Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Tusk jest nikim. Dawid Wildstein o bezsilności hunwejbinów z mediów opozycji

Wiele mówi się o tym, jak ważna była wizyta Bidena w Polsce. Co odwiedziny Prezydenta Stanów Zjednoczonych mówią nam o naszym kraju, o jego pozycji, bezpieczeństwie, o roli naszego państwa w przyszłej architekturze bezpieczeństwa Europy. Warto jednak zauważyć, że wizyta Bidena bardzo wiele powiedziała nam też o kondycji totalnej opozycji - pisze w "Gazecie Polskiej" Dawid Wildstein.

European People's Party, CC BY 2.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/2.0>, via Wikimedia Commons

Jedno jest pewne. Przyjazd Prezydenta USA do Polski udowodnił, z jak niebezpiecznym przeciwnikiem mierzy się PO. Jak głęboko sięgają macki reżimu PiS i władza Kaczyńskiego. Nie dość, że zdołali oni przekonać Bidena do przyjazdu, to jeszcze ewidentnie trzymają kontrolę nad zachodnimi mediami. Wyobraźcie Państwo sobie, że wszyscy opisali tę wizytę jako wielki sukces Polski, gorzej, nikt też nie zauważył spotkania Biden–Tusk.

Narracja się posypała…

Powyższe słowa to żart, ale niestety dość ponury. Niestety, wpisują się one w narrację, jaką usiłowała sprzedać Polakom Platforma Obywatelska przez te kilka dni, kiedy Prezydent USA przebywał w naszym kraju. Na początku starano się to wydarzenie zbagatelizować. Najróżniejsi mędrcy z „GW” czy innych „Newsweeków” przedstawiali tę wizytę jako nieistotną. Gdy okazało się, że Biden odwiedził też Kijów, mogliśmy się dowiedzieć, że jest to ostateczny dowód na marginalizację Polski. Jak widać, media PO wciąż wierzą, że im głupiej, tym lepiej. Zapewne w myśl tej zasady niektórzy politycy PO oraz funkcyjne względem nich media twierdziły, że Biden nie spotyka się z Dudą, z którym nie chce mieć nic wspólnego, tylko z „polskim społeczeństwem”. Szok wywołany tą wizytą oraz to, co pokazała ona w wymiarze pozytywnym na temat obecnego statusu Polski, był tak duży, że PO i jej media nie zdołały wytworzyć spójnej narracji. Wyraźnie widać to było na przykładzie medialnych funkcjonariuszy Onetu. Jednego dnia mogliśmy przeczytać, że nasz kraj został potraktowany przez Bidena jak bananowa republika (niezawodny jak zwykle Jurasz). Następnego dnia inny „publicysta” zgadzał się z opinią, że ta wizyta to wielka sprawa, niemniej zaraz zaczynał snuć dywagacje, o ile więcej moglibyśmy uzyskać, skoro już teraz dostaliśmy tak wiele, gdybyśmy byli prawdziwą demokracją, stojąca razem z Niemcami i Francją (to Sierakowski, któremu „zapomniało się” o drobnym fakcie, że jednym z głównych powodów zacieśnienia relacji Waszyngton–Warszawa jest fakt, że USA zawiodły się na skrajnie kunktatorskiej i prorosyjskiej polityce Berlina). Gdy już okazało się, że naprawdę nie ma się do czego przyczepić, Onet uznał za jedną z najważniejszych kwestii fakt, że w TVP nie było dobrego tłumaczenia wystąpienia Bidena (dopiero na końcu dodając, że tłumacza wybrała nie telewizja, lecz ambasada USA). Tego typu absurdy można mnożyć, akurat te opisane powyżej były po prostu groteskowe. Były jednak i takie, które wprost wpisywały się w kremlowską próbę obniżenia wiarygodności Polski oraz podminowania jej relacji z USA. Jak bowiem inaczej określić działania medialnych funkcjonariuszy „GW”, którzy, kilka dni przed wizytą, w jej trakcie i po niej przedstawiali polski rząd jako proputinowski. Nie przeszkadzało im, że swoje „rewelacje” ogłaszali dokładnie w momencie, w którym Zełenski dziękował za pomoc Morawieckiemu, wskazując Polskę jako jednego z najważniejszych sojuszników Kijowa.

Alternatywna rzeczywistość PO

Absurdalne wrzutki funkcjonariuszy „Wyborczej” niewiele zmieniają w ogólnym odbiorze tej wizyty, nie wpłyną też na to, jakie korzyści nam ona przyniesie. Nie zasłonią tego, co pokazała ona o obecnym statusie geopolitycznym Polski. Można je wręcz uznać za wyraz bezsilności hunwejbinów z „GW”. Niemniej pokazują one wyraźnie intencje funkcjonariuszy medialnych Platformy, to, że robią, co mogą, żeby zniszczyć aktualne relacje polsko-amerykańskie oraz polsko-ukraińskie. Narrację „GW” podchwycili też sami politycy Platformy. Przykładowo większość ostatnich występów Bronisława Komorowskiego miała na celu przedstawienie Polski jako kraju, z którym nikt się nie liczy, zaś wizytę Bidena – jako rodzaju „przypadku”, do którego nie należy przywiązywać większej wagi. Był on gotów stwierdzić nawet, że Polska jest jednym z państw, które najpóźniej pomogły Ukrainie. To oczywiście kłamstwo, ale istotne jest tu coś jeszcze. Oto żyjemy w świecie, w którym skompromitowany polityk, za którego czasów Polska zapraszała z honorami do siebie członków putinowskiego reżimu,  którego BBN snuł wizje wyjścia Polski z NATO i stworzenia systemu obrony z Moskwą, który tydzień przed najazdem Putina na Ukrainę zapewniał wszystkich, że do wojny nie dojdzie – ma dziś czelność wygadywać takie brednie. Myliłby się jednak ten, kto pomyśli, że opisane powyżej manipulacje, głupoty, zwykłe kłamstwa czy tępa propaganda były szczytowym osiągnieciem mediów PO. Okazały się one dopiero preludium do tworzenia przez nie zupełnie fantasmagorycznego, oderwanego od jakiejkolwiek rzeczywistości sztucznego świata. Dość szybko bowiem ta bardziej „rozsądna” część PO i jej mediów doszła do wniosku, że brednie o nieistotnej wizycie mogą przekonać co najwyżej najtwardszy beton partyjny. Zamiast tego uznały więc, że stworzą rzeczywistość alternatywną. Mogliśmy się więc dowiedzieć, że Biden tak naprawdę spotkał się z Tuskiem (tak określono ich minięcie się i zamienienie kilku słów, zresztą z inicjatywy byłego premiera). Że celem jego wizyty była rozmowa z Trzaskowskim i Grodzkim (te mądrości nie miały już żadnego pokrycia w faktach). Funkcjonariusze mediów PO, na przykład niejaki Dziubka z Onetu, podchwytując rewelacje PO bądź TVN, zastanawiali się, jak ważne były owe „spotkania”, jak pokazują one siłę obecnej opozycji oraz to, że jest ona priorytetowo traktowana przez USA. Rozochoceni posłowie PO posuwali się nawet do ostentacyjnych fejków, na przykład wrzucali zdjęcia Bidena i Tuska z roku 2014, sugerując, że są one zrobione podczas obecnej wizyty (poseł Gajewska).

Nic nie znaczą

Trzeba przyznać, że tak ostentacyjnego kłamstwa i tworzenia wymyślonego zupełnie świata nie mieliśmy naprawdę od dawna. „Wolne media” po raz kolejny pokazały, że nie cofną się przed niczym, jeśli chodzi o fałszowanie rzeczywistości, że najlepiej odnalazłyby się w systemie podobnym do tego, który stworzył Putin w Rosji. Oczywiście im bardziej absurdalny, sprzeczny z rzeczywistością i zdrowym rozsądkiem przekaz, tym ostrzej trzeba go bronić i dyscyplinować tych, którzy ośmielają się go nie podzielać. Nie można ich jeszcze zamykać, jak u Putina, ale można publicznie zlinczować. Co ciekawe, spotkało to także dziennikarzy związanych z mediami PO, którzy, nie rozumiejąc ewidentnie mądrości etapu, ośmielili się wyrazić wątpliwości, czy trwające kilka sekund minięcie się Tuska z Bidenem można uznać za wydarzenie rangi światowej (nawet tak wierny pracownik jak Dominika Długosz „oberwał”). Hejt, jaki się na nich wylał, był nieprawdopodobny. Okazali się zdrajcami, kolaborantami reżimu, grożono im „rozliczeniem w wolnej Polsce”. Posuwano się do najgorszego chamstwa ad personam, na przykład Lis publicznie nabijał się z tuszy Kolanko, a Krzysztof Król zastanawiał się, czy istnieje „odpowiednia prezerwatywa”, która by go pomieściła. Oczywiście nikt z Platformy nie zareagował na te plwociny. Nic więc dziwnego, że hejt ten odniósł skutek i błyskawicznie ograniczył podawanie w wątpliwość powagi „spotkania” Tusk–Biden. Warto zauważyć, że ten alternatywny fikcyjny świat oraz jego radykalna, skrajnie agresywna obrona to jedyne, co pozostało PO. To konieczna ewolucja ich przekazu, umożliwiająca im utrzymanie narracji o „światowym PO”.

Tymczasem to, co tak naprawdę pokazała wizyta Bidena, jeśli chodzi o politykę wewnętrzną Polski, to fakt, że politycy Platformy się nie liczą. Są nikim. Po pierwsze dlatego, że nie rządzą, ciężko oczekiwać, żeby traktowano opozycję tak samo jak władzę. Ale także dlatego, że USA mają świadomość, że są oni bardzo mocno związani z Niemcami, którym Stany, na ten moment, delikatnie rzecz ujmując, przestały ufać. Dlatego mesjasz Platformy, Tusk, nie wzbudza najmniejszego zainteresowania Bidena.

Jest to cios prosto w serce narracji PO, próbującej pokazać byłego premiera jako światowca, który jest szanowany (w przeciwieństwie do polityków PiS) przez najważniejszych. Oczywiście to, że dziś są nikim, może się zmienić, chociażby w wyniku wyborów. Niemniej wchodzi tu w grę też specyfika politycznej propagandy PO, w którą sami się uwikłali względem własnych wyborców. Latami karmili ich mrzonkami, że tak naprawdę są kimś, są nadal ważniejsi i potężniejsi, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie zagraniczne, niż obecna władza (a na tym najbardziej zależy ich zakompleksionemu elektoratowi, dla którego najważniejszy jest „szacunek” mitycznych możnych z Zachodu). W tym kontekście wizyta Bidena w Polsce jest dla nich najmocniejszym z możliwych zderzeniem ze ścianą rzeczywistości.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo