"Jako dziecko cieszyłem się przede wszystkim z pięknej otoczki świąt, ze strojenia palm ma Niedzielę Palmową, ze śmigusa-dyngusa w Poniedziałek Wielkanocny. I trochę buntowałem się przeciwko ścisłemu postowi w Wielki Piątek. (...) Przyznam, że musiało upłynąć trochę czasu, zanim zrozumiałem prawdziwą tajemnicę Zmartwychwstania"
- powiedział premier. Zaznaczył, że powagi tych świąt uczył go przede wszystkim ojciec, Kornel Morawiecki.
Szef rządu podkreślił, że w szarych latach PRL-u Wielkanoc podtrzymywała w nadziei.
"Przypominała, że ostatecznie życie triumfuje nad śmiercią, a dobro nad złem. Dlatego te święta pozwalały mnie, moim bliskim i rówieśnikom śmielej patrzeć w przyszłość. Nasza nadzieja umocniła się, kiedy papieżem został Polak, Karol Wojtyła. Cały pontyfikat Jana Pawła II jest dla mnie dowodem, że chrześcijaństwo naprawdę 'otwiera więzienia, rozrywa kajdany'"
- mówił premier.
Dodał, że tegoroczne święta, jak zwykle, spędzi z rodziną.
"Zwłaszcza dziś, kiedy nasza tradycja i tożsamość są atakowane, powinniśmy na nowo odkrywać sens i znaczenie Wielkanocy.(...) Marzę o tym, żebyśmy naprawdę odrodzili się jako wspólnota, żeby wreszcie nad podziałami zapanowała solidarność. I choć przecież często się różnimy, to przecież jesteśmy jedną wielką polską rodziną"
– podsumował Morawiecki.