Z akt śledztwa dotyczącego afery taśmowej wynika, że gen. Marian Janicki, jako szef Biura Ochrony Rządu w okresie listopad 2007–marzec 2013 miał zostać nielegalnie nagrany przez kelnerów. Jak ustaliła „Codzienna”, która dotarła do zeznań złożonych w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga, Janicki gościł zarówno w restauracji Sowa i Przyjaciele, jak i Amber Room.
„Jak sobie przypominam, w restauracji Amber Room byłem […] tylko raz w grudniu 2013 r. na spotkaniu opłatkowym Instytutu Lecha Wałęsy. Było to w głównej restauracji, w spotkaniu uczestniczyło wiele osób. W viproomach w tej restauracji nie bywałem w ogóle” – zeznał gen. Janicki.
Jednak były szef BOR‑u – jak wynika z akt śledztwa dotyczącego afery taśmowej – miał zostać nagrany w Sowie i Przyjaciołach. „W restauracji […] [tej] w przeciągu ostatnich dwóch lat byłem kilka razy: trzy lub cztery. Były to zupełnie prywatne spotkania z osobami ze świata polityki. Jak sobie przypominam, po raz pierwszy byłem prawdopodobnie w końcu stycznia 2013 r. Restaurację polecili mi moi koledzy, którzy stwierdzili, że jest tam dobra kuchnia, a miejsce jest spokojne […]. Z końca lat 90. znam Pana Roberta Sowę, który był wówczas kucharzem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Dlatego też uznałem, że jego restauracja jest godna polecenia” – powiedział śledczym Janicki.
Podczas składania zeznań nie wymienił jednak nazwisk polityków, z którymi spotykał się w Sowie i Przyjaciołach. Wiadomo jednak, że były szef BOR‑u spotykał się tam kilkakrotnie m.in. z Tomaszem Misiakiem, byłym senatorem PO, biznesmenem, współwłaścicielem firmy pośrednictwa pracy Work Service. „To jest znajomość prywatna i współpracujemy również w biznesie, u mnie pracuje jego syn Rafał Janicki. Przedmiotem naszych spotkań w Sowie«były sprawy biznesowe i prywatne” – mówił Misiak badającym aferę taśmową śledczym.
Janicki stwierdził, że Łukasza N. poznał w restauracji Sowa i Przyjaciele. „[…] robił bardzo dobre wrażenie, osoby bardzo elokwentnej i kompetentnej” – zeznał były szef BOR‑u. „Posiadam numer telefonu Łukasza N. Jak sobie przypominam, on mi go wręczył i powiedział, że gdybym czegoś potrzebował, to jest do dyspozycji. Kiedy chciałem zarezerwować stolik w restauracji, to się z nim kontaktowałem – telefonicznie lub esemesem. Nie utrzymywałem z nim natomiast kontaktów osobistych i prywatnych. Przypominam sobie, że mógł np. oddzwaniać do mnie, kiedy pytałem, czy są wolne stoliki” – powiedział śledczym Janicki.Dokumenty poza kontrolą