Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Wielka mobilizacja policji. Co szykują służby na Marsz Niepodległości 2014?

W dniu Święta Niepodległości Komenda Główna Policji zamierza ściągnąć do Warszawy nawet 15 tys. funkcjonariuszy oraz kilkuset żandarmów wojskowych.

Autor: oa

W dniu Święta Niepodległości Komenda Główna Policji zamierza ściągnąć do Warszawy nawet 15 tys. funkcjonariuszy oraz kilkuset żandarmów wojskowych. W ubiegłym roku, mimo zwiększonej liczby policjantów w czasie Marszu Niepodległości doszło do wielu prowokacji. Zostały one później wykorzystane jako pretekst do ataków na opozycję.

„Zdecydowano, że policjantów do Warszawy mają wysłać przede wszystkim te województwa, w których nie są planowane większe manifestacje na 11 listopada. Przyjechać mają głównie funkcjonariusze oddziałów prewencji. Każda z komend wojewódzkich otrzymała polecenie wysłania określonej liczby policjantów. Ta liczba zależy od tego, jak wielu ludzi będzie zaangażowanych w zabezpieczanie lokalnych obchodów“ – podaje RMF FM.

Jak nieoficjalnie dowiedziało się RMF FM, nad bezpieczeństwem warszawiaków oraz uczestników manifestacji i marszów ma czuwać nie mniej niż 5200 osób – reszta będzie w odwodzie. Ta minimalna liczba to i tak znacznie więcej niż w ubiegłych latach. Dla przykładu w 2011 roku było to trzy tysiące funkcjonariuszy.

Oprócz tego, jak dowiedział się reporter RMF FM, do stolicy mają się wybrać policjanci pionów kryminalnych. Nie jest wykluczony także przyjazd antyterrorystów. Policjanci odwiedzają również w domach działaczy organizacji narodowych, którzy planują udział w Marszu Niepodległości. Funkcjonariusze nie wykluczają także kontrolowania autokarów, którymi do Warszawy będą przyjeżdżać uczestnicy manifestacji.

Podczas ubiegłorocznego Marszu Niepodległości doszło do wielu prowokacji. Podczas pierwszej z nich spalono budkę wartowniczą przy Ambasadzie Federacji Rosyjskiej. Fakt ten chętnie wykorzystali przedstawiciele Kremla. Już następnego dnia ówczesny ambasador Rosji w Polsce Aleksandr Aleksiejew oświadczył, że strona rosyjska będzie się domagać zadośćuczynienia za dokonane 11 listopada zniszczenia i przekonywał, że „państwo polskie nie zapewniło ambasadzie bezpieczeństwa”. Moskwa zażądała również oficjalnych przeprosin od Warszawy.

Tydzień później szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow poinformował, że przed Marszem Niepodległości Rosja bezskutecznie prosiła stronę polską o wzmocnienie ochrony swojej placówki dyplomatycznej. - W przededniu tej demonstracji ostrzegaliśmy naszych polskich kolegów - policję i inne właściwe struktury - że jest to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. Prosiliśmy o wzmocnienie ochrony, jednak odpowiedziano nam, że wszystko będzie w porządku. Wszelako w porządku - jak wiecie - nic nie było - powiedział szef rosyjskiej dyplomacji.

Tym informacjom zaprzeczały polskie służb, i sam ówczesny szef MSW RP Bartłomiej Sienkiewicz. Polityk PO wykorzystał także zamieszki podczas organizowanego przez narodowców Marszu Niepodległości, do ataku na PiS. Chociaż główna partia opozycyjna miała tego dnia swoje uroczystości w Krakowie. ​- Sprawcy zamieszek to środowisko narodowców poprzerastane bandyterką stadionową. To margines kibolski i bandycki. Przypominam, że to opozycja mówiła o nich, że to są szczerzy polscy patrioci. Ci ludzie to ideowe dzieci PiS przekonywał Sienkiewicz.

Jednak w rozmowie z „Gazetą Polską” rzeczniczka rosyjskiej ambasady w Polsce Walerija Pierżyńska jeszcze raz potwierdziła, że Rosjanie prosili o dodatkową ochronę. – Przed Marszem Niepodległości w ambasadzie Rosji w Warszawie odbyło się kilka spotkań przedstawicieli rosyjskiej placówki dyplomatycznej z funkcjonariuszami polskiej policji. W formie ustnej zgłosiliśmy swoje obawy związane z tym, że marsz odbędzie po obu stronach naszej placówki. Otrzymaliśmy od polskiej policji ustne zapewnienia o wzmocnieniu ochrony terenu ambasadymówiła rosyjska urzędniczka. 

Podczas marszu w Warszawie spalono również wóz transmisyjny TVN. Później sąd wymierzył 2 lata i 3 miesiące oraz 2 lata i miesiąc więzienia 20-latkom Tomaszowi J. oraz Damianowi P. za spalenie samochodu podczas zamieszek 11 listopada 2011 r. w Warszawie. Sąd zobowiązał ich też do zapłaty ponad 785 tys. zł za wyrządzoną szkodę. Łagodniejsze wyroki zapadają nawet w sprawach o śmiertelne pobicie.

W prowokacjach wzięli udział również lewicowi działacze. Wówczas doszło do starć między nimi a uczestnikami Marszu. Przez kilkadziesiąt minut policja nie interweniowała. Jak wynikało z ustaleń tygodnika „Do Rzeczy”, mniej więcej dwadzieścia minut przed zamieszkami, do których doszło przed squatami przy ul. ks. Skorupki i ul. Wilczej w Warszawie, sztab operacyjny policji dysponował już informacjami, że w tym miejscu może dojść do zamieszek, bo „szykuje się do nich grupa lewaków”. Pomimo tej wiedzy, zdecydowano jednak o wycofaniu funkcjonariuszy, a informację o możliwym zagrożeniu przekazano jedynie organizatorom Marszu Niepodległości.
 

Autor: oa

Źródło: niezalezna.pl,RMF FM

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane