Jak pisała dwa tygodnie temu „Codzienna”, według doniesień popularnego w Izraelu portalu Ynetnews, w najbliższych tygodniach Moskwa chce przeprowadzić interwencję militarną w Syrii. „Zdaniem zachodnich dyplomatów, rosyjski korpus ekspedycyjny już wcześniej przybył do Syrii i utworzył niedaleko Damaszku swoją bazę operacyjną. W ciągu najbliższych tygodni mają do niej dotrzeć tysiące rosyjskich wojskowych. W tym doradcy, instruktorzy, personel techniczny i logistyczny, żołnierze artylerii przeciwlotniczej oraz piloci lotnictwa wojskowego” – pisał izraelski portal. Celem przyjazdu rosyjskich wojskowych ma być wsparcie sił lojalnych wobec syryjskiego dyktatora Baszara al-Asada w walkach przeciwko umiarkowanej opozycji, jak również przeciwko dżihadystom z Państwa Islamskiego. Zdaniem Ynetnews.com, pełną wiedzę na temat działań Rosji na Bliskim Wschodzie mają Stany Zjednoczone.
Portal niezalezna.pl publikował zdjęcia rosyjskich żołnierzy z sieci społecznościowych zrobionych w Syrii.
Dziś te doniesienia skomentował prezydent Ukrainy Perto Poroszenko podczas XII Konferencji Jałtańskiej Strategii Europejskiej, która po okupacji Krymu przez Rosję odbywa się już drugi rok w Kijowie.
– stwierdził Poroszenko i podkreślił, że jego zdaniem jest to kluczowy element kolejnej destabilizacji sytuacji na Bliskim Wschodzie.Nielegalna aneksja Krymu przez Rosję, która nie spotkała się z natychmiastową zdecydowaną odpowiedzią społeczeństwa międzynarodowego, popchnęła Kreml do kolejnej agresji. W tych dniach rosyjskie tzw. zielone ludziki setkami przyjeżdżają do Syrii, powodując wzrost przemocy na Bliskim Wschodzie i prowokując dalszy wzrost liczby uchodźców w Unii Europejskiej
– powiedział prezydent Ukrainy.Wielu obserwatorów międzynarodowych przedstawia niezbite dowody obecności rosyjskich wojsk w Syrii. Wydałem nakaz, aby strona ukraińska zamknęła przestrzeń powietrzną dla rosyjskich samolotów, które lecą do Syrii. Mam nadzieję, że inne kraje pójdą w nasze ślady
Termin „zielone ludziki” pojawił się po zajęciu przez Rosję Krymu. Tak określano ludzi w zielonych mundurach wojskowych, bez znaków rozpoznawczych. Kreml odpierał zarzuty, że są to żołnierze regularnego wojska Federacji Rosyjskiej. Ostatecznie przyznał się do nich, ale już po bezprawnej aneksji półwyspu.