Niedawno francuski portal poświęcony monitorowaniu wolności mediów zamieścił informację na temat polskiego rynku prasy, która Polakom szerzej nie jest przedstawiana - pisze Joanna Lichocka w "Gazecie Polskiej".
"Observatoire du journalisme" stwierdził, że wolność słowa w Polsce jest poważnie zagrożona, a rynek medialny zdominowany głownie przez dwie grupy – niemiecki Axel Springer oraz funduszy George’a Sorosa – nie daje gwarancji faktycznego pluralizmu. Przeciwnie – posiadane przez te dwie grupy media nie są niezależne, tworzą sieć współzależności, mówiąc jednym głosem i produkując identyczny przekaz medialny. I oczywiście wspierając nurt lewicowo-libertariański (po naszemu postkomunistyczny) z Donaldem Tuskiem na czele, a przeciw konserwatystom. Francuscy dziennikarze alarmują także w sprawie planów szykującego się do władzy Tuska – jego zapowiedzi pacyfikacji niezależnych mediów oznaczać będą, że „jeśli wkrótce w głównych mediach francuskich nie będziemy już słyszeć o zagrożeniach dla wolności prasy i pluralizmu mediów w Polsce, to właśnie teraz jest najwięcej obaw z tym związanych, najsilniejsze i najlepiej finansowane grupy medialne w Polsce są już na topie po stronie kolejnego rządu Donalda Tuska”.
Warto przypomnieć, że od 2016 roku fundusze należące do George’a Sorosa konsekwentnie powiększają swój stan posiadania w polskich mediach.
Dziś do tego zdeklarowanego wyznawcy światopoglądu – nazwijmy to – lewicowo-kosmopolitycznego, nie kryjącego, że jego celem jest przemiana węgierskiego czy polskiego narodu na jakąś nową progresywną społeczność – należą już „Rzeczpospolita”, Agora i jej tytuły z „Gazetą Wyborczą” na czele, Radio Zet, a ostatnio Soros stał się współwłaścicielem Wirtualnej Polski. Portal wymienia nazwiska członków zarządów podbitych przez Sorosa mediów, którzy reprezentują jego interesy niekiedy w kilku mediach jednocześnie. Podaje przykład Joanny Różyckiej-Iwan, która jest w radzie nadzorczej Wirtualnej Polski, jednocześnie w radzie nadzorczej spółki Gremi Media i grupy radiowej Eurozet, przejętej przez Agorę oraz fundusz Sorosa w 2019 roku. Mamy więc do czynienia nie tylko z podobnym przekazem propagandowym tych podmiotów medialnych, ci sami zarządzający nimi ludzie gwarantują, że kontrola nad mediami w Polsce będzie jeszcze ściślejsza niż było to w latach systemu III RP. Przestrzeni na niezależność dziennikarze będą mieli bowiem jeszcze mniej niż kiedyś – znalezienie pracy w tak ściśle podporządkowanym grupce osób rynku medialnym, jeśli sprzeciwią się linii propagandowej Sorosa czy Axela, będzie niezwykle trudne.
Tylko proszę nie mówić, że PiS nic w tej sprawie nie zrobił. Próbowaliśmy przeprowadzić ustawę rozbijającą monopolizowanie rynku przez grupy medialne. Usiłowaliśmy konkretnym projektem ograniczyć udział wydawnictw zagranicznych. Niestety, wobec gigantycznego oporu broniących się monopoli medialnych, totalnej opozycji i postkomunistycznych elit, a raczej mało wyrazistego wsparcia mediów niezależnych i szerzej obywateli, którym zależałoby na tych zmianach, musieliśmy się z części projektów wycofać. Niestety, jedną z ustaw w tej sprawie zawetował prezydent Andrzej Duda.
Dziś musimy w pierwszej kolejności bronić mediów publicznych. Antydemokratyczny blok Donalda Tuska z właściwą sobie butą zapowiada, że będzie stosował w tej sprawie prawo „tak jak je rozumie”. Oznacza to łamanie konstytucji, obchodzenie prawa i zwykłą przemoc. Przejawy tej ostatniej mamy na co dzień w postaci prowadzonej przez polityków POstkomuny akcji szczucia i nagonki na dziennikarzy Telewizji Polskiej i Polskiego Radia.
Wymieniani na listach proskrypcyjnych po nazwisku (jeszcze bez prywatnych adresów), zniesławiani, obrażani podczas programów i w mediach społecznościowych z całą pewnością potrzebują zdecydowanej obrony i wsparcia. Partia zewnętrzna (reprezentująca zewnętrzne wobec kraju interesy), jaką jest Platforma Obywatelska, jest wspierana przez wymienione wyżej media zewnętrzne (działające dokładnie tak samo, w imię celów nakreślonych zewnętrznie) – i skala ataku jest potężna. Operacja ta opiera się oczywiście jak zwykle na kłamstwie i manipulacji – rzekomo to dziennikarze mediów publicznych sprzeniewierzyli się zasadom dziennikarskim, a nie pracownicy propagandowych mediów POstkomuny. Nawet ostatnia autodemaskacja „Gazety Wyborczej”, która opublikowała tekst o tym, że w sprawie kryzysu migracyjnego na polsko-białoruskiej granicy konsekwentnie, w imię politycznych celów, kłamała i wymyślała niestworzone historie – nie zmieniła dobrego samopoczucia tych propagandzistów.
A jest dokładnie odwrotnie – to dziennikarzom i redaktorom TVP czy Polskiego Radia należy się ogromny szacunek za odwagę i determinację, z jaką opowiedzieli się po stronie polskich spraw i za to, że rzetelnie reprezentują i są głosem ogromnej części opinii publicznej.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: