Petro Andriuszczenko, doradca lojalnego wobec Kijowa mera tego miasta ujawnił, że w pseudoreferendum aneksyjnym w okupowanym Mariupolu głosują nie mieszkańcy, a obywatele Rosji - pracownicy działających w mieście rosyjskich firm.
- Obywatele Rosji nie ukrywają, że decydują o losie "głosowania" w ukraińskim Mariupolu
- powiedział Andriuszczenko, którego cytuje portal Ukrinform. Urzędnik powiedział, że rosyjskich pracowników sprowadzono na głosowanie po to, by stworzyć pozór wysokiej frekwencji.
Andriuszczenko poinformował w komunikacie na serwisie Telegram, że mieszkańcy Mariupola otrzymują wezwania do wojskowych komend rejonowych, czyli są mobilizowani na wojnę z Ukrainą.
- Ukryta mobilizacja trwała w mieście od dawna, mieszkańcy dostawali SMS-y z propozycjami pracy w tzw. zmilitaryzowanych służbach państwowych. A w wyniku fake-referendum będzie to robione jawnie
- zauważył zastępca mera.
Wezwał obywateli, by wyjeżdżali z miasta i nie ryzykowali życiem.
- Najważniejsze, co jest Rosjanom potrzebne, to mięso armatnie do osłonięcia pozycji, z których oni uciekają z powodu kontrofensywy armii ukraińskiej
- napisał Andriuszczenko.