Daniel Olbrychski udzielił wywiadu Monice Olejnik z TVN 24. Później wściekł się, że programu nie wyemitowano w telewizji i - jak twierdzi jego żona - w rozmowie z Olejnik "epitetami obdarzał stację i jej decydentów". Obrazić miała się jednak sama Olejnik, a kiedy już Olbrychski miał przeprosić, to... obejrzał wywiad z Radosławem Sikorskim i zmienił zdanie. Były minister - zdaniem aktora i jego żony - został źle potraktowany przez prowadzącą rozmowę.
Minister Zdrowia poinformował w poniedziałek, że zakończona 8 stycznia kontrola NFZ w WUM wykazała, że z 450 dawek szczepionki, przeznaczonych dla personelu medycznego tej placówki, blisko 200 zaszczepionych nie było pracownikami WUM. Wśród zaszczepionych przez Centrum Medyczne WUM znaleźli się b. premier, europoseł SLD Leszek Miller z żoną, aktorzy, m.in. Krystyna Janda, jej córka Maria Seweryn, Wiktor Zborowski, Michał Bajor, Olgierd Łukaszewicz, Anna Cieślak i Radosław Pazura, satyryk Krzysztof Materna czy dyrektor programowy TVN Edward Miszczak.
Są jednak tacy, którzy bronią zaszczepionych ludzi show biznesu. Na przykład Daniel Olbrychski.
"Przecież oni się tam nie pchali, tylko zostali zaproszeni" - stwierdził Olbrychski w wywiadzie dla TVN 24. Czy sam by się zaszczepił w takiej sytuacji? Zadeklarował, że tak, ale...
- Ja się nie zaszczepiłem, bo jestem wyczulony na prowokacje. Gdyby mnie zaproszono, to przyszedłbym z wolnymi mediami
- dodał, przy okazji atakując... Jarosława Kaczyńskiego:
"Rządzący robią wszystko, żebyśmy się wzajemnie nienawidzili, a nie robili tego ani zaborcy, ani okupanci, ani najeźdźcy. Nie udało się w historii Polski tak Polaków podzielić, jak udało się prezesowi PiS-u"
Okazało się jednak, że wokół samego wywiadu Olbrychskiego, udzielonego Monice Olejnik, napisała się już oddzielna historia. Żona aktora, Krystyna Demska-Olbrychska, ujawniła na Facebooku kulisy powstawania programu "Kropka nad i" z udziałem jej męża. Według niej, program miał być nagrany i wyemitowany 7 stycznia.
- No i został nagrany. Ale 7 stycznia przyniósł nam wydarzenia szczególne na amerykańskim Capitolu, więc trzeba było datę emisji zmienić. Dostaliśmy informację, że emisja w sobotę o 21,00. Niestety w sobotę rano przyszła kolejna informacja; program nie będzie w ogóle wyemitowany. Powody – mętne, niezrozumiałe, nieprawdziwe. Daniel się wściekł, bo to sytuacja pokazująca absolutne lekceważenie jego czasu, wysiłku, skupienia. Wreszcie, tak samo jak uczestnicy „afery szczepionkowej”, on przecież nie proponował TVN24 swojego udziału w „Kropce”. To jego zaproszono
- opisuje małżonka Olbrychskiego.
W końcu aktor nie wytrzymał i postanowił wyjaśnić tę kwestię z redaktor Olejnik.
- Pozwolił sobie wyrazić opinię o zachowaniu stacji w rozmowie telefonicznej z Moniką Olejnik. Był w tej rozmowie ostry, ale epitetami obdarzał stację i jej decydentów, nie dziennikarkę. No i znów rezultat zdumiewający; Monika Olejnik obrażona, oczekuje przeprosin, co wyartykułował w kolejnej telefonicznej rozmowie jej partner
- pisze Demska-Olbrychska.
Co było dalej? Opisuje żona Daniela Olbrychskiego.
"Lubię jasne sytuacje, nie znoszę konfliktów, zawsze uważam, że lepiej przeprosić i zakopać wojenny toporek, niż kruszyć kopie. Monikę i Tomka lubimy towarzysko, cenimy zawodowo, szanujemy zwyczajnie po ludzku. Oboje zawsze na to zasługiwali. Zaczęliśmy się zastanawiać oboje, Daniel i ja, co zrobić z tym fantem, jak wyczyścić paskudną i zagmatwaną sytuację. Mówiłam do męża: ”co ci zależy, przeproś, nie byłeś miły w tej rozmowie, wreszcie rzuciłeś słuchawkę. Tak nie wolno. Może niepotrzebnie emocję wzięły górę.” Czekaliśmy na wieczór, żeby zadzwonić i powiedzieć parę słów łagodzących powstały konflikt"
Okazało się jednak, że małżeństwo Olbrychskich odeszło od tych planów. Wszystko przez kolejną decyzję Moniki Olejnik, która nie dość, że zaprosiła do programu Radosława Sikorskiego, to jeszcze - według aktora i jego żony - źle go potraktowała!
- Wtedy zdarzyło się coś, co zburzyło cały nasz wydawało się logiczny tok myślenia. Monika Olejnik zaprosiła do kolejnej „Kropki” Radosława Sikorskiego. Ze zdumieniem słuchaliśmy każdego kolejnego pytania, każdej reakcji. Ze zdumieniem i z niedowierzaniem. Radosław Sikorski został potraktowany przez jedną z najważniejszych dziennikarek tzw. „wolnych mediów” jak chłopczyk, który zasługuje na skarcenie, a na pewno nie na szacunek, zainteresowanie czy uwagę. Był w tej rozmowie traktowany z wyższością, bezczelnością i lekceważeniem. Po programie zaczęli dzwonić nasi znajomi. Pytali, co się stało tej zawsze fachowej, znakomitej dziennikarce. Czy to się rzeczywiście zdarzyło na antenie TVN24. Jak to możliwe? No, zdarzyło się. Oczywiście mam nadzieję, że nie będzie telefonu od Daniela z przeprosinami, bo nie ma za co. Może być tylko smutna refleksja, że pojęcie „wolne media” jest już u nas pojęciem pustym, że grupka rzetelnych uczciwych i niezależnych dziennikarzy kurczy się każdego dnia
- zakończyła Demska-Olbrychska.