„Gazeta Wyborcza” po raz kolejny posunęła się zbyt daleko. Przytoczyła dziś wywiad, którego śp. Lech Kaczyński miał udzielić w sprawie Tomasza Komendy. Prokuratura Krajowa właśnie wydała komunikat w tej sprawie i oświadczyła, że artykuł gazety Michnika pt. „Lech Kaczyński: Oskarżyć tego zbira” zawiera nieprawdziwe informacje.
Prokuratura Krajowa wyjaśnia, że „nieprawdą jest, że w 2000 r. ówczesny Prokurator Generalny Lech Kaczyński wpływał na decyzje Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu o przedstawieniu Tomaszowi Komendzie zarzutów popełnienia przestępstwa”.
„Zarzuty zgwałcenia skutkującego śmiercią pokrzywdzonej zostały podejrzanemu postawione 18 kwietnia 2000 r., czyli na dwa miesiące przed powołaniem Lecha Kaczyńskiego na stanowisko Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego”
– dodaje.
W komunikacie podkreśla również, że "w dokumentacji sprawy nie ma żadnych poleceń Prokuratora Generalnego dotyczących sposobu zakończenia tego postępowania".
„Akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Komendzie został skierowany do Sądu Okręgowego we Wrocławiu 2 kwietnia 2001 r. i zawierał te same zarzuty, które zostały ogłoszone rok wcześniej. Zmiany kwalifikacji czynu ze zgwałcenia skutkującego śmiercią pokrzywdzonej na zabójstwo w związku ze zgwałceniem dokonał Sąd Okręgowy we Wrocławiu. 14 listopada 2003 r. Sąd ten uznał Tomasza Komendę za winnego popełnienia zabójstwa z związku ze zgwałceniem i skazał go na karę 15 lat pozbawienia wolności. Na skutek apelacji oskarżyciela posiłkowego, którym byli rodzice ofiary, Sąd Apelacyjny zmienił tę karę na 25 lat pozbawienia wolności”
– podkreśla.
"Gazeta Wyborcza" napisała, że o przypadku gwałtu i morderstwa w Miłoszycach, ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński mówił w wywiadzie dla tego dziennika w listopadzie 2000 roku, podając go jako przykład patologii niewydolnego systemu wymiaru sprawiedliwości, który nie jest w stanie skazywać przestępców.
Według "GW", "w kwietniu 2001 roku prokurator Tomasz Fedyk skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Komendzie", a potem Komendę skazano na 25 lat.
Kłamliwym tekstem "Wyborcza" po raz kolejny udowodniła, że nie ma żadnych granic przyzwoitości.