Prezydent Rosji Władimir Putin, który dziś ma się spotkać w Moskwie z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, zamierza przeprowadzić z nim „poważną rozmowę” – informuje dziennik „Kommiersant”. Jak się okazuje Rosja w ciągu najbliższych pięciu lat ma podwyższyć cenę rosyjskiej ropy dla Mińska. Dodatkowo rosyjscy rozmówcy podczas negocjacji energetycznych mieli otwarcie powiedzieć: "jeśli chcecie ulg, to wejdźcie w skład Rosji na prawach podmiotu".
W poniedziałek Łukaszenka powiedział, że Rosja zerwała negocjacje surowcowe i nie chce być bratnim krajem, ale partnerem.
„Łukaszenka chce wybiórczo traktować umowę o państwie związkowym. I kontynuować zachowanie osoby będącej na utrzymaniu, bez ponoszenia żadnych strat społecznych i politycznych, które byłyby nieuniknione w przypadku pogłębionej integracji (Rosji i Białorusi - red.)”
– pisze „Kommiersant”, cytując źródło w rządzie Rosji.
Wygląda na to, że Moskwa jest nastawiona na twarde negocjacje – ocenia dziennik.
Przed rozmowami Moskwa-Białoruś na najwyższym szczeblu relacje między krajami są wyjątkowo chłodne z powodu kolejnego sporu na temat rozliczeń surowcowych. Chodzi przede wszystkim o rosyjski manewr podatkowy, który w ciągu najbliższych pięciu lat ma podwyższyć cenę rosyjskiej ropy dla Mińska do poziomu rynkowego. Białoruś domaga się od partnera rekompensaty.
W poniedziałek Łukaszenka ocenił, komentując przebieg rozmów podczas rządowej narady, że choć porozumienie miało być osiągnięte do końca roku, to Moskwa „odrzuciła wszystkie propozycje Białorusi i faktycznie zerwała terminy”. Powiedział również, że będzie rozmawiać z Moskwą jak z „partnerem”, skoro „pewni nowi ludzie w Rosji nie chcą braterstwa. Łukaszenka podkreślił, że suwerenność obu państw powinna zostać uszanowana.
Jak pisze „Kommiersant”, za każdym razem, gdy w relacjach rosyjsko-białoruskich dochodzi do rozbieżności, „Mińsk daje do zrozumienia, że sąsiad na Wschodzie nie jest jedynym, z którym można się przyjaźnić; tak jest i tym razem”.
Gazeta powołuje się na rozmowy z białoruskimi urzędnikami, według których rosyjscy rozmówcy podczas negocjacji energetycznych mieli im powiedzieć „niemal otwartym tekstem: jeśli chcecie ulg, to wejdźcie w skład Rosji na prawach podmiotu”.
Właśnie tak strona białoruska odebrała niedawne oświadczenie premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa, który podczas pobytu w Brześciu dał do zrozumienia, że bardziej „zaawansowany” wariant relacji dwustronnych, w którym możliwe jest większe wsparcie Rosji, wymaga realizacji umowy związkowej z 1999 r., czyli głębszej integracji. Miałoby to oznaczać m.in. wspólną walutę, sądy, nadzór finansowy i inne instytucje. Mińsk nie jest obecnie zainteresowany takim obrotem spraw mimo deklaracji o gotowości do pogłębiania integracji.
Rosyjski dziennik cytuje również swoich rozmówców w MSZ w Moskwie: „Nikt nikogo donikąd nie zagania, chociaż Moskwa ma plany dalszej realizacji umowy związkowej i to poważne”.
„Pragniemy jeszcze raz podkreślić, że żadnych ustaleń na temat rekompensaty dla Białorusi w związku z manewrem podatkowym w sferze naftowo-gazowej Rosji nigdy nie było. Ustalenia były takie, że ten temat będzie omawiany, co właśnie ma miejsce” – oświadczyła w poniedziałek służba prasowa rosyjskiego rządu w odpowiedzi na słowa Łukaszenki.
14 grudnia rosyjski wicepremier i minister finansów Anton Siłuanow oświadczył, że rekompensaty, której domaga się Mińsk, „nikt nie obiecywał”.