Postrzał w skroń był bezpośrednią przyczyną śmierci polskiego kierowcy samochodu ciężarowego, który zginął w grudniowym zamachu terrorystycznym w Berlinie - podaje Radio Zet. Łukasz Urban na pewno nie zginął w godzinach popołudniowych, czyli zaraz po tym, jak skradziono jego ciężarówkę.
Prokuratura Krajowa otrzymała wyniki sekcji zwłok wykonanej przez zakład medycyny sądowej, która odbyła się kilka dni po zamachu. Aby jednak określić dokładną godzinę zgonu polskiego kierowcy śledczy muszą zapoznać się z wynikami sekcji zwłok wykonanej przez niemieckich śledczych.
Prokuratura jest już w posiadaniu dokumentów z wynikami niemieckiej sekcji oraz badań z kabiny ciężarówki. Dokumenty są tłumaczone.
Jak podaje Radio Zet, nie jest prawdą, że polski kierowca mógł zginąć kilka godzin przed zamachem w Berlinie, o czym pisał wcześniej niemiecki dziennik "Bild".
Jak wynika z niemieckiej sekcji zwłok, Łukasz Urban żył w trakcie ataku terrorystycznego. Jedna z osób przeprowadzających obdukcję miała nawet stwierdzić, że
Polak trzymał ręką za kierownicę, próbując do ostatnich chwil powstrzymać barbarzyński zamach. Policja przypuszcza, że kierowca został wcześniej kilkakrotnie raniony nożem, ale walczył z napastnikami do końca. Musiał zostać więc zastrzelony już na samym miejscu berlińskiego targu.
Do zamachu doszło 19 grudnia 2016 r. w Berlinie, w czasie jarmarku bożonarodzeniowego na placu Breitscheidplatz w dzielnicy Charlottenburg. Zginęło 12 osób, a 48 odniosło obrażenia.
Źródło: Radio Zet
#kierowca Tira #strzał #zamach #Łukasz Urban #zamach #Berlin
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marek Nowicki