Choć rozejm ma nastąpić za kilka godzin, na wschodzie Ukrainy wciąż jest gorąco. Według strony ukraińskiej, z Rosji ciągle płynie pomoc dla donbaskich terrorystów – przerzucany jest sprzęt i żołnierze. Ukraińcy przypuszczają, że Moskwa i jej poplecznicy chcą do północy poszerzyć zajmowane tereny.
W związku z obawami, że agresorzy nie będą dotrzymywać warunków zawieszenia broni, prezydent Ukrainy zapowiedział, iż – jeśli do tego dojdzie – zamierza wprowadzić stan wojenny na terenie całego kraju.
– Jeszcze przed Mińskiem, na posiedzeniu gabinetu ministrów ostrzegałem, że w przypadku, kiedy nie będzie pokoju, musimy wprowadzić stan wojenny. Podkreślam jeszcze raz – w tym przypadku stan wojenny zostanie wprowadzony nie tylko w Donieck i Ługańsk, ale także w całym kraju – mówił w sobotę Petro Poroszenko.
Dodał też, że w razie wprowadzenia stanu wojennego Rada Najwyższa Ukrainy wprowadzi zmiany w przepisach, które pozwolą „skuteczniej zmobilizować się i zjednoczyć w obronie państwa”.
W ciągu ostatniej doby zginęło siedmiu ukraińskich żołnierzy, a 23 zostało rannych. Ukraińskie dowództwo podaje też, że w tym samym czasie zginęło stu terrorystów, a około dwustu odniosło rany. Szczególne nasilenie walk trwa w okolicach Debalcewa i Mariupola.