Konwój samochodów, w którym znajdowała się szefowa Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, zaatakowała we wtorek w Dijon grupa zamaskowanych bojówkarzy. Atak przypuszczono bezpośrednio po konferencji prasowej, podczas której Le Pen mówiła na temat zamieszek w mieście - podała telewizja CNews.
LePen nic się nie stało, zniszczony został jedynie jej samochód, który obrzucono kamieniami. Zamaskowany mężczyzna próbował wybić nogami szyby w jej samochodzie.
Szefowa ZN podczas konferencji prasowej porównała sytuację we Francji do wojny domowej w Libanie.
Przemoc na ulicach Dijon, której dopuszczają się gangi w trakcie trzech karnych wypraw Czeczenów, chcących pomścić napad na swojego człowieka, brzmi, jak ostrzeżenie
- oceniła Le Pen.
Une fois de plus l’extrême-gauche et ses milices antifas ont répondu par la violence à l’appel anti-républicain du Maire @frebsamen qui avait déclaré ce matin que @MLP_officiel « n’était pas la bienvenue à #Dijon. » Honte ! pic.twitter.com/gSNT1l9rsH
— Damien Rieu (@DamienRieu) June 16, 2020
„Niech ci, którzy mają amnezję, przypomną sobie piekło Libanu, który pogrążył się w strasznej wojnie wywołanej przez zagraniczne frakcje” - mówiła Le Pen na konferencji prasowej.
- Jak widzimy w Dijon i Nicei, gdzie paradują grupy zbrojnych ludzi na oczach wszystkich, komunitaryzm zaszedł zbyt daleko
- podkreśliła liderka ZN.
- Nie ma gorszego losu dla kraju niż wojna domowa - zauważyła Le Pen, potępiając strategię nieinterweniowania policji przez kilka dni w czasie, kiedy grupy uzbrojonych Czeczenów przejęły pewne obszary miasta.
- Brak interwencji to "stała strategia", która "stawia Paryż w ogniu i krwi"" - stwierdziła Le Pen, której wystąpienie odbyło się w sali konferencyjnej niedaleko dworca kolejowego.
Liderka nie pojechała do dzielnicy Les Gresilles, gdzie doszło do wojny gangów.