Ambasador RP we Włoszech Anna Maria Anders w liście do dziennika "La Stampa" napisała, że "Polska ma powody, by mieć ograniczone zaufanie do bezstronności instytucji UE". Wyjaśniła stanowisko Warszawy dotyczące weta w sprawie pakietu budżetowego. - Liczne wypowiedzi polityków w całej UE jasno pokazują, że celem mechanizmu nie jest ochrona praworządności, tylko atak na Polskę i Węgry. Ważni politycy nie kryją tych intencji - wskazała.
W opublikowanym dziś liście ambasador odniosła się do niedawnego artykułu na łamach gazety krytykującego Polskę i Węgry za weto wobec budżetu w związku z jego powiązaniem z tzw. mechanizmem praworządności. Anna Maria Anders przypomniała, że stanowisko Polski w tej kwestii było znane już w lipcu.
"Polska od samego początku podkreślała, że popiera podejście pakietowe. Jego kluczowy element, czyli mechanizm warunkowości dotyczący praworządności, nie zyskał akceptacji wszystkich państw członkowskich, w tym Polski. Rada Europejska w lipcu nie wyraziła poparcia dla przedstawionej przez Komisję propozycji rozporządzenia. Jego podstawa prawna budziła poważne wątpliwości, w tym Służb Prawnych Rady"
- stwierdziła polska ambasador.
Następnie oceniła, że opinia publiczna, w tym włoska, "nie była odpowiednio informowana o postanowieniach lipcowego szczytu".
"Od tamtego czasu Polska nie zmieniła zdania. Ta cała burza medialna, jeśli już, powinna była wybuchnąć już wtedy"
- oświadczyła.
W dalszej części listu opublikowanego na łamach turyńskiego dziennika ambasador zaznaczyła, że "pomimo braku zgody Rady Europejskiej prezydencja niemiecka prowadziła negocjacje z Parlamentem Europejskim, mając świadomości sprzeciwu niektórych państw". Efekt negocjacji jej zdaniem "nie był zgodny z Traktatami oraz konkluzjami lipcowego szczytu".
Przedstawiając stanowisko Polski wyjaśniła, że szczególne zastrzeżenia budzi możliwość uznaniowego przyjęcia środków.
Niejednoznaczne określenie "poważne ryzyko wpływu na należyte zarządzanie finansami w ramach budżetu Unii" jako przesłanka uruchomienia mechanizmu wskazuje na możliwość podejmowania decyzji motywowanych politycznie
- oceniła.
"Polska - dodała - ma powody, by mieć ograniczone zaufanie do bezstronności instytucji UE, dlatego uważamy, że przepisy muszą być bardzo precyzyjne, aby nie pozwalały na ich nadużywanie".
Przypomniała, że Unia od lat podkreśla, iż Polska "doskonale radzi sobie z rzetelnością wydawania funduszy UE":
"Jesteśmy efektywni, a nadużycia stanowią wąski margines i są odpowiednio ścigane – nie istnieje ryzyko dla odpowiedniego zarządzania funduszami. Pomimo to, Komisja mogłaby stwierdzić, że wprawdzie nie stwierdzono naruszeń, ale istnieje ryzyko, że mogą się one pojawić – i tylko na tej podstawie rozpocząć procedurę odebrania Polsce funduszy"
- zaznaczyła.
Przedstawiając stanowisko polskiego rządu oświadczyła: "zgoda na to, że nie będziemy blokować pakietu budżetowego – tylko po to, by zaraz po jego przyjęciu Komisja uruchomiła arbitralną procedurę zablokowania środków, ale już tylko wobec nas – byłaby z naszej strony nieracjonalna".
Odnosząc się do sporu dotyczącego praworządności między Warszawą, a Unią Europejską Anna Maria Anders napisała między innymi, że praworządność "to nie tworzenie rozporządzeń, które de facto obchodzą traktaty".
Przypomniała, że Polska i Węgry są obecnie krytykowane w wielu krajach UE.
"Ta kampania pokazuje, że nie poszukuje się kompromisu z nami. Jeśli nie zgodzimy się zostaniemy wyłączeni w negocjacji. Kompromis jest ważny, ale jeśli dwa państwa się nie zgadzają z uzasadnionych powodów, wówczas uznaje się, że mogą one zostać poświęcone. Wydaje się, że już wydano wyrok" - dodała ambasador RP w liście do "La Stampy".
Wyraziła też opinię, że nikt nie stara się weryfikować, czy to, co mówią dwa kraje ma sens.
"Liczne wypowiedzi polityków w całej UE jasno pokazują, że celem mechanizmu nie jest ochrona praworządności, tylko atak na Polskę i Węgry. Ważni politycy nie kryją tych intencji"
- zauważyła ambasador Anna Maria Anders.