Prodemokratyczni demonstranci wyszli dziś na ulice birmańskich miast, nazajutrz po brutalnym stłumieniu protestów w całym kraju przez siły bezpieczeństwa. W sobotę zginęło co najmniej 114 osób i był to najkrwawszy dzień od wojskowego zamachu stanu z 1 lutego.
Niedzielne protesty odbyły się w dwóch największych miastach kraju - Rangunie i Mandalaj – a także w innych miejscach. Część demonstracji ponownie spotkała się z interwencją policji – informuje agencja AP, nie podając więcej szczegółów. Nie ma informacji o poszkodowanych.
Według birmańskiego portalu Myanmar Now w sobotę co najmniej 114 osób zginęło wskutek rozprawienia się sił bezpieczeństwa z manifestantami sprzeciwiającymi się obaleniu przez juntę legalnie wybranego rządu na czele z wieloletnią dysydentką i noblistką Aung San Suu Kyi. Wśród ofiar śmiertelnych było kilkoro dzieci poniżej 16. roku życia.
Tym samym bilans ofiar śmiertelnych tłumienia protestów przez juntę wzrósł według różnych źródeł do ponad 420.