Podczas trwającej prawie 2,5 godz. rozmowy obaj przywódcy ustalili, że spotkają się wkrótce osobiście w Budapeszcie. Jak ujawnił doradca rosyjskiego przywódcy Jurij Uszakow, rozmowa odbyła się z inicjatywy strony rosyjskiej. Powiedział on również, że w tej trakcie Putin ostrzegł Trumpa, iż przekazanie Tomahawków nie zmieni sytuacji na polu bitwy, natomiast zaszkodzi relacjom rosyjsko-amerykańskim i procesowi pokojowemu.
To wygląda jak gra w dyplomatyczne szachy. Tuż przed kolejnym spotkaniem z ukraińskim prezydentem Donald Trump zadzwonił do rosyjskiego. Wśród spekulacji, że Stany Zjednoczone mogą udostępnić Ukrainie pociski manewrujące Tomahawk, coś się zmieniło na szachownicy. Perspektywa większego wsparcia militarnego dla Ukrainy mogła być katalizatorem powrotu Rosji do rozmów
- napisał korespondent Sky News w USA David Blevins.
Wyraził on jednak opinię, że w kontekście tych dyplomatycznych manewrów trudno sobie wyobrazić, aby Stany Zjednoczone zgodziły się na prośbę Ukrainy o dostarczenie Tomahawków, bo misją Trumpa jest, jak się wydaje, doprowadzenie do zakończenia drugiej wojny.
Prezydent Trump wykonał już gwałtowny zwrot, od stwierdzenia skierowanego do Zełenskiego »nie masz kart«, do sugestii, że Ukraina może odzyskać wszystkie swoje terytoria. Teraz wydaje się, że spogląda w lusterko wsteczne, powracając do szczytu na Alasce, gdzie jego nadzieje na wynegocjowanie zawieszenia broni zostały zniweczone
- ocenił korespondent Sky News.
Podobne zdanie ma minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha.
Dzisiejsza rozmowa telefoniczna między prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem a Putinem pokazuje, że nawet dyskusja na temat pocisków Tomahawk zmusiła Putina do powrotu do dialogu z Ameryką. Wniosek jest taki, że musimy kontynuować zdecydowane działania. Siła może naprawdę stworzyć impuls do pokoju
- przekazał Sybiha na platformie X.