Wybory parlamentarne w Mołdawii wygrała partia PAS, powiązana z prezydent Maią Sandu, uzyskując 50,17 proc. poparcia. Na drugim miejscu znalazł się Prorosyjski Patriotyczny Blok Wyborczy (BEP), który zdobył 24,1 proc. głosów. Podium zamknął blok Alternatywa (7,97 proc.). Na czwartym miejscu uplasowała się Nasza Partia Renato Usatego (6,20 proc.) a tuż za nią Demokracja w Domu (Demokratia acasa) – z wynikiem 5,62 proc. Wyniki te oznaczają, że Partia Działania i Solidarności (PAS) będzie rządziła samodzielnie, dysponując 55 mandatami w 101-osobowym parlamencie.
Frekwencja wyniosła 52,21 proc.
"Naród mołdawski zabrał głos. Wyniki niedzielnych wyborów są jasne: Mołdawianie są zjednoczeni w pragnieniu pokoju, demokracji i Europy – i w odwadze, by ich bronić. To nie tylko zwycięstwo partii – to zwycięstwo Mołdawii. Droga europejska to nasza droga naprzód" – skomentowała w mediach społecznościowych prezydent Mołdawii Maia Sandu.
The Moldovan people have spoken. Sunday’s election results are clear: the Moldovans are united in our desire for peace, democracy, and Europe — and in the courage to defend them.
— Maia Sandu (@sandumaiamd) September 29, 2025
This is not just a party’s victory — it is Moldova’s victory. The European path is our way forward. pic.twitter.com/qpPHatRwga
"Powiedziałbym, że jest to druga szansa, ponieważ wiemy i rozumiemy, że wielu głosowało nie na partię, ale dla europejskiej przyszłości kraju" – skomentował z kolei lider zwycięskiego ugrupowania, Igor Grosu, przewodniczący mołdawskiego parlamentu.
"Zwycięstwo proeuropejskiego obozu"
O komentarz do wyników niedzielnych wyborów portal Niezależna.pl poprosił Jakuba Augustyna Maciejewskiego, publicystę Strefy Wolnego Słowa, eksperta ds. Mołdawii.
Wygrana partii PAS jest poważna – drugi raz z rzędu opcja prezydent Mai Sandu może samodzielnie sprawować władzę i utrata sześciu mandatów w parlamencie nie zmieniła tu jej pozycji.
– wskazuje nasz rozmówca.
Stare rosyjskie slogany w Mołdawii przestają działać, bo ileż można rozbudzać u starych ludzi sentymenty do życia w Związku Sowieckim?
– dodaje.
To, co jest nowym zjawiskiem w tych wyborach, to trzymanie się w grze trzech oligarchów – uzupełnia Maciejewski.
Ion Ceban jest merem Kiszyniowa, prywatnie nie jest może milionerem, ale jego nowa partia, "Alternatywa" z ośmioma deputowanymi w parlamencie, może być przyczółkiem dla czegoś większego. "Nasza Partia" Renato Usatiego zdobyła sześć krzeseł w parlamencie, a jest to polityk mające potężne wpływy na północy kraju. Ilan Shor, który rozkradł państwo na miliard dolarów, nie wszedł ze swoją partią do parlamentu, ale ma wpływy w ważnym mieście – Orgiejowie oraz we władzach autonomicznej Gagauzji.
– mówi Maciejewski.
Każdy oligarcha ma więc swoje kawałki tortu już pokrojone, a ich wpływy i relacje z zagranicznymi służbami, zwłaszcza rosyjskimi, przyniosą pewnie niejedną niespodziankę.
– kończy.