Miłośnik nazistów na listach Tuska » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Wstrząsająca historia. Miał zginąć - uratowali go Maria i Lech Kaczyńscy

Historia, którą opowiada Michał Pauli poruszyła już wiele osób. Książka „12 x śmierć. Piekło w raju” z jego wspomnieniami szybko stała się bestsellerem.

Shad Gross/SXC
Historia, którą opowiada Michał Pauli poruszyła już wiele osób. Książka „12 x śmierć. Piekło w raju” z jego wspomnieniami szybko stała się bestsellerem. Pomimo licznych apeli o pomoc Polakowi skazanemu na dwunastokrotną karę śmierci i przetrzymywanego w tajskim więzieniu nie pomógł Donald Tusk ani Radosław Sikorski. Podczas gdy premier i szef MSZ zignorowali prośbę o pomoc, walkę o uwolnienie Polaka rozpoczął śp. Lech Kaczyński.

Michał Pauli trafił do jednego z najgorszych więzień na świecie za przemyt ecstasy. Skazano go na dwunastokrotną karę śmierci. Polak zwraca uwagę na zawiłości tajskiego prawa, które zmusiło go do akceptacji wyroku skazującego go na śmierć za przesłanie kilku kopert z tabletkami ecstasy. Ostatecznie dwunastokrotną karę śmierci zamieniono mu na dożywocie dlatego, że przyznał się do stawianych mu zarzutów. Wysyłając apele z prośbą o pomoc skierowane do polskich polityków i ambasady tłumaczył, że osobą, która namówiła go na przemyt była specjalnie do tego wyszkolona agentka miejscowej policji, a cała akcja była wcześniej zaplanowana.

Wołanie o pomoc zupełnie zignorował premier Donald Tusk i szef MSZ Radosław Sikorski, którzy nawet nie odpowiedzieli na skierowane do nich listy. Zupełnie inaczej zareagował prezydent Lech Kaczyński, który postanowił interweniować, a w walce o ułaskawienie Polaka przetrzymywanego w Tajlandii wsparł go nawet Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski.

- Myślałem, że Donald Tusk czy Radosław Sikorski, czyli politycy bardziej liberalni, lepiej zrozumieją mój problem. Od nich jednak nie uzyskałem żadnej pomocy. Pomogli mi natomiast dużo bardziej konserwatywni Lech Wałęsa i nieżyjący Lech Kaczyński - wspomina w rozmowie z portalem Onet.pl Michał Pauli.
 
Jak sam podkreśla, największe znaczenie miał list, który jego rodzina wysłała do śp. Marii Kaczyńskiej. To od tej korespondencji zaczęła się prawdziwa walka o uwolnienie Polaka.
 
- To był pomysł mojej babci - weteranki Armii Krajowej. To ona napisała bezpośrednio do Marii Kaczyńskiej. Prawdopodobnie to dzięki jej wstawiennictwu otrzymałem wsparcie nieżyjącego prezydenta. Potem to samo zrobili jeszcze dwaj prezydenci i jakimś cudem uzyskałem ułaskawienie. Mówię o cudzie, ponieważ o ułaskawienie króla Tajlandii stara się rocznie około 50 tys. więźniów, a dostaje je zaledwie kilka osób – wspomina Michał Pauli.

 



Źródło: onet.pl,niezalezna.pl

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo