Lipiec 2017 r. W Ośrodku Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej przy ulicy Zamkowej w Kielcach przedstawiciele Fundacji „Niezłomni” im. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” publicznie ogłaszają tożsamość dwóch ofiar terroru komunistycznego. Po kilku miesiącach okazuje się, że jedna z ofiar nie została zidentyfikowana. Znalezione szczątki nadal czekają na pogrzeb. „Gazeta Polska” i Telewizja Republika dotarły do szczegółów tej historii.
Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że fundacja prowadziła swoje prace ekshumacyjne, nie mając zgody na poszukiwanie szczątków Piotra Pecela i Jana Wosińskiego. Gdy w grudniu 2015 r. pracownicy fundacji odnaleźli mogiłę ze szczątkami dwóch osób, na których były ślady ran postrzałowych, dokonali ekshumacji, a szczątki przekazali do Instytutu Genetyki Sądowej w Bydgoszczy.
Przekazaliśmy informacje o tożsamości Jana Wosińskiego, Piotra Pecela – dwóch osób zamordowanych 28 stycznia 1949 r. w zgórskim lesie. Te osoby znaleźliśmy jako pierwsze, proces identyfikacji był długi i żmudny, ponieważ musieliśmy dotrzeć do rodzin i przeprowadzić badania genetyczne
– mówił w lipcu ubiegłego roku wywiadzie dla echodnia.eu Wojciech Łuczak, prezes Fundacji „Niezłomni”. Tymczasem – wbrew jego słowom – z dokumentów, które przedstawiła sama fundacja, jasno wynika, że tożsamość Jana Wosińskiego nie została potwierdzona.
Instytut Genetyki Sądowej w Bydgoszczy potwierdził jedynie identyfikację Piotra Pecela. Jak wynika ze sprawozdania z badań IGS – 1789/2016 w zakresie identyfikacji genetycznej, bydgoski instytut nie potwierdził tożsamości drugich znalezionych przez fundację szczątków.
Mimo to jesienią ubiegłego roku fundacja skierowała do wojewody świętokrzyskiego wniosek o pochówek na terenie cmentarza partyzanckiego w Kielcach.
Fundacja „Niezłomni” zwróciła się do Wojewódzkiego Urzędu Świętokrzyskiego o przeprowadzenie prac poszukiwawczych w gminie Sitkówka-Nowiny w celu potwierdzenia znajdowania się tam szczątków zwłok Aleksandra Życińskiego, a w wypadku potwierdzenia – ich ekshumację i pochowanie na cmentarzu parafialnym w Bliżynie. W trakcie prac natrafiono na szczątki dwóch osób. W wyniku badań przeprowadzonych przez Instytut Genetyki Sądowej w Bydgoszczy w zakresie identyfikacji potwierdzono, że jedne ze szczątków należą do śp. Piotra Pecela, natomiast drugie szczątki, typowane przez fundację jako należące do Jana Wosińskiego, nie zostały zidentyfikowane
– mówi "Gazecie Polskiej" Diana Głownia, rzecznik prasowy wojewody świętokrzyskiego.
W związku z tym wojewoda zwrócił się do Instytutu Pamięci Narodowej z pytaniem, czy znalezione szczątki mogą być pochowane na cmentarzu parafialnym.
Uzyskaliśmy odpowiedź z Instytutu Pamięci Narodowej, że w związku z faktem braku identyfikacji genetycznej szczątków typowanych jako Jan Wosiński, nie mogą one być pochowane pod jego nazwiskiem. Nie ma także obecnie potwierdzenia, że te osoby straciły życie na skutek walki z systemem totalitarnym lub na skutek represji totalitarnych. Dlatego IPN rozpoczął dogłębną kwerendę w tej sprawie
– dodaje Diana Głownia.
"Gazeta Polska" zapytała Fundację „Niezłomni”, dlaczego – mimo braku identyfikacji szczątków – nadano noty identyfikacyjne rodzinie Jana Wosińskiego. W odpowiedzi mejlowej można przeczytać, że ustalenie tożsamości Jana Wosińskiego zostało dokonane przez fundację na podstawie analizy dokumentów procesowych, analizy antropologicznej szczątków (określenie wieku i budowy ciała) oraz „kontekstu odnalezionych wraz z Janem Wosińskim szczątków należących do Piotra Pecela”.
Krewni Jana Wosińskiego otrzymali informację na podstawie badań archiwalnych i archeologicznych
- odpowiedział "Gazecie Polskiej" prezes Wojciech Łuczak.
Jednak te informacje nie pozwalają na stwierdzenie tożsamości – można ją określić wyłącznie na podstawie badań genetycznych.
Fundacja „Niezłomni” im. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, której prezesem od samego początku jest Wojciech Łuczak, powstała w 2013 r. Część osób, które były w przeszłości związane z organizacją, wskazuje na niejasne metody działania i wątpliwości wokół finansów. Jako przykład podają przeprowadzoną trzy lata temu akcję – od 2013 r. ogłaszano ogólnopolską „Kwestę na ekshumację i identyfikację Żołnierzy Wyklętych” w krajowej prasie, na telebimach w Szczecinie, w internecie, na stronach internetowych Fundacji „Niezłomni” przed uzyskaniem pozwolenia Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji na przeprowadzenie zbiórki. Pozwolenie na legalną kwestę publiczną uzyskano dopiero 12 lutego 2014 r. Na stronie organizacji cały czas widnieje ogłoszenie o zbiórce publicznej na ekshumacje i identyfikacje Żołnierzy Wyklętych.
Wojciech Łuczak, prezes Fundacji „Niezłomni”, w przeszłości był związany z Ligą Polskich Rodzin – byli politycy tej partii wspierają go także teraz, gdy prowadzi fundację. W 2006 r. startował z listy LPR w wyborach samorządowych, później został rzecznikiem prasowym szczecińskiej LPR. W 2007 r., w czasie gdy Rafał Wiechecki, polityk Ligi, był ministrem gospodarki morskiej, Wojciech Łuczak został dyrektorem technicznym Urzędu Morskiego w Szczecinie. Odszedł w atmosferze skandalu – jak można przeczytać na www.portalmorski.pl. Zarzucono mu m.in. pobieranie co miesiąc ryczałtu za używanie prywatnego samochodu do celów służbowych, gdy w tym samym czasie używał pięciu samochodów służbowych, którymi w ciągu 14 miesięcy przejechał 61 tys. km. Za paliwo urząd zapłacił 42 tys. zł. Z kart drogowych wynikało, że Wojciech Łuczak służbowych samochodów używał też do celów prywatnych. Wielokrotnie je uszkadzał – a koszty napraw, które poniósł UMS – wyniosły 11,2 tys. zł. Napraw tych dokonywał w wybranym przez siebie warsztacie. Ponadto Łuczak podpisał pięć faktur dotyczących obsługi prawnej na łączną kwotę 7 tys. zł, które nie wiązały się w żaden sposób z działalnością Urzędu Morskiego. Po odejściu z UMS Łuczak zajmował się m.in. windykacją.
Cały tekst w tygodniku "Gazeta Polska"
Serdecznie polecamy najnowszy numer tygodnika "Gazeta Polska", która juz jutro znajdzie się w kioskach na terenie całego kraju oraz w prenumeracie. https://t.co/VLnoWfuvvV https://t.co/ZvUGL4rOIK - Tygodnik Niepodległego Polaka #GazetaPolska pic.twitter.com/MtGWD9Pni9
— Gazeta Polska (@GPtygodnik) 27 lutego 2018