- Musimy podjąć decyzję, czy chcemy nowego komunistycznego państwa europejskiego, gdzie będzie można mówić tylko to, co wskaże oficjalna propaganda, jak to bywało w systemach komunistycznych - stwierdził europoseł Patryk Jaki. Polityk odniósł się w ten sposób do sprawy pozbawienia go oraz innych eurodeputowanych Zjednoczonej Prawicy immunitetów za aktywność w sieci. Zaznaczył, że ta sytuacja to przedsmak tego, co czeka obywateli państw Unii Europejskiej po zmianach w traktatach wspólnoty.
Parlament Europejski uchylił immunitet europosłom PiS: Beacie Kempie, Beacie Mazurek, Patrykowi Jakiemu i Tomaszowi Porębie. Podstawą było oskarżenie czworga polityków o... polubienie wpisu na Twitterze. Oskarżenia wysuwał skazany prawomocnym wyrokiem w Polsce za malwersacje finansowe i poszukiwany przez policję lewicowy aktywista Rafał Gaweł.
- To przedsmak tego, co czeka nas w nowym państwie, które w tej chwili jest tworzone - skomentował sprawę Patryk Jaki w "Salonie Politycznym" na antenie Trójki Polskiego Radia. Wyjaśnił, że chodzi o centralizację Unii Europejskiej, co ma nastąpić po zmianach traktatów. - To nowe państwo europejskie w oczywisty sposób jest utopią i żeby utrzymać utopię potrzebne jest ograniczanie wolności, cenzura, szykany za krytykę tego systemu. W to się właśnie wpisuje to, że ludzie mają trafić do więzienia za lajkowanie czegoś w internecie - podkreślił europoseł.
Jaki przypomniał, że mu i trojgu innych eurodeputowanych grozi do trzech lat więzienia za polubienie spotu, który pokazywał w co Europę zmienia polityka pro-migracyjna. - Jeżeli my pokazujemy prawdziwą agresję nielegalnych migrantów, dane europejskie dotyczące tego, że wszędzie, gdzie pojawiają się duże grupy migrantów rośnie liczba przestępstw, gwałtów, że pierwszymi ofiarami zawsze są kobiety, no to oni uważają, że to jest mowa nienawiści i właśnie za to na ścigają. Mową nienawiści nazywają pokazywanie prawdy - dodał.
"Musimy podjąć decyzję, czy chcemy takiego nowego komunistycznego państwa europejskiego, gdzie będzie można mówić tylko to, co wskaże oficjalna propaganda, jak to bywało w systemach komunistycznych"
Eurodeputowany przyznał, że w nowym "superpaństwie" kwestie ideologii gender i LGBT będą pod szczególną ochroną sędziów, natomiast konserwatyści będą bezkarnie dyskryminowani. - To nie jest przypadek, że oni się odwołują do Manifestu Komunistycznego (w proponowanych zmianach traktatów - przyp. red.), dlatego, że w czasach, kiedy był tworzony ten manifest, według tych komunistów właśnie największym wrogiem komunistów byli wszyscy ci, którzy reprezentowali tradycyjne wartości, kościół, tradycyjną rodzinę. Oni byli pod nadzorem i specjalną cenzurą - zaznaczył.
Zaznaczył, że w nowym państwie "wszystko ma być relatywizowane, dokładnie tak, jak w państwie komunistycznym". - Każdy ma mieć swoją prawdę, nie ma być obiektywnej prawdy. To prowadziło do odwrócenia pojęć w czasach komunistycznych i ludzie źli stawali się dobrymi i na odwrót. Teraz tak to dokładnie wygląda. My jesteśmy źli, mamy iść do więzienia, za to, że pokazujemy prawdę o polityce migracyjnej, a dobrymi osobami są osoby, które prosto z aresztu trafiają do Parlamentu Europejskiego - zaznaczył, odnosząc się do sprawy Włodzimierza Karpińskiego, który niebawem może trafić do Brukseli.