Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP stanowczo protestuje przeciwko decyzji Sądu Apelacyjnego w Warszawie, zgodnie z którą redaktor naczelny "Gazety Polskiej” i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz został prawomocnie ukarany w procesie o naruszenie dóbr osobistych wytoczonym mu przez aktywistę Bartosza Kramka. - W ocenie CMWP SDP kara ta budzi poważne wątpliwości i nie koresponduje z powszechnie przyjętymi standardami w zakresie wolności słowa, wyrażonymi m. in. w Konstytucji i art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz standardami wypracowanymi w krajowym i międzynarodowym orzecznictwie - wskazuje dr Jolanta Hajdasz, dyrektor CMWP SDP.
11 sierpnia Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał wyrok w procesie o naruszenie dóbr osobistych, który toczył się pomiędzy aktywistą Bartoszem Kramkiem i red. Tomaszem Sakiewiczem wraz Niezależnym Wydawnictwem Polskim.
Przedmiotem sporu była okładka „Gazety Polskiej” z 16 sierpnia 2017 r., na której zamieszczono fotomontaż przedstawiający żołnierzy Wehrmachtu niszczących szlaban graniczny i opatrzony tytułem „Nowa kampania wrześniowa. Znamy plany jesiennego puczu”. Jeden z niemieckich żołnierzy miał na niej twarz Bartosza Kramka – męża Ludmiły Kozłowskiej, szefowej Fundacji Otwarty Dialog, lewicowego aktywisty.
Sąd podtrzymał wyrok I instancji w zakresie zadośćuczynienia finansowego. Solidarnie Tomasz Sakiewicz i Niezależne Wydawnictwo Polskie są zobowiązani zapłacić: - 15 tys. zł na rzecz Bartosza Kramka, 10 tys. zł na rzecz fundacji Centrum Praw Kobiet oraz koszty II instancji 3 240 zł. Pozwany uważa takie orzeczenie za krzywdzące.
- W procesie jaki mi wytoczył Kramek należy zwrócić uwagę na rażącą nierówność stron. W pierwszej instancji nie dopuszczono mnie w ogóle do udziału w rozprawie, nie dopuszczono moich świadków, a sędzia nie ukrywał, że sprzyja Kramkowi. W drugiej instancji jedynie przypudrowano wyrok z pierwszej. Kramek mógł mnie przesłuchiwać, ja jego nie. Nie mogłem też przesłuchać świadków. Satyra w Polsce nie podlega karze a okładka ma charakter satyryczny
– ocenił w rozmowie z Niezalezna.pl Tomasz Sakiewicz. I nie tylko on ma wątpliwości...
Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zaprotestowało stanowczo przeciwko skazaniu redaktora Sakiewicza.
- Wątpliwości CMWP budzą przede wszystkim decyzje sądów odnoszące się do kwestii dowodowych. Sąd I instancji oddalił bowiem szereg wniosków dowodowych pozwanych, w tym wnioski dotyczące przesłuchania świadków, a ponadto nie wyraził zgody na odroczenie rozprawy, zamykając ją na tym samym posiedzeniu i przesłuchując w charakterze strony wyłącznie powoda. Sąd II instancji swoją decyzją podtrzymał decyzje sądu I instancji, w efekcie czego pozwany dziennikarz miał ograniczone możliwości przedstawienia argumentów na swoją obronę, był za to przesłuchiwany przez osobę go pozywającą i jego adwokatów, a sam nie mógł nawet zadać mu żadnego pytania. Pełnomocnik pozwanych wskazał też na zastrzeżenia dotyczące bezstronności sędziego orzekającego w I instancji. W ocenie CMWP SDP ten wątek sprawy wymagał dogłębnego zbadania, czy pozwanych nie pozbawiono przez to prawa do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy przez niezależny, bezstronny i niezawisły sąd, co gwarantuje nam art. 45 ust. 1 Konstytucji RP, a ten aspekt sprawy został praktycznie zupełnie pominięty
- wskazała dr Jolanta Hajdasz, dodając:
Ukaranie red. Tomasza Sakiewicza oznacza, iż wymiar sprawiedliwości zignorował istotne aspekty sprawy mające wpływ na jej rozstrzygnięcie. Przede wszystkim Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny nie wzięły pod uwagę charakteru kontrowersyjnej dla wielu, publicznej działalności społecznej i politycznej Bartosza Kramka. Naturalnie, ocena działań Bartosza Kramka nie należy do Sądów rozpatrujących tę sprawę, ale karanie dziennikarzy za krytykę prasową tejże działalności budzi zdumienie i w ocenie CMWP SDP narusza zasadę wolności słowa, fundamentalną dla demokratycznego państwa.
Dyrektor Hajdasz wskazała, że działalność społeczno – polityczna powoda jest powszechnie znana, a "wiele jej aspektów stanowi przykład tzw. notoryjności powszechnej, co oznacza, iż są to okoliczności znane i nie wymagające dowodów".
- Nie ma bowiem problemu z ustaleniem np. tego, czy powód określał działania polskich służb broniących granicy państwa, jako „zbrodnicze”; czy wzywał do działań i protestów zagrażających porządkowi publicznemu w Polsce; czy wznosił hasła w stylu: „Niech państwo stanie: wyłączmy rząd!”; czy w okresie późniejszym dopuścił się niszczenia urządzeń granicznych na granicy z Białorusią itp. (pełnomocnik pozwanych wskazał, że powodowi zostały z tego powodu postawione zarzuty). Prowadzona przez pozwanych Redakcja oceniała różne działania powoda jako antypolskie i inspirowane z zewnątrz, a niezależnie od trafności takiej oceny, uzasadnia to surową krytykę wyrażoną przez nią w formie karykaturalnego fotomontażu na okładce tygodnika. Trudno bowiem zrozumieć, dlaczego – zarówno na gruncie szeroko ujmowanej judykatury, jak i w praktyce – powszechnie dopuszcza się operowanie w publicystyce i w działalności publicznej przesadą, groteską, prowokacją, często w drastycznych formach łamiących powszechnie przyjęte normy, a nie można dosadnie skrytykować osoby, która bezpośrednio lub medialnie atakuje państwo polskie
- napisała w oświadczeniu. Dr Hajdasz dodała, że Kramek wielokrotnie swoimi działaniami "wykraczał poza normy ogólnie przyjęte" i nie unika kontrowersji, a oceny takich działań mogą być rozmaite i mogą być wyrażane w przestrzeni publicznej, także w skrajnej formie, od której Kramek sam przecież nie ucieka.
Mają do nich prawo szczególnie dziennikarze, którzy w państwach demokratycznych są wyrazicielami opinii publicznej. Każdy, kto podejmuje radykalne działania i wypowiada radykalne poglądy, powinien liczyć się z krytyką społeczną, w tym także medialną. Powód przedstawiał obraz państwa polskiego (a także środowisk, które według niego należy zwalczać) w ostry, karykaturalny wręcz sposób. Bardzo mocno angażował się przy tym w sprawy światopoglądowe, a nawet religijne (np. rozwieszając plakaty z „tęczową Matką Boską”), stosując przy tym piętnujący i „bezalternatywny” styl wypowiedzi. Stosując takie metody powinien więc liczyć się z negatywnymi ocenami swojej działalności, w tym również z surową krytyką. Karykatura, jaką jest będąca przedmiotem sporu okładka „Gazety Polskiej”, jest formą wypowiedzi dziennikarskiej, której można przypisać co najwyżej charakter opinii, a wypowiedzi ocenne nie poddają się tożsamym rygorom weryfikacji, jak fakty.
"Karanie dziennikarza za wyrażanie takiej krytycznej oceny budzi zdecydowany sprzeciw. CMWP SDP stoi na stanowisku, iż orzeczona w tym wypadku kara dla red. Tomasza Sakiewicza stanowi tzw. SLAPP (strategic lawsuit against public participation), tzn. akcję procesową nakierowaną na faktyczne ograniczenie praw obywatelskich w zakresie wolności słowa, poprzez zniechęcenie dziennikarzy do podejmowania istotnej oraz wywołującej społeczne emocje tematyki kontrowersyjnych organizacji pozarządowych o niejasnych źródłach finansowania" - wskazała dr Hajdasz w oświadczeniu na stronie CMWP SDP.
- Orzeczona dla dziennikarza upokarzająca kara przepraszania kogoś za opublikowaną krytykę jego poglądów, z którymi się nie zgadza oraz w konsekwencji dotkliwa kara finansowa powoduje tzw. efekt mrożący (tzw. chilling effect), wielokrotnie opisywany na gruncie prawa polskiego, jak i międzynarodowego jako naruszający zasadę wolności słowa. Jest to nie do pogodzenia z opartą na dążeniu do prawdy i prezentacji różnych punktów widzenia pracą dziennikarską, do której zobowiązani są wszyscy dziennikarze. Należy przy tym podkreślić, iż w interesie społecznym mają oni prawo wyrażać publicznie swoje poglądy nawet w trudnych i kontrowersyjnych sprawach nawet w wywołujący społeczne emocje sposób, jakim może być reakcja na karykaturę
- zakończyła dr Hajdasz.