"Uciekłem. Mamo, żałuję, że mnie urodziłaś. Ja żałuję, że z wami jestem. Do widzenia" - napisał na kartce zostawionej w domu 10-latek, który w rozdartej piżamce, dresowej bluzie i klapkach przybiegł na komisariat policji w Luboniu (Wielkopolskie). Znęcał się nad nim ojczym-sadysta.
Sprawę opisała właśnie poznańska "Gazeta Wyborcza". 28 kwietnia na posterunek policji w Luboniu zgłosił się 10-latek z widocznymi objawami pobicia. Na głowie miał świeżą bliznę, w dodatku cały się trząsł.
Wypytywani przez policję nauczyciele przyznali, że od ponad tygodnia chłopiec nie pojawiał się na zdalnych lekcjach. Zaznaczali przy tym, że to zdolne dziecko, z dobrymi ocenami i będące aktywnym na lekcjach. Już trzy lata temu chłopiec zgłosił wychowawcy, że jest karany fizycznie. Szkoła nie pozostawiła sprawy bez działania i powiadomiła pomoc społeczną.
Jak informują media, rodzice 10-latka nie żyją razem. Ojciec ma nową rodzinę i obecnie ma problemy z płaceniem alimentów. Matka, która przez 20 lat pracowała jako pielęgniarka, po poznaniu nowego partnera rzuciła pracę. Z 44-letnim Robertem H., psychologiem z wykształcenia, wzięła ślub i mają drugiego syna.
Policja opisała miejsce zamieszkania skatowanego chłopca jako pokój zupełnie bez zabawek, posiadający jedynie małe łóżko ze starą pościelą oraz półkę z ubraniami. Dla kontrastu młodszy brat posiadał odmalowany i pełen zabawek pokój.
Dzień przed ucieczką ojczym przyłapał 10-latka na graniu w gry komputerowe podczas zdalnych zajęć lekcyjnych. Po powrocie do domu matka uderzyła go klapkiem, natomiast ojczym bił go po pośladkach. Następnie chłopiec musiał posprzątać dom, a za karę noc spędzić miał bez poduszki, kołdry i koca, śpiąc na podłodze. Gdy rano dziecko sięgnęło po poduszkę, ojczym kopnął je, a następnie nakazał mu umycie podłóg.
W domu znaleziono spisaną przez chłopca relację, w której opisywał, że chodzi głodny i spragniony, a ojczym wydziela mu racje żywieniowe. Karany był zakazem czytania książek, zakazem gier na komputerze, zakazem wychodzenia z domu, wreszcie - biciem, ciągnięciem za uszy, duszeniem, biciem po plecach, nogach, pośladkach. Straszony był "wyrwaniem języka kombinerkami", czy "roztrzaskaniem suszarki na grzbiecie".
Lekarze medycyny sądowej znaleźli na ciele chłopca ślady po kilkunastu obrażeniach. Zeznania młodego człowieka jako wiarygodne ocenił też policyjny psycholog.
Ojczym chłopca został obecnie aresztowany na trzy miesiące, ale nie przyznał się do winy. Matka (która uczestniczyła w znęcaniu się nad chłopcem) ma zaś meldować się regularnie na komisariacie i odebrano jej spod opieki czteroletniego syna. Teraz tłumaczy, że mąż znęcał się także nad nią.
To ja zawiniłam, bo dawałam na to wszystko przyzwolenie. Czy mam żal do męża? Chyba bardziej do siebie, że nie potrafiłam wcześniej zareagować. Rozumiem syna. Rozumiem, że tego nie wytrzymał
- powiedziała "Wyborczej" kilka dni po wizycie chłopca na komisariacie.