- Sprawa Ewy Gawor pokazuje, jak wielką rolę miały dla III RP zamknięte archiwa wojskowe. To, że dopiero Antoni Macierewicz miał odwagę, miał ten rodzaj determinacji i woli politycznej, by na czele instytucji, która ma przejrzeć i dysponować tymi olbrzymimi zasobami, częściowo zniszczonymi, ale dalej bardzo bogatymi, postawić prof. Sławomira Cenckiewicza - powiedział w "Politycznej kawie" Jan Pospieszalski.
Ewa Gawor, która rozwiązała Marsz Powstania Warszawskiego organizowany przez środowiska narodowe, ukrywała fakt, że była funkcjonariuszem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Czesława Kiszczaka - ujawnił Sławomir Cenckiewicz.
Jak pisze historyk w tekście, który ukaże się w najbliższy wtorek w tygodniku "Gazeta Polska", Gawor była podporucznikiem MO, absolwentką Wyższej Szkoły Oficerskiej im. Feliksa Dzierżyńskiego oraz pracownikiem Departamentu PESEL MSW. Objęła ją ustawa dezubekizacyjna pozbawiająca SB-eków przywilejów emerytalnych.
Sprawa dyrektor Gawor była tematem rozmowy w "Politycznej kawie" na antenie Telewizji Republika.
- Na pewno jest to kolejny cios w próbę uwiarygodnienia swoich działań przez opozycję. Cokolwiek opozycja próbuje wymyślać i szuka sposobów na dezawuowanie działań rządu, to wychodzą tego typu "kwiatki", pomijając całą otoczkę - skandaliczną - wokół samego faktu bycia funkcjonariuszką służb komunistycznych
- mówiła w programie Tomasza Sakiewicza Agnieszka Kamińska z Polskiego Radia 24.
- To pokazuje, jak wielką rolę miały dla III RP zamknięte archiwa wojskowe. To, że dopiero Antoni Macierewicz miał odwagę, miał ten rodzaj determinacji i woli politycznej, by na czele instytucji, która ma przejrzeć i dysponować tymi olbrzymimi zasobami, częściowo zniszczonymi, ale dalej bardzo bogatymi, postawić prof. Sławomira Cenckiewicza. Ten człowiek, którego głosu czasem brakuje w debacie publicznej, wycofał się na pozycję służby państwowej i robi ją bardzo rzetelnie
- podkreślił Jan Pospieszalski, publicysta.
Pospieszalski dodał, że w świetle ujawnionej przeszłości, "jesteśmy w stanie zrozumieć poprzednie decyzje pani Gawor np. podczas walki o krzyż na Krakowskim Przedmieściu", gdy Straż Miejska ścierała się z obrońcami krzyża, a w 2011 r. "aresztowała" kwiaty dla śp. Marii Kaczyńskiej. Przypomniano bardzo podobne sytuacje z okresu stanu wojennego.
- Te akcje nawiązują do "bardzo dobrej tradycji", którą pani Gawor przeniosła przez pokolenia i teraz stoi na jej straży
- dodał publicysta.
- Ona była szkolona razem z tymi, którzy usuwali [kwiaty w okresie stanu wojennego]. Ona była w szkole Dzierżyńskiego z tymi oficerami, którzy decydowali o biciu, zamykaniu tych, którzy kwiaty kładli. Przeniosła to, w naturalny sposób, te same metody prowokowania, sposoby mówienia o "oszołomach religijnych"
- podkreślał Tomasz Sakiewicz.
Agnieszka Kamińska podkreśliła rozdźwięk między "tym, co niosą na sztandarach ludzie pokroju pani Gawor, a tym, co robią".
- Spójrzmy, jak dużo złego zrobił nam brak porządnej lustracji. Tacy ludzie jak pani Gawor mogli spokojnie funkcjonować, zacierając do pewnego stopnia ślady, nie przyznała się, nie ujawniła swojej przeszłości (...) Zobaczmy ten rozdźwięk pomiędzy tym, co niosą na sztandarach ludzie pokroju pani Gawor, a tym, co robią. Zarzucają faszyzm, propagowanie haseł totalitarnych, a okazuje się, że sami w totalitaryzmie uczestniczyli
- powiedziała Kamińska.