Wsparcie w wysokości do 100 i 200 tys. zł otrzymało 3135 rodzin z terenów popowodziowych - przekazał w Sejmie wiceszef MSWiA Wiesław Szczepański. Polityk przemilczał jednak, że górne limity świadczeń są niemal nieosiągalne. Przykład? Pani Anecie woda dosłownie zmiotła dom, a rzeczoznawca uznał… 42 proc. szkód. Pytani o problemy powodzian politycy PO robią sobie żarty.
Reporterzy RMF FM udali się na tereny popowodziowe, gdzie usłyszeli wstrząsające świadectwa. Jak wskazują, „mimo ogromnej skali zniszczeń, trudno bowiem w Kłodzku znaleźć osobę, która dostałaby całą możliwą pulę pieniędzy - 200 tysięcy złotych”.
Opisują przykład pani Anety:
„mieszka w kamienicy przy ul. Chełmońskiego. Właściwie to mieszkała, bo budynek uległ tak poważnym zniszczeniom, że nadzór budowlany zakazał do niego wstępu. Zawaliła się ściana nośna, zawalił się także strop na parterze. Lokal pani Anety opiera się tylko na drewnianych balach, które podtrzymują legary. […] Poszkodowana liczyła na uznanie 100 proc. szkody. Jest bardzo prawdopodobne, że budynek zostanie wyburzony […], jednak rzeczoznawca uznał tylko 42 proc. szkód, co oznacza, że właścicielka ma dostać tylko 84 tys. zł”.
Sąsiadka pani Anety ma być w jeszcze gorszej sytuacji. Mieszka na drugim piętrze i woda nie wdarła jej się bezpośrednio do mieszkania. Więc - zgodnie z napisanym prawem - nie może się nawet starać o świadczenie. Mimo, że budynek może zostać wyburzony.
Rzeczoznawcy mają w ogóle nie brać pod uwagę metraży mieszkań. RMF FM przywołuje kolejną relację mieszkańca Kłodzka:
„sąsiad ma mieszkanie 60-metrowe, a ja 130-metrowe. Obaj mamy tak samo zdewastowane lokale i obaj dostaliśmy po 130 tys. zł. Ja się pytam - jaka to sprawiedliwość? Ja mam dwa razy więcej metrów wyremontować za to samo?”.
Jak na dramatyczne relacje powodzian reagują politycy koalicji rządzącej? Dwóch przyłapanych posłów Koalicji Obywatelskiej postanowiło robić sobie żarty z dziennikarza Telewizji Republika: