To były długie godziny dyskusji i debat na tematy, które muszą być poruszające dla każdego świadomego patrioty – Smoleńsk i Katyń, dwie niezabliźnione rany polskiej historii i polityki.
W świecie narracji
Od pewnego czasu siłą rzeczy mam okazję obracać się w gronie osób bezpośrednio dotkniętych katastrofą z 10 kwietnia 2010 r. Rodziny ofiar, ich przyjaciele, ludzie badający oficjalnie i na własną rękę to, co się stało. Rozumiem ich zaangażowanie i nieprzejednanie, determinację w tym, by dojść do prawdy – ostatecznie dowiedzieć się, co takiego się stało i kto za to odpowiada. Część z tych ludzi uchwyci się każdego skrawka, każdego śladu. Niekiedy, owszem, wchodząc w ślepą uliczkę. Nie zrażają się jednak ani tym, ani rechotem, który niesie się nad głowami ze strony tych, którzy od tylu lat chcą ośmieszyć sprawę smoleńską. To zrozumiałe.
Ale hasło „Smoleńsk” działa na niektórych jak płachta na byka. Przez ostatnie lata udało się doprowadzić do sytuacji, kiedy z tragedii narodowej uczyniono przedmiot popkulturowego sporu, który uruchamia skrajne emocje – od łez do nienawiści. Od obojętności do skrajnego pobudzenia. To wojna narracji, operowanie hasłami.
Demolka pojęć
Dla zrozumienia tego, czemu jesteśmy poddawani, warto zrelacjonować wykład ks. dr. Tomasza Seweryna, który podczas zjazdu w amerykańskim Doylestown mówił o postmodernistycznych narracjach oraz ich wpływie na fakty i prawdę. Brzmi skomplikowanie, ale to nasza codzienność. Niestety.
Czym jest narracja? To opowieść, która zastępuje prawdę. Można ją zilustrować w następujący sposób – dwoje ludzi patrzy na narysowany na ziemi symbol. Dajmy na to – brzuszek z ogonkiem. Jeden – patrzący od prawej strony – zobaczy w nim szóstkę. Jego oponent – dziewiątkę. Mogą przekonywać świat do swojej wersji. Mogą się wziąć za łby, pisać sążniste artykuły, wreszcie wywołać wojnę. Dopóki nie poznamy genezy symbolu (a może autor chciał rzeczywiście narysować brzuszek z ogonkiem?), nie dojdziemy do prawdy.
Walkę o umysły widzów wygra silniejszy, bardziej wyszczekany lub bardziej uparty, by przekonać świat do swojej wersji. Ale do prawdy nie przybliży to nikogo. Prawda o symbolu pozostanie tym, czym była od początku, a nie nadaną mu interpretacją. Co gorsza, nawet gdyby w kłótnię wkroczył autor symbolu i powiedział, o co mu chodziło, nic to nie zmieni. Można to wyjaśnić, tylko docierając do prawdy, która udowodnimy naukowo. Ale to nie takie oczywiste.
– Ponowoczesność znosi obowiązek uwiarygodniania swoich teorii. Wystarczą mass media i [teoria] idzie w świat – powiedział podczas swojego wykładu w USA ks. dr Tomasz Seweryn. – Ta retoryka jest celowa, chodzi o to, by rozmyć pojęcia. To jest kompletna demolka pojęć, naukowo udowadniana – mówił ks. Seweryn.
Wyjaśnić tragiczną zagadkę
Musimy mieć świadomość tego, co się dzieje wokół nas. Stąd wykład ks. dr. Seweryna uważam za najważniejszy punkt całego Forum Polonijnego. Musimy zdawać sobie sprawę, że jesteśmy w zasadzie non stop bombardowani kolejnymi narracjami dotyczącymi każdej dziedziny naszego życia. Tak jest także w przypadku walki z podkomisją kierowaną przez Antoniego Macierewicza. Jej ostatni raport techniczny to dziesiątki stron naukowego opisu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Bez przymiotników ani krzyków, bez narracji.
Tymczasem reakcją na niego jest naprzemienny krzyk i śmiech przemieszany z bagatelizowaniem lub zamilczaniem. Śmieją się, krzyczą lub milczą ci, którzy przez lata za pomocą przychylnych sobie mediów atakowali każde posunięcie mogące przybliżyć nas do wyjaśnienia tragicznej zagadki z 10 kwietnia 2010 r. Ale ich narracja nie może wygrać z nauką.
Tłumy obecne podczas uroczystości i towarzyszących im obrad pokazują jednak po raz kolejny, że sprawy Smoleńska nie uda się zamieść pod dywan. Polonia w USA, podobnie jak rodacy w kraju, zwyczajnie na to nie pozwoli. To dobrze, bo w świecie narracji prawda sama się nie obroni.