Autorem reformy sądownictwa jest wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, pochodzący z Lublina, rocznik 1976, do niedawna czynny sędzia znany z walki z układami w wymiarze sprawiedliwości, wielokrotnie stający przed sądami dyscyplinarnymi.
Jak mówią informatorzy „Gazety Polskiej”, głównym założeniem przygotowywanej reformy ma być walka z „wewnętrznym skorumpowaniem sądownictwa”, czyli faworyzowaniem sędziów posłusznych układom. Temu służyć ma likwidacja sądów rejonowych i stworzenie sądownictwa dwuinstancyjnego, opartego na sądach okręgowych i apelacyjnych.
Nowością ma być to, że sędziowie obu instancji mają zarabiać tyle samo. – Prezesi sądów stracą tym samym narzędzie, które pozwalało im wywierać naciski na wyroki wydawane przez młodych sędziów. Posłuszni awansowali, niezależni pracowali wciąż w sądach w małych miejscowościach, zarabiając mniej – wyjaśnia informator „Gazety Polskiej”. Oznaczało to bardzo silną pozycję sędziów takich jak Ryszard Milewski z Gdańska, prezes tamtejszego sądu, który skłonny był ulegać poleceniom władzy wykonawczej.
W wyniku przeprowadzonej reformy sędziowie nie byliby nadal przyporządkowani do konkretnego sądu. Zamiast tego otrzymywaliby nominację na sędziego sądu powszechnego. Te zmiany oznaczałyby, że – po pierwsze – obecnych sędziów przydzielałby na nowo do poszczególnych sądów minister sprawiedliwości, nierespektując dotychczasowych układów. Po drugie zaś – i tego układy rodem z totalitaryzmu boją się najbardziej – obecnym sędziom nowe nominacje na sędziego powszechnego wręczałby, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, prezydent.
Oznaczałoby to, że mógłby on odmówić nadania nominacji sędziom. Precedens istnieje – w 2007 r. prezydent Lech Kaczyński nie powołał dziewięciu przedstawionych mu przez KRS kandydatów na sędziów.
Jednocześnie z ograniczeniem władzy prezesów sądów zlikwidowany ma zostać podział sądów na wydziały. Nie będzie tym samym szefów wydziałów, pobierających wyższe wynagrodzenia z tytułu zarządzania nimi (nawet wtedy, gdy wydziały były jednoosobowe, a więc ich szefowie zarządzali… sami sobą).
Zamiast tego nastąpić ma specjalizacja sędziów zajmujących się poszczególnymi dziedzinami. Przykładowo, sprawa dotycząca prawa gospodarczego trafiałaby do jednego z sędziów specjalizujących się w tej tematyce w danym sądzie, wyłonionego w trybie losowania.
Sama struktura sądów zorganizowana byłaby tak, by najwięcej było sądów średniej wielkości, zatrudniających od 60 do 80 sędziów, pracujących najbardziej efektywnie.
Więcej w tygodniku „Gazeta Polska”.