Otóż wielu kładzie uszy po sobie i postępuje w myśl zasady, aby nie wpaść pomiędzy śmierdzące ostrza gnojowych szermierzy (bardziej poetycka nazwa tych, którzy czynią zamęt), ot chcą przeżyć w swojej małej prywatności i po prostu nie podpaść. Oni nie zbuntują się nigdy, najwyżej pogodzą się z dziadostwem albo emigrują. Duża część tych, których to uwiera, po prostu przyłączy się do silniejszych i do nich dostosuje swoje poglądy.
Są jednak tacy, i to wcale liczni, którzy wiedzą, że wartość państw leży w jakości jego instytucji. Ci ludzie zdają sobie także sprawę z faktu, że wymiar sprawiedliwości jest źrenicą funkcjonowania dobrze zorganizowanego i silnego państwa. To politycy niszczący społeczne poczucie sprawiedliwości powinni bać się wyroków Temidy, nie odwrotnie. Tam, gdzie polityka kieruje sądami, tam mamy do czynienia z rosnącym totalitaryzmem i jest to znacznik bezbłędny patologii.
Jeśli komuś zależy na Polsce, powinien dążyć do oczyszczenia wymiaru sprawiedliwości zarówno z pozostałości po stalinowskim szlamie, jak i z polityków ukrytych w sędziowskich i prokuratorskich togach. Uniewinnienie skryminalizowanego polityka czy odwołanie wyroku na Ukraińca – potrójnego mordercę – to przestępstwa tak ewidentne, że powinny skutkować zamienieniem prawniczej togi na więzienny pasiak, i to bez jakiejkolwiek drogi odwołania.
Jeśli na czele wymiaru sprawiedliwości staje człowiek tak etycznie skompromitowany jak Waldemar Żurek, to należy się spodziewać, że raczej nagnie system do swojego poziomu, a nie podda się regułom, których przestrzeganie buduje cywilizowany świat.
Patologia systemu raz ma twarz Kazimierza Marcinkiewicza, Romana Giertycha, a innym razem oblicze Waldemara Żurka i nic nie usprawiedliwia partii politycznych z tolerowania takich osobników w swoich obozach. No, chyba że mamy do czynienia z gangami przebranymi w szaty demokratycznego systemu, które udają, że zajmują się działalnością państwowotwórczą, a nie tym, czym zwykle przestępcy się parają.
Jaskrawo niesprawiedliwe, nielogiczne i stronnicze wyroki psują państwo bardziej niż najgorsze nawet wyczyny bandytów. Podrywają zaufanie do instytucji i wpędzają rzesze ludzi w apatię, zarażając ich poczuciem niemożności naprawy i beznadziejności. Skorumpowany czy też kierujący się politycznymi motywacjami sędzia jest korozją, która niszczy system państwa, wprowadza do niego obce mu elementy i uniemożliwia identyfikowanie się z własnym państwem przez najbardziej cennych i wrażliwych jego obywateli.
Bandyta jest szkodliwy do momentu ujęcia, zdeprawowany sędzia przez cały okres swojej aktywności, a nawet o wiele dłużej, bowiem jego przykład demoralizuje całe jego otoczenie. Dla państwa dużo bardziej dotkliwe jest tolerowanie świństw popełnianych w wymiarze sprawiedliwości niż nawet chwilowa bezsilność wobec najgrubszego kalibru przestępstw. W tym wypadku ważne jest jednak dobre rozpoznanie prawdziwych źródeł choroby.
W latach 90. prymitywne gangi wydawały się nieprzezwyciężalne, skaziły niemal każdą dziedzinę naszego życia. Wystarczyło jednak zabrać się za ich mocodawców z komunistycznych służb specjalnych i problem został zażegnany. Podobnie jest ze zgnilizną w polskim wymiarze sprawiedliwości – trzeba odciąć jej zarodniki: niewzruszalne autorytety, które od lat smrodzą w polskiej przestrzeni.
#GazetaPolska UJAWNIA: Narkotyki, trup i akta żołnierzy. Tajemnicza bezczynność #SKW
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) November 14, 2025
Czytaj ➡️ https://t.co/QS1ilhw4As
Prenumeruj ➡️ https://t.co/P6zoug9c6E pic.twitter.com/N4uHaaynnV