Po porażce polskich siatkarzy w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich w Tokio pojawiły się głosy dotyczące zwolnienia trenera Vitala Heynena. Jako możliwego następcę Belga niektórzy wskazali Andreę Anastasiego. Włoski szkoleniowiec od lat pracujący w PlusLidze nie pali się jednak do tej roli.
Polscy siatkarze na igrzyska do Tokio pojechali pełni nadziei na duży sukces. Trener Vital Heynen nie ukrywał, że Biało-czerwoni w Japonii mają walczyć o medal, najlepiej złoty. Tym większym rozczarowaniem była przegrana naszej drużyny z Francją w ćwierćfinale turnieju.
Polacy już 2. września meczem z Portugalią rozpoczną udział w mistrzostwach Europy, a zespół po raz kolejny poprowadzi Heynen, chociaż nie brak głosów, że będzie to pożegnanie Belga drużyną mistrzów świata. W mediach pojawiło się już nawet nazwisko potencjalnego następcy. Heynena miałby zastąpić Andrea Anastasi, który naszą kadrę prowadził już w latach 2011-2013.
Włoski trener w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" zapewnił jednak, że koncentruje się na pracy z klubem z Warszawy i nie jest zwolennikiem zwalniania Heynena. " To dla mnie dziwne, że brak wyniku powoduje od razu podjęcie takich kroków" - oznajmił Anastasi.
W tym momencie mojej kariery trenerskiej koncentruję się wyłącznie na pracy z drużyną ze stolicy Polski. Czerpię ogromną przyjemność z kontaktu z tymi chłopakami i nie mogę się już doczekać startu sezonu ligowego
- powiedział włoski szkoleniowiec i dodał:
Obecnie jedynym trenerem reprezentacji Polski jest Vital Heynen, któremu ufam, bo to mój kolega.