Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

"Wyborcza" znowu ekscytuje się zeznaniami Birgfellnera. A jak oceniła je prokuratura...

Ciąg dalszy serialu "Gazety Wyborczej" o zeznaniach austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera i opowieści o kopercie z 50 tys. zł. Jest też riposta prokuratury. "Biznesmen na szczegółowe pytania prokuratora nie potrafił udzielić informacji, zasłania się niepamięcią (...) nie wyjaśnił, komu miałby przekazać pieniądze, ani kto miał być tego świadkiem" - skomentował publikację "GW" rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Gerald Birgfellner
Gerald Birgfellner
Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

"Gazeta Wyborcza" w opublikowanym dziś artykule "Taśmy Kaczyńskiego. Ujawniamy szczegóły zeznań Austriaka w sprawie koperty z 50 tys. zł" przedstawiła "nowe szczegóły zeznań austriackiego przedsiębiorcy", czyli Geralda Birgfellnera, który te zeznania miał złożyć w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Łukasz Łapczyński zapytany o stanowisko prokuratury w tej sprawie odpowiedział, że "zeznania złożone dotychczas przez austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera są nieścisłe, ogólne i niepełne.

"Budzą wątpliwości i dlatego wymagają szczegółowej weryfikacji i analizy pod względem ich wiarygodności"

– powiedział prokurator. Łapczyński dodał, że austriacki biznesmen "najczęściej zasłania się niepamięcią i udziela zdawkowych informacji". Prokuratura przyznaje, że Birgfellner o "rzekomym przekazaniu koperty z pieniędzmi wspomniał na drugim przesłuchaniu" czyli 13 lutego, jednak "na szczegółowe pytania prokuratora, nie potrafił udzielić informacji". Kolejne informacje na temat przekazania 50 tysięcy złotych Austriak miał podać podczas przesłuchania 13 marca.

"Ani za pierwszym, ani za drugim razem nie wyjaśnił, komu miałby przekazać pieniądze, ani kto miał być tego świadkiem"

– powiedział prok. Łapczyński.

Według prokuratury utrudnieniem w prowadzeniu postępowania jest fakt, że "zawiadamiający o podejrzeniu przestępstwa oszustwa biznesmen mimo żądania prokuratury nie złożył jak dotąd dokumentów potwierdzających rzekomo kilkumilionowe koszty, jakie miał ponieść w związku z planowaną inwestycją" – powiedział prok. Łapczyński.

Dodał, że prokuratura nie dysponuje dokumentami poświadczającymi, że Birgfellner poniósł "jakiekolwiek koszty i został narażony na straty". Austriak nie dostarczył także oryginałów tzw. "taśm Kaczyńskiego".

"Biznesmen zeznał, że nie wie, jakim urządzeniem zostały zarejestrowane i gdzie się znajdują"

– powiedział  prokurator. Birgfellner i jego pełnomocnicy mieli natomiast dostarczyć prokuraturze około 1,5 tysiąca stron innych dokumentów w języku angielskim i niemieckim.

"Wymagają one przetłumaczenia przez tłumaczy przysięgłych, a następnie wnikliwej analizy pod kątem ich przydatności dla prowadzonego postępowania" – tłumaczy prok. Łapczyński.

Kolejny termin przesłuchania Geralda Birgfellnera został wyznaczony na początek kwietnia. "Intencją prokuratury jest zebranie wszelkich możliwych dowodów, a także pozwolenie przesłuchiwanemu na przekazanie wszystkich informacji, którymi dysponuje. Dopiero ich rzetelna ocena pozwoli na podjęcie decyzji dotyczącej dalszego toku postępowania" – zaznaczył prokurator.

W środę jeden z pełnomocników Austriaka, mec. Roman Giertych poinformował, że złożył zażalenie na bezczynność prokuratury w tej sprawie. "Złożyliśmy dziś zażalenie na bezczynność prokuratury w sprawie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa oszustwa złożonego przez G. Birgfellnera.

Przekroczone zostały terminy kodeksowe. Prokuratura mimo sześciokrotnych przesłuchań pokrzywdzonego nie potrafi podjąć decyzji" - napisał w środę po południu na Twitterze mec. Giertych.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

#Gerald Birgfellner #Roman Giertych #zeznania #Gazeta Wyborcza

redakcja