- Racje mieli ci, którzy mówili przed wyborami, że instytucje europejskie grają sprawą KPO tak, by osłabić możliwość zwycięstwa nielubianej przez siebie frakcji polityczne - ocenił w TVP Info szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek.
W Brukseli szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem ogłosiła, że KE jest gotowa do przekazania Polsce 5 mld euro w ramach zaliczki.
Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek, pytany o to, czy KE podjęła decyzję ze względu na zmianę polskiego rządu wskazał, że prezydent Andrzej Duda od dawna podkreślał, że Polska otrzymałaby środki niezależnie od tego, która frakcja polityczna wygra wybory. - "Polsce te pieniądze się należą. Jeśli PiS nadal by rządziło, te pieniądze i tak trafiłyby do Polski. Wiem to, ponieważ w tym roku będzie wybierana Komisja Europejska. Jeżeli chcieliby zostać wybrani, te pieniądze byłyby tak, czy inaczej" – zaznaczył Mastalerek.
Jednocześnie podkreślił, że "decyzje KE i wypowiedzi polityków europejskich jasno wskazują, że nie chodziło o prawo, a o politykę". - „Racje mieli ci, którzy mówili przed wyborami, że instytucje europejskie grają sprawą KPO tak, by osłabić możliwość zwycięstwa nielubianej przez siebie frakcji politycznej" – oświadczył.
Szef gabinetu prezydenta powiedział, że KE próbowała ingerować w wybory we Włoszech. - "Włosi nie pozwalali sobie na wtrącanie się instytucji europejskich w ich włoskie sprawy" – dodał.
Jak wskazał, podobna sytuacja ma teraz miejsce w Hiszpanii, jednak reakcja KE jest, w jego ocenie, znacznie słabsza, niż w przypadku Węgier czy Polski. - "Tzw. praworządność jest wykorzystywana jako pałka polityczna na nielubiane rządy i inne frakcje polityczne. W Polsce nie działo się nic innego, niż w pozostałych krajach europejskich" – powiedział.
- "Nie zgodzę się na to, że to samo mogą robić Hiszpanie czy Niemcy, ale nam, Polakom, już nie wolno” – podkreślił. - "Prawo powinno być równe dla wszystkich państw" – dodał.