. Teza ta może być uznana za ważny argument na rzecz pozostawienia zasadniczej odpowiedzialności za kształt prawa w rękach ustawodawcy. Kto wypowiedział, a dokładnie napisał – w periodyku „Państwo i Prawo” – te zdania, które jasno pokazują, iż nikt nie powinien podważać prawa rządzącej dziś większości do przeprowadzenia reformy sądownictwa? Nie uwierzą Państwo – profesor Marek Safjan, sędzia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ale to opinia z 2014 roku, z czasu, gdy inny był „ustawodawca” – Platforma i PSL. Dziś mamy inne czasy – zatem apolityczna elita sędziowska sama mianowała się ustawodawcą – zawiesza ustawy, mianuje sędziów. Wygląda na to, że nawet szykuje się do wyborów. Na gmachu Sądu Najwyższego zawisł transparent „KONSTYTUCJA”. Zezwolił na to pełniący obowiązki pierwszego prezesa – jeśli stosować ustawę – lub osoba upoważniona przez Małgorzatę Gersdorf – stosując nomenklaturę sędziowską. Nie wiemy, dlaczego profesor Gersdorf sama nie podpisała zgody na baner – widocznie pierwszym prezesem czuje się wyłącznie wówczas, gdy pobiera pensję lub udziela wywiadu telewizji założonej z pieniędzy FOZZ. Gdy trzeba decydować, nie podpisuje – z ostrożności. Ale to nie koniec – portal niezalezna.pl zapytał Sąd Najwyższy, kto podjął decyzję o udostępnieniu wszystkich materiałów procesu afery taśmowej Onetowi i pozwolił wszystkie je skopiować. Wiadomo, iż to decyzja niemal bez precedensu i na dodatek podjęta w superekspresowym tempie – nieznanym do tej pory tej instytucji. Miłośnikiem wolności słowa okazał się sędzia Waldemar Płóciennik, wieloletni członek PZPR, działacz Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, który skazywał opozycjonistów w PRL na kary bezwzględnego więzienia.
Politycy PiS nie mają wątpliwości – Sąd Najwyższy włączył się w kampanię wyborczą. I nie jest to oskarżenie bezpodstawne. Na antenie telewizji Republika rzecznik SN ocenił, iż na fasadzie reprezentowanej przez niego instytucji obok wielkiego baneru „KONSTYTUCJA” nie powinien zawisnąć inny, na przykład z napisem „DEKOMUNIZACJA”. A dlaczego? Bo dekomunizacja dzieli, a konstytucja łączy. Ta wypowiedź mówi w zasadzie wszystko o mentalności najwyższej kasty. Po pierwsze, pokazuje jej zakłamanie – płachta z konstytucją nawiązuje do konkretnej akcji politycznej i do konkretnych sił politycznych i ich politycznego planu – obalenia rządzącej większości. Nie jest żadnym spajającym hasłem, przeciwne – budzi ogromne emocje społeczne, i o tym sędziowie SN na pewno wiedzą. Po drugie, deklaracja blokowania baneru z hasłem „Dekomunizacja” to nie unikanie jątrzenia, lecz zwyczajna obrona swoich. Sędziów politycznych, gotowych latami na wydawanie wyroków nie tylko na zlecenie komunistów, lecz po prostu łamiących prawa człowieka. Paniczny lęk przez rozliczeniem wierchuszki sędziowskiej w Polsce z zaangażowania w ochronę komunizmu, a później samych komunistów, jest jednym z najważniejszych powodów walki z reformą sądownictwa.