Koszulka "Nie Bać Tuska" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Zmiana traktatów UE - dlaczego to niebezpieczne? Szef MSZ tłumaczy, co konkretnie szykuje PE

- Wiele sił politycznych, nie tylko w Polsce, nie docenia wagi tego tematu, albo wręcz wprost: ci, którzy chcieliby, żeby te zmiany traktatowe jak najszybciej procedować uważają, że na ten temat nie warto dyskutować, że ten temat w ciszy należy procedować tak, żeby on szedł do przodu i żeby nie wywoływał właśnie jakieś nadmiernej publicznej dyskusji - mówił na konferencji europarlamentarzystów w Pogorzelicy (woj. zachodniopomorskie) minister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk. Polityk jasno omówił zmiany szykowane krajom członkowskim przez Parlament Europejski i wyjaśnił, dlaczego niosą niebezpieczeństwo.

Szef MSZ Szymon Sekowski vel Sęk
Szef MSZ Szymon Sekowski vel Sęk
Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska

Szynkowski vel Sęk omówił kilka zmian, które wejdą w życie w krajach UE wraz z reformą traktatów wspólnoty. Zaznaczył, że niebezpieczeństwo forsowanych pomysłów dzieli się głównie na dwa elementy: przesunięcie kompetencji państwowych do kompetencji unijnych oraz zmiana sposobu podejmowania decyzji i obniżenie progu podejmowania decyzji z zasady jednomyślności na zasadę podejmowania decyzji większością kwalifikowaną lub, w wielu obszarach, zwykłą większością.

- Są kompetencje w takich dziedzinach jak polityka zagraniczna, ochrona granic, bezpieczeństwo, sprawy wewnętrzne, wymiar sprawiedliwości, polityka społeczna, polityka gospodarcza, zdrowie czy edukacja

- wyjaśnił.

Zmiany instytucyjne

Przypomniał, że zmiany proponowane przez PE zakładają m.in. zmniejszenie roli międzyrządowej, składającej się z ministrów państw UE Rady Europejskiej. Ponadto zmiany zajdą też w Komisji Europejskiej. - Ma ona nazywać się europejską egzekutywą, czego sama nazwa brzmi niepokojąco, i ma liczyć 15 członków, a więc nie każdy kraj ma być w tej komisji reprezentowany - wyjaśnił szef MSZ. Do tego to Parlament Europejski będzie proponował kandydata na szefa KE, a międzyrządowa rada będzie go jedynie zatwierdzać, czyli odwrotnie do obecnego mechanizmu.

Ma się też zmienić artykuł 7. UE, który próbowano użyć przeciwko Polsce. Ostatecznie nie osiągnięto większości państw do jego zastosowania w RE.

Po zmianach to nie rada będzie go egzekwować, a Trybunał Sprawiedliwości EU. Członkom rady wystarczy jedynie większość kwalifikowana do złożenia wniosku w tej sprawie.

- Mają być w nim przewidziane również wprost sankcje finansowe, czyli to, co instytucje europejskie zaczęły próbować testować wobec Polski, co jest nadużyciem traktatów dzisiaj, ma być wprost wpisane do traktatów, jako możliwość sankcji finansowej

- oznajmił Szynkowski vel Sęk.

"Będziemy więc w sytuacji, w której największe państwa, mające większość, będą mogły przegłosować wniosek do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i zdecydować o tym, czy jakaś część funduszy, albo całość funduszy, jest przynależna tym mniejszym państwom, które są w tej mniejszości, czy też nie"

– wyjaśnił.

Inwestycje pod dyktando UE

Zmiany zakładają też np. obowiązek powiązania inwestycji krajowych z celami Unii Europejskiej. - Może się więc okazać, że jeżeli fundusze europejskie, dedykowane jakimś celom unijnym, będzie kraj chciał wydać na przykład na budowę drogi, to okaże się, że budowa drogi w tym miejscu, zdaniem instytucji unijnych, nie będzie zgodna. W tym miejscu unijne instytucje uznają, że powinien być trakt pieszo-rowerowy i w związku z tym te środki nie będą mogły być na ten cel wydane - wyjaśnił.

Dziedzina ochrony środowiska stanie się wyłączną kompetencją Unii Europejskiej. - Oznacza to, że prawo krajowe w tej dziedzinie będzie musiało być podporządkowane prawu unijnemu, ale też kompetencje dotyczące umów międzynarodowych będą kompetencjami wykonanymi przez Unię Europejską. Okazałoby się, że to urzędnicy w Brukseli negocjowaliby umowy dotyczące klimatu, czy środowiska, które obowiązywałyby w Polsce, ale na które Polska by nie miała już większego wpływu - oznajmił szef MSZ. Dodał, że polityka energetyczna wpływałaby na ceny energii i cały miks energetyczny.

Co więcej, zniknie zasada jednomyślności w przypadku m.in. wspólnej polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony. Zmiany będą przyjmowane większością kwalifikowaną. Ponadto nabywanie sprzętu obronnego przez państwa członkowskie będzie musiałoby być notyfikowane przez Komisję Europejską.

- Jeżeli chcemy się bronić, jeżeli chcemy budować silną armię, musimy tak naprawdę prawie że pytać komisję o zgodę. Gdyby te zmiany weszły w życie, jeżeli z jakichś powodów zostanie uznane podejmowanie tego typu działań za niezgodne z prawem unijnym, może się okazać, że nie mamy swobody w tym przecież strategicznym dla państwa obszarze

- podkreślił.

Życie pod dyktando UE

"Zwykła procedura ustawodawcza ma być stosowana do współpracy sądowej w sprawach transgranicznych, w sprawach rodzinnych. Ma zostać zniesione tutaj weto parlamentów narodowych. Wiecie państwo już dzisiaj, te sprawy rodzinne i wkraczanie instytucji międzynarodowych, niekiedy budzi duże wątpliwości. To ma być wprost zapisane w traktatach"

– powiedział.

Dodał, że ma wejść też inny rodzaj przestępstwa... "przestępstwo ze względu na płeć". - Co to może dokładnie oznaczać, jak możemy to interpretować i jak to ma zostać we wspólny standard wyłożone w krajach członkowskich, no to można się tylko domyślać, biorąc pod uwagę, jak obserwujemy, jak kwestia właśnie płci i jej interpretacji, w rozumieniu kulturowym, jest w Unii Europejskiej promowana - ocenił.

Dodał, że równość kobiet i mężczyzn zostanie zmieniona na równość płci, w rozumieniu "gender". - Może to oznaczać, że będzie trzeba wprowadzić jakieś rozwiązania zgodnie z tymi zapisami, które będą oddziaływać nie tylko na kwestie światopoglądowe, co jest już ingerencją, ale także na kwestie praw osób zatrzymanych, czy tymczasowo aresztowanych. Skoro nie mówimy o równości kobiet i mężczyzn tylko, jak rozumiem, mówimy o terminie "gender", czyli o równości płci różnego rodzaju, to w tych wszystkich obszarach prawo krajowe musiałoby zostać do tego dostosowane - powiedział.

Parlament Europejski chce też "ustandaryzować edukację". - Zostaną nam narzucone, można się tego spodziewać, jakieś kamienie milowe ulubione i się okaże, że jeżeli my nie wprowadzamy tych kamieni milowych do naszych systemów edukacyjnych, no to łamiemy prawo europejskie - wyjaśnił.

"Oczywistym jest, że celem autorów propozycji nie jest to, żeby ich 100 procent weszło w życie, to nie jest realistyczne. Właściwym celem jest to, żeby w życie weszło 20 może 30 proc. tych zaproponowanych zmian. Wtedy przedstawi się to jako rozsądny kompromis, jako ustępstwo ze strony Parlamentu Europejskiego i jako sukces państw, które nie zgodziły się na najbardziej radykalne zmiany. Ale to nie będzie żaden sukces, to będzie zagrożenie dla polskiej państwowości i nie należy się uspokajać tym, że będzie to zagrożenie mniejsze. Co z tego, że w niektórych elementach obronimy jednomyślność, jeżeli w innych strategicznych elementach ta jednomyślność zostanie uchylona"

– podkreślił szef MSZ.

Szynkowski vel Sęk zaznaczył, że należy "zwracać uwagę na kompleksowość tych zagrożeń i nie dać się uspokajać".

 



Źródło: niezalezna.pl

#Unia Europejska #zmiany w traktatach UE #wybory 2023

Mateusz Święcicki