Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Niemcy chcą więcej fachowców spoza UE. Do roku 2031 zabraknie im setek tysięcy pracowników!

Niemcy będą coraz mocniej zabiegać o napływ pracowników wykwalifikowanych spoza państw UE, widać to po ostatnich inicjatywach podejmowanych przez niemieckiej partie polityczne. 29 lipca liberałowie (FDP) zasiadający w landtagu Turyngii wyszli na przykład z inicjatywą, by już dziś zadbać o napływ siły roboczej spoza UE do Turyngii. Z Olgą Doleśniak - Harczuk, ekspertem ds. Niemiec Instytutu Staszica, rozmawia Maciej Pawlak

Zdjęcie autorstwa cottonbro z Pexels

Polska potrzebuje rąk do pracy - dlatego coraz więcej pracowników ze Wschodu znajduje u nas legalne zatrudnienie. Niemcy borykają się z podobnym problemem. Czy szykuje się polsko-niemiecka walka o pracowników z Ukrainy?

Zacznijmy od tego, że 1 marca 2020 roku w Niemczech weszły w życie przepisy ustawy o pracownikach z zagranicy. Ustawa ta poszerza możliwości zatrudniania w Niemczech wykwalifikowanych pracowników spoza Unii Europejskiej więc tyczy się również obywateli Ukrainy, na których napływ bardzo zresztą liczyli niemieccy przedsiębiorcy. Trzeba bowiem pamiętać, że Niemcy cierpią na permanentny niedobór pracowników, zwłaszcza tych wysoko wykwalifikowanych, zarówno posiadających dyplomy wyższych uczelni jak i dyplomów ukończenia szkół zawodowych. Niekorzystne trendy demograficzne, odchodzenie na emeryturę kolejnych roczników wysoko wykwalifikowanych pracowników, których nie ma komu zastąpić powoduje luki na rynku pracy a te, wg. prognoz ekonomistów, przełożą się na wydolność niemieckiej gospodarki. 

W jakich branżach niemieckiej gospodarki potrzeba najwięcej rąk do pracy?

Jak spojrzymy na konkretne branże czy dziedziny, które są najbardziej dotknięte niedoborem kadr to na pierwszym miejscu znajdują się zawody z grupy MINT czyli: matematycy, informatycy, kadra badawcza, technicy. Jak szacuje Instytut Gospodarki w Kolonii do roku 2031 zabraknie na niemieckim rynku pracy ok 288 tys. pracowników związanych z MINT. Już dziś szacuje się brak 25.9 tys. samych inżynierów, co w państwie ukierunkowanym w dużym stopniu na eksport maszyn, samochodów etc. stanowi duży problem. Drugi problem niemieckiego rynku pracy to brak personelu medycznego, do opieki całodobowej i szpitalnej, niedobór rzemieślników, pracowników fizycznych różnych zawodów od budownictwa po hydraulikę. W 2019 r. 30 proc. miejsc szkoleniowych dla przyszłych hydraulików i pracowników rzeźni było wolne, młodzi nie chcą się kształcić w tych kierunkach. Podobnie sprawa wygląda z personelem medycznym. Niemcy od dawna sprowadzają pielęgniarki nawet z Ameryki Łacińskiej, ale to wciąż za mało. Poszerzenie możliwości zatrudniania pracowników spoza państw UE otworzyło więc drogę dla niemieckich przedsiębiorców by powstrzymać niepokojący trend, ale są haczyki. Przepisy ustawy są dość wyśrubowane, nie każdy przejdzie przez sito kwalifikacyjne i w odniesieniu na przykład do obywateli Ukrainy wielokrotnie spotkałam się z opinią, że wysoko postawione warunki przyjazdu do Niemiec i podjęcia w Niemczech pracy mogą działać odstraszająco i że zdecydowanie lepiej i wygodniej Ukraińcom pracuje się w Polsce, mimo, że stawki są często niższe niż te proponowane przez pracodawców niemieckich.

O jakich warunkach mówimy? 

Jak wspomniałam, przepisy ustawy stawiają pracownikom spoza UE wysokie wymagania. Muszą posiadać dyplom uczelni wyższej lub wykształcenia zawodowego, ale i znać dobrze język niemiecki, co jest zazwyczaj największą przeszkodą dla obywateli Ukrainy w przeprowadzce do Niemiec. Jeżeli ktoś na przykład chce pracować w Niemczech jako opiekun medyczny albo lekarz musi nostryfikować w Niemczech dyplom i posiadać certyfikat znajomości języka niemieckiego wystawiony przez uznaną placówkę nauczania niemieckiego taką jak Instytut Goethego lub inne certyfikowane instytuty w systemie Telc. W zależności od kraju związkowego poziom znajomości języka waha się od B1 do B2 czyli w sumie średniozaawansowany. Oczywiście istnieje też możliwość podejścia już na miejscu, w Niemczech do egzaminu z niemieckiego, w przypadku osób, które uczyły się języka prywatnie, na studiach itd. Kolejny przykład - załóżmy, że ktoś chciałby podjąć samodzielnie pracę jako hydraulik. Tak osoba musi się zarejestrować w rejestrze rzemieślników, aby to zrobić wpierw musi jednak wystąpić o uznanie jej umiejętności zawodowych i nie mogą one być niższe niż przyjęte w Niemczech „mistrzowskie wykształcenie zawodowe”. Do tego oczywiście dochodzi potwierdzenie znajomości języka na wspomnianym już poziomie. To są pewne przeszkody, ale są i zachęty. 

Jakie?

Na przykład skrócenie z pięciu do czterech lat pobytu okresu po którym pracownik wykwalifikowany będzie się mógł ubiegać o pobyt stały w Niemczech. To, co zmieniło się w marcu 2020 to jeszcze podejście do czasu pobytu osoby spoza UE, która w Niemczech szuka zatrudnienia. Ten czas wydłużono do sześciu miesięcy bez konieczności posiadania wizy pracowniczej, jednak taka osoba musi udowodnić, że w tym okresie będzie miała środki na utrzymanie, co tez może podobnie jak wymagana znajomość języka na pewnym poziomie stanowić barierę w dostępie dla niemieckiego rynku pracy dla pracowników spoza UE, w tym dla obywateli Ukrainy. Eksperci niemieccy podkreślają, że z uwagi na te przeszkody większość Ukraińców pracujących dziś w Polsce nie zdecyduje się na przeprowadzkę do Niemiec, mówiąc wprost - to proces kosztowny pod względem biurokracji, ale i pewna inwestycja, trzeba mieć sporo pieniędzy na start, nie każdy je ma. Z drugiej strony kryzys pandemiczny spowodował na samej Ukrainie kolejne wzrosty bezrobocia, wielu pracowników ukraińskich było zmuszonych do powrotu do ojczyzny, ale to powoli się zmienia. W 2020 r., w październiku transfer pieniędzy na Ukrainę wyniósł 9,55 mld dolarów, to tylko 2,2 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2019 r. Wg źródeł niemieckich w 2021 r sytuacja na ukraińskim rynku pracy nieco się poprawiła i przypomina stan sprzed wybuchu pandemii, ale obywatele tego państwa i tak chętniej pracują w Polsce, a czy część z nich zdecyduje się na Niemcy, czas pokaże.

„Gazeta Polska” w ostatnim numerze pisała o skandalu wokół wyboru firmy, która będzie obsługiwać przyznawanie wiz w naszej placówce w Kijowie. Czy jest ryzyko, że na ewentualnych problemach z płynnym przyznawaniem wiz skorzystać mogą Niemcy?

To naturalne, że kiedy stworzy się bardziej korzystne warunki dla „odsysania” pracowników z Ukrainy przez podmioty niemieckie, takie ryzyko istnieje. Z drugiej strony, warunki stawiane przez państwo niemieckie potencjalnym pracownikom z Ukrainy są dla większości z nich zaporowe. Do tego dochodzi kolosalna różnica w systemie kształcenia na Ukrainie i w Niemczech. Pewnych spraw najzwyczajniej nie da się przeskoczyć. Proszę zauważyć, że w pandemii liczba ukraińskich pracowników w Polsce wcale tak drastycznie nie spadła, ale na przykład Niemcy czy Austria bardzo mocno odczuły pandemię na swoich rynkach pracy i teraz trwa próba odbudowy stanu przed pandemii. Dla naszego rynku pracy jest z tej perspektywy korzystna bliska odległość, w razie gdy coś się dzieje, zawsze można szybko wrócić do kraju, podróż z Niemiec jest droższa i bardziej czasochłonna. To są też pewne watki bardzo praktyczne, życiowe, które obrazują zwykłe życie pracowników chociażby sezonowych.
Oczywiście Niemcy będą coraz mocniej zabiegać o napływ pracowników wykwalifikowanych spoza państw UE, widać to po ostatnich inicjatywach podejmowanych przez niemieckiej partie polityczne. 29 lipca liberałowie (FDP) zasiadający w landtagu Turyngii wyszli na przykład z inicjatywą by już dziś zadbać o napływ siły roboczej spoza UE do Turyngii. Thomas Kemmerich, szef klubu parlamentarnego FDP w landtagu wprost mówi, że jeżeli dziś nie zacznie się praca nad sprowadzaniem pracowników z zewnątrz, przyszłość dobrobytu landu stanie pod znakiem zapytania. FDP proponuje znowelizowanie programu PUMA (oparty o punkty program sprowadzania zagranicznych fachowców), ten program po raz pierwszy wprowadzono w latach 2016-2019 w Badenii-Wirtemberdze. Widać więc, że coś na odcinku landowym a nie tylko ustawodawstwa szczebla federalnego w kwestii zapewnienia niemieckiemu rynkowi pracy stabilności się aktualnie dzieje. I warto te ruchy obserwować. 

 



Źródło: niezalezna.pl

Maciej Pawlak