Minister Rostowski pochwalił się ograniczeniem deficytu za ubiegły rok. Wyniósł on rzekomo nie 40, ale 25 mld zł. Niestety, sukces ministra można włożyć między bajki, podobnie jak wiele jego dotychczasowych opinii. Po pierwsze, zachwycanie się tym świadczy po prostu o złym planowaniu – najpierw znacznie zawyżono planowany deficyt, żeby później móc obwieścić sukces. Zatem widać kolejne piarowe działanie rządu. Nie cieszyłbym się też tak bardzo z wielkości deficytu, gdyż bardzo dużo długów poukrywano. Nie zapłacono np. licznych faktur. To, co się dzieje z płatnościami za budowę autostrad, będzie miało bardzo negatywne konsekwencje, gdyż nie wykonuje się ich na bieżąco. Po drugie ukryto olbrzymią sferę zadłużenia państwa w tzw. obligacjach drogowych. To ok. 30 mld zł, które sztucznie usunięto poza budżet i dzięki temu minister nie wlicza ich do deficytu. Zabrano też gigantyczne pieniądze przyszłym emerytom z Funduszu Rezerwy Demograficznej. I wreszcie nie zapłacono szpitalom 2,5 mld zł za nadwykonania. Gdyby to wszystko policzyć, deficyt byłby znacznie większy. Minister Rostowski naprawdę nie ma czym się chwalić.
Źródło:
Janusz Szewczak