Clifford Chance i kagiebiści od remontu Tu-154 » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Lewicę czeka wyborcza kompromitacja? Wskaźniki nie były tak złe od lat siedemdziesiątych

Dla wszystkich w Stanach Zjednoczonych jest już jasne, że Demokratów czekają w listopadzie bardzo trudne wybory. Najnowsza analiza sondażowni Gallup uświadamia, jak ciężka jest ich sytuacja.

Zdjęcie ilustacyjne
United States House of Representatives or Office of the Speaker of the House, Public domain, via Wikimedia Commons

8 listopada odbędą się w USA tzw. midterms, jak nazywa się wybory przypadające na połowę kadencji prezydenta. Amerykanie wybiorą 435 kongresmanów i 36 senatorów.

Dodatkowo odbędą się wybory 39 gubernatorów stanów i terytoriów, a także szereg innych wyborów i referendów lokalnych. Midterm zawsze są trudniejsze dla partii, której przedstawiciel zasiada akurat w Białym Domu, i mało kto spodziewa się, że lewicy uda się utrzymać obecny stan posiadania. Najnowsza analiza renomowanego Instytutu Gallupa – najstarszego instytutu badania opinii społecznej na świecie – pokazuje, że Demokratów czeka w nich bardzo ciężka walka. 

Gallup przyjrzał się szeregowi czynników, które są używane do oceny nastrojów przed wyborami do Izby Reprezentantów. Wszystkie są historycznie niskie. Dużo niższe niż w 2018, kiedy Republikanie stracili 40 miejsc i większość, a także niższe niż przed dwoma midtermsami z czasów Obamy, w których Demokraci stracili odpowiednio 13 (2014 r.) i 63 miejsca (2012). Sugeruje to, że w tegorocznych wyborach Demokratów czeka nie tylko porażka – bo tej i tak się wszyscy spodziewają – a kompromitacja. 

Jednym z najważniejszych czynników przy ocenie szans wyborczych partii prezydenckiej jest popularność samego prezydenta. Z najnowszego sondażu Gallupa, przeprowadzonego w dniach 2-22 maja wynika, że zaledwie 41% Amerykanów uważa, że Biden sprawdza się na tym stanowisku. To bardzo słaby wynik, dokładnie tyle miał prezydent Trump przed porażką Republikanów w 2018 roku. Od 1974 roku, od kiedy Gallup przeprowadza takie analizy, niższe poparcie na pięć miesięcy przed midtermsami miał tylko prezydent George W. Bush w 2006 roku (38%). W tym roku Republikanie stracili 30 miejsc w Izbie. 

Jeszcze gorzej wygląda poparcie dla Kongresu. Zaledwie 18% Amerykanów stwierdziło, że kongresmani i senatorzy dobrze sobie radzą. Średnia od 1974 roku wynosiła 30%.

To najniższy wynik od 1974 roku, o 3 punkty procentowe mniej niż w 2018 i w 2010. Jeszcze gorzej wygląda satysfakcja Amerykanów z ich ojczyzny – zaledwie 16% uważa, że ich państwo zmierza we właściwym kierunku. Różnica pomiędzy tymi, którzy uważają, że gospodarka zmierza w złym kierunku, a tymi, którzy uważają, że zmierza we właściwym, wynosi aż 32%. To więcej niż w 2010 roku, kiedy trwał akurat Wielki Kryzys, a Demokraci stracili 63 stołki. 

Wszystkie te wyniki wskazują, że Demokraci nie mają szansy na zwycięstwo. Od 1974 roku partia prezydencka tylko raz zdobyła dodatkowe miejsca w Izbie w trakcie midtermsów, w 1998 za Clintona i w 2002 za Busha. Ich poparcie było jednak rekordowo wysokie (66% i 63%), podobnie jak poparcie dla Kongresu (44% i 50%) i satysfakcja z kraju (60% i 48%). 

Co więcej liczba osób identyfikujących się jako Demokraci niemal zrównała się z liczbą osób identyfikujących się jako Republikanie i wynosi ok. 45%. Demokratów zwykle jest więcej, a w trzech midtermach, w których liczba sympatyków obu partii była zbliżona, Demokraci przegrywali. Stało się tak m.in. w 1994, kiedy stracili 53 miejsca, i w 2010, kiedy stracili ich aż 63. Co gorsza poparcie dla Bidena w tzw. swing states, czyli stanach bez jasnych sympatii politycznych, jest jeszcze niższe niż w skali całego kraju. W Georgii, którą wygrał zaledwie 11 tysiącami głosów, wynosi 38%, a w Pensylwanii 39%. 

„Dzisiejsze sondaże wskazują na tsunami” - skomentował David Paleologos, który przygotowuje sondaże dla uniwersytetu Suffolk. Niektórzy stratedzy Demokratów uważają jednak, że niskie poparcie dla Demokratów nie musi przełożyć się na wysokie poparcie dla Republikanów. Ich zdaniem Amerykanie mają dosyć obu partii – i liczą na to, że część gniewu za obecną sytuację spadnie także na prawicę. Podkreślają też, że w sondażach dotyczących konkretnych wyborów ich kandydaci wcale nie radzą sobie tak źle. Paleologos zauważył jednak, że w ich sondażach jedyni Demokraci, którzy radzą sobie dobrze, to ci, którzy odcinają się od partii i Waszyngtonu, i prowadzą kampanię, jakby byli kandydatami niezależnymi. 

Wielu Demokratów liczy również na to, że do listopada zostało jeszcze sporo czasu. W ciągu tych pięciu miesięcy Sąd Najwyższy najprawdopodobniej pozwoli stanom na delegalizację aborcji, sytuacja na Ukrainie może się polepszyć, a publiczne przesłuchania komisji ds. zamieszek na Kapitolu obniżą popularność Trumpa. Liczą też, że do jesieni spadnie rekordowa inflacja i ceny paliw. Inni zwracają uwagę na to, że równie dobrze, a nawet bardziej prawdopodobnie, może stać się odwrotnie, a USA wejdą w głęboki kryzys. „Jeśli nastąpi krach na giełdzie albo jak przejdziemy z recesji w głęboką recesję lub depresję przed listopadem, to dla Demokratów będzie to koniec” - zauważył Paleologos. 
 

 



Źródło: Hill

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wiktor Młynarz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo