Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Wstępna analiza polskiej reakcji. Dworczyk wskazał najpoważniejsze błędy

- ​To była zaplanowana rosyjska operacja, o której decyzja zapadła na szczeblu politycznym. Jednym z celów bez wątpienia było przetestowanie reagowania państwa polskiego - napisał na platformie X były wiceszef MON Michał Dworczyk.

W nocy z wtorku na środę rozpoczął się zmasowany atak rosyjskich dronów na Ukrainę. Conajmniej 20 bezzałogowców wleciało w przestrzeń powietrzną Polski. Co najmniej dwa z nich zostało zestrzelonych, a ich szczątki są poszukiwane przez służby mundurowe i cywilne.

Do wczesnych godzin porannych trwały działania wojskowych w celu obrony polskiego nieba i mieszkańców kraju.

Ponad podziałami

Pierwszej, wstępnej analizy przeprowadzonych działań dokonał Michał Dworczyk. Były wiceszef MON wskazał mocne strony podjętych decyzji, a także wskazał, poważne błędy, których w przyszłości należy unikać.

"Dzisiejsze zdarzenia są symbolicznym strzałem ostrzegawczym, wskazującym ile mamy do zrobienia w kwestii poprawy stanu nie tylko naszej obrony powietrznej, ale również realnej odporności państwa (procedur) i społeczeństwa (świadomość sytuacyjna, wiedza jak się zachować w kryzysie)" - podkreślił Dworczyk we wpisie na platformie X.

W swojej analizie zwrócił uwagę w pierwszej kolejności na bezprecedensowość sytuacji i pochwalił polityków za deklarację współpracy ponad podziałami partyjnymi. "Bezpieczeństwo jest kwestią ponad podziałami politycznymi. I właśnie dlatego, w tym duchu musimy usiąść do uważnej analizy tego przypadku (bez naszej tradycyjnej młócki partyjnej), ocenić które procedury zadziałały dobrze, które źle i pilnie wdrożyć działania naprawcze" - zaznaczył.

Sześć pozytywów

Polityk PiS pozytywnie ocenił reakcję polskiego wojska na wszystkich szczeblach.

Zwrócił uwagę na procedury, które ułatwiły podjęcie szybkich decyzji.

Zawiodła komunikacja

Poza tym na liście znalazły się także poważne błędy. Dworczyk wymienił na pierwszym miejscu komunikację strategiczną. Milczały nie tylko instytucje takie jak Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, ale także rzecznik rządu nie podawał żadnych komunikatów, a telewizja publiczna w likwidacji puszczała program o...kozie. Pierwsze informacje o ataku pojawiły się na antenie ok. godz. 5.30.

Spóźnione były także alerty RCB wysyłane do mieszkańców zagrożonych atakami terenów. Komunikaty o pozostaniu w domach stały także w sprzeczności do informacji podawanych przez minister edukacji - Barbara Nowacka zapewniała, że dzieci mogą bezpiecznie udać się do szkół. powodowało to chaos komunikacyjny.

Problemem było także to, że nie zadziałały obecne procedury reagowania kryzysowego. "⁠Komunikacja była prowadzona za pośrednictwem mediów społecznościowych, co jest cenne, ale nie może stanowić wyłącznej drogi komunikacji" - alarmował Dworczyk i wskazał, że alerty można dodać do mObywatela, by system powiadamiania o zagrożeniach działał podobnie jak na Ukrainie czy w Izraelu.

Zwrócił także uwagę na sposób komunikowania na poziomie samorządów.

Źródło: niezalezna.pl, x.com