Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

"Gazeta Polska": Skazał na śmierć pilota, awansował do Sądu Najwyższego. Rusza proces stalinowskiego sędziego

Edward Pytko próbował uciec z Polski wojskowym samolotem, ale na lotnisku w Austrii wpadł w ręce Sowietów. O życiu 23-latka komunistyczni oprawcy zdecydowali w 21 dni. Egzekucja została wykonana. „Gazeta Polska” ustaliła, że wkrótce ruszy proces Bogdana Dzięcioła, który brał udział w wydaniu wyroku śmierci na pilota. Wtedy jeszcze jako asesor, później jednak zrobił karierę prawniczą, orzekał nawet w Sądzie Najwyższym. Sprawa przeciwko niemu jest symboliczna, a zarazem precedensowa, bo podobnej w III RP nie było.

Fot. Filip Blazejowski/Gazeta Polska

Gdy 1 marca 2015 roku Instytut Pamięci Narodowej ogłaszał nazwiska kolejnych zidentyfikowanych ofiar komunistycznych zbrodni, uwagę przykuwała przede wszystkim informacja o sanitariuszce Danucie Siedzikównie „Ince”. Tamtego dnia podał również nazwiska czterech mężczyzn. Wśród nich był podporucznik pilot Edward Pytko, którego szczątki odnaleziono rok wcześniej na „Łączce”, czyli kwaterze „Ł” na warszawskich Powązkach Wojskowych. 

Ucieczka, bo nie chciał donosić

Edward Pytko (rocznik 1929) pochodził z Podkarpacia, a mając 20 lat na ochotnika wstąpił do Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Po promocji został pilotem samolotu myśliwskiego, wkrótce też szkolił podchorążych. Pod koniec lipca 1952 roku sytuacja drastycznie się zmieniła.

„Edward dostał rozkaz pełnienia funkcji w służbach specjalnych. Zadaniem jego miało być śledzenie i donoszenie na kolegów, pilotów. To kłóciło się z jego sumieniem. Kategorycznie odmówił” – wspominały „Wiadomości Dębickie”.

To dla Pytki mogło skończyć się wieloletnim więzieniem.

Ppor. pilot Edward Pytko (fot. Marek dca - Praca własna, CC BY-SA 4.0)

Popołudniem 7 sierpnia, przebywając na poligonie w Strzelcach Opolskich, wsiadł do samolotu Jak-9, aby odbyć rutynowy lot treningowy. Ze względu na bliskość granicy była to szansa, na którą czekał. Szansa ucieczki. Najpierw przeleciał nad Czechosłowacją, zamierzał dotrzeć do Europy Zachodniej, ale musiał zmylić ścigające go maszyny, bo szybko odkryto, co zrobił.

Pytko leciał bardzo nisko, miał wyłączone radio, nie wiedział, gdzie dokładnie się znajduje. A już brakowało paliwa. Musiał wkrótce lądować. W końcu zobaczył lotnisko w austriackim Wiener Neustadt. Niestety, była to jeszcze strefa kontrolowana przez Sowietów. Do amerykańskiej zabrakło dosłownie kilkudziesięciu sekund.

– On nawet nie wylądował, tylko zniżył lot, a gdy się zorientował, że to lotnisko zajęte przez wojska rosyjskie, próbował poderwać maszynę. Rosjanie jednak zrozumieli, co się dzieje, zobaczyli szachownicę na samolocie i szybko go przechwycili, zmuszając do lądowania

– wyjaśnia „Gazecie Polskiej” prokurator Robert Janicki z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Kara śmierci

Po przewiezieniu z Austrii, Pytko trafił do aresztu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. „Próbowałem, pech, nie udało się – trzeba płacić” – miał powiedzieć współwięźniowi, z którym przebywał w celi śmierci.

18 sierpnia 1952 roku młody pilot stanął przed warszawskim Sądem Wojsk Lotniczych (S.lot 130/52), trudno to jednak nazwać procesem, wyrok wydano już po jednym dniu. Trzy dni później Wojskowy Sąd Najwyższy oddalił skargę rewizyjną, a ówczesny prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Wieczorem 29 sierpnia 23-letni Edward Pytko został powieszony w mokotowskim więzieniu.

– Wynika z tego, że w ciągu 21 dni od zatrzymania w Austrii Edwarda Pytko osądzono w dwóch instancjach, odmówiono mu ułaskawienia i stracono. Tak szybkie procedowanie w tej sprawie, przy ograniczeniu się praktycznie tylko do wyjaśnień oskarżonego – na co wskazuje treść wyroku – jest wstrząsające i nasuwa poważne wątpliwości co do rzetelnego i sprawiedliwego procesu oraz rozstrzygnięcia sądowego – podkreśla prokurator Janicki. 

Krewnych Pytki nie poinformowano o egzekucji. Prawdę odkryli dopiero po wielu tygodniach, gdy siostra – zaniepokojona brakiem kontaktu z bratem – zaczęła wypytywać najpierw w lotniczej jednostce, później w wojskowej prokuraturze. 

Oprawcy nigdy nie oddali rodzinie ciała Pytki, które wrzucono do bezimiennej mogiły. Jego szczątki odnaleziono dopiero po ponad 60 latach. We wrześniu 2015 roku Pytko został pochowany w Panteonie – Mauzoleum Wyklętych-Niezłomnych.

Sędzia w służbie partii

W III RP matka pilota podjęła starania o zrehabilitowanie syna. W sierpniu 1993 roku Sąd Warszawski Okręgu Wojskowego wydał postanowienie, w którym uznał za nieważny wyrok z 18 sierpnia 1952 roku oraz postanowienie Najwyższego Sądu Wojskowego.

„Z materiału dowodowego sprawy i wiedzy historycznej wynika, że czyn ppor. Edwarda Pytko był indywidualnym protestem przeciwko totalitarnym stosunkom społeczno-politycznym narzuconym wojsku przez władze komunistyczne i jednocześnie indywidualnym, desperackim działaniem na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego” – podkreślono w uzasadnieniu (cytat za „Wiadomości Dębickie”).

Kto w 1952 roku skazał Pytkę na karę śmierci? Instytut Pamięci Narodowej publicznie podaje informację o składzie orzekającym: przewodniczący mjr. Ludwik Fels oraz sędzia por. Władysław Marszałek, a także asesor ppor. Bogdan Dzięcioł. Żyje tylko ostatni z nich. Rocznik 1928, czyli niemal rówieśnik skazanego na śmierć lotnika. Członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej od początku jej istnienia. W latach 50. rozpoczęła się błyskawiczna kariera Dzięcioła w wojskowym sądownictwie PRL. Orzekał w różnych sądach na terenie kraju, był nawet ich szefem. Równocześnie kontynuował studia, ukończył m.in. Wojskową Akademię Prawniczą w Moskwie. W połowie 1971 roku został sędzią Sądu Najwyższego, po kilku miesiącach prezesem Izby Wojskowej, później Izby Karnej. W SN spędził dwadzieścia lat, w stan spoczynku przeszedł w 1991 roku. Wtedy został adwokatem.

Często cytowane są słowa Dzięcioła, które wypowiedział w stanie wojennym na jednym z partyjnych posiedzeń:

„Wiele jest sposobów doskonalenia orzecznictwa sądowego, ale (...) stara prawda głosi, że właściwa polityka kadrowa stanowi istotną gwarancję prawidłowości orzecznictwa i pełnej niezawisłości sędziowskiej. Wniosek z tego konkretny: sędzia, który świadomie nie realizuje linii partii i nie przestrzega obowiązującego prawa (w tym dekretów stanu wojennego), winien być niezwłocznie odwołany”.

W oficjalnych biogramach Dzięcioł jest przedstawiany zazwyczaj jako profesor nauk prawnych, pułkownik czy emerytowany prezes SN. A nawet literat, bo napisał wiele książek, m.in. poświęconych sądownictwu wojskowemu. Ani słowa o skazaniu Edwarda Pytko na śmierć. 

Bezprawny „wyrok”

Śledztwo przeciwko Dzięciołowi, który nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień, prowadziła Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie. Zostało ono zakończone w grudniu 2019 roku sporządzeniem aktu oskarżenia. Były sędzia usłyszał jeden zarzut, ale złożony z kilku wątków. Oczywiście najważniejszy dotyczy tego, że „bezprawnie pozbawił Edwarda Pytko życia, uczestnicząc tym samym w prześladowaniu wymienionego z powodu odmiennych poglądów politycznych”. 

Okazało się jednak również, że orzeczenie wydano nawet z naruszeniem prawa obowiązującego w okresie stalinowskim. Jak tłumaczy prokurator Janicki, ówczesne przepisy dotyczące sądów wojskowych precyzyjnie wskazywały, w jakim składzie mogła być rozpoznana sprawa. – Albo sędzia i dwóch ławników, albo trzech sędziów. Natomiast sprawa przeciwko Pytko została rozpoznana przez dwóch sędziów i asesora – podkreśla Janicki. – Czyli nie był to sąd należycie osadzony, a ,,wyrok” nie miał waloru orzeczenia sądowego – dodaje.

Dlatego Dzięciołowi, który nie miał prawa zasiąść w składzie sądu ani wydawać wyroku, w akcie oskarżenia zarzucono:

„(…) Jako asesor Sądu Wojsk Lotniczych w Warszawie, funkcjonariusz państwa komunistycznego, działając w strukturach systemu totalitarnego posługującego się na wielką skalę terrorem dla realizacji celów politycznych i społecznych, będąc zobowiązanym do przestrzegania prawa, wspólnie z sędzią Ludwikiem Felsem i sędzią Władysławem Marszałkiem, dopuścił się zbrodni komunistycznej i zbrodni przeciwko ludzkości”. 

Biegli nie widzą problemu

Akt oskarżenia trafił do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Niestety, pomimo upływu trzech lat nie odbyła się ani jedna rozprawa, choć wyznaczono kilka terminów, ale wszystkie „spadły z wokandy”. Z różnych powodów.

Najpierw przez wybuch pandemii koronawirusa, wprowadzone obostrzenia, a także chorobę sędziego. Z kolei w maju 2021 roku obrońca Dzięcioła złożył wniosek, aby ponownie przebadać jego klienta, którego stan zdrowia miał się znacząco pogorszyć i powstała wątpliwość, czy może odpowiadać w postępowaniu karnym. Sąd zlecił biegłym z Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wydanie kompleksowej opinii. Oczywiście badanie oskarżonego przez lekarzy różnych specjalności dość długo trwało, ale na początku grudnia 2022 roku do sądu wpłynęła jednoznacznie brzmiąca opinia.

– Wynika z niej, że oskarżony może brać udział w procesie, ale z ograniczeniami, w tym na przykład czynność z jego udziałem może trwać maksymalnie 1 godzinę jednorazowo – przekazał „Gazecie Polskiej” sędzia płk Paweł Krajewski, rzecznik warszawskiego sądu. 

W tej sytuacji sąd wyznaczył trzy terminy rozpraw; pierwszy 10 marca, a kolejne 31.03 oraz 14 kwietnia. Czy wtedy zostanie wreszcie ogłoszony wyrok? Tego obecnie nie sposób przewidzieć.

Czy wyrok zdąży zapaść?

Proces Dzięcioła ma więc wkrótce się rozpocząć. I można być już teraz pewnym, że niektóre środowiska – zwłaszcza lewicowe, często relatywizujące zbrodnie popełniane w PRL – będą podnosić kwestię wieku oskarżonego. A ma on obecnie 95 lat. 

– Wiek sprawcy nie jest okolicznością wyłączającą ściganie. Skoro biegli po zbadaniu oskarżonego nie wskazali żadnych przeciwwskazań medycznych, to nie widzę przeszkód, aby ta sprawa się odbyła, a sąd dokonał oceny wydarzeń

– podkreśla prokurator Janicki.

Zapytaliśmy również, dlaczego sprawa Dzięcioła tak długo czekała na akt oskarżenia. Odpowiedź była przytłaczająca.

– Skala bezprawia, także sądowego, lat 40. i 50. ubiegłego wieku była tak olbrzymia, wręcz powszechna, że przeprowadziliśmy dotąd tysiące takich spraw. To wymagało czasu. Mimo to nadal mamy w toku setki śledztw, przedmiotem których są wyroki noszące znamiona zbrodni sądowej – tłumaczy prokurator Robert Janicki z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Jak przyznają historycy, żaden członek składu orzekającego, który w PRL brał udział w wydawaniu bezprawnych wyroków śmierci w procesach politycznych, nie został osądzony w III RP. Bogdan Dzięcioł może być pierwszym, a wyrok w tej sprawie miałby ogromne znaczenie – także symboliczne. W tym przypadku czas odgrywa jednak kluczową rolę…

 

Tygodnik "Gazeta Polska" dostępny w wygodnej prenumeracie cyfrowej
Sprawdź ofertę prenumeraty cyfrowej TUTAJ » prenumerata.swsmedia.pl oraz pod numerem telefonu 605 900 002 lub 501 678 819
 

 



Źródło: Gazeta Polska

 

#Bogdan Dzięcioł #sędziowie stalinowscy

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Broński
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo