- Niekontrolowany rozwój energetyki wiatrowej na lądzie, to przepis na destabilizację krajowego systemu elektroenergetycznego. Miks energetyczny należy bardzo uważnie projektować, system ten musi posiadać stabilne źródło energii w podstawie. Taką podstawą powinna być energetyka jądrowa. To nie jest zabawa dla polityków przesiąkniętych ideologią - powiedziała w programie "W punkt" Katarzyny Gójskiej minister klimatu i środowiska, Anna Łukaszewska-Trzeciakowska.
Grupa posłów Polski 2050-TD i KO 28 listopada wniosła do Sejmu projekt nowelizacji ustawy dot. wsparcia odbiorców energii, przedłużający zamrożenie cen energii do 30 czerwca 2024 r.; projekt zawierał także przepisy radykalnie liberalizujące stawianie farm wiatrowych i wiatraków w Polsce i umożliwiające m.in. wywłaszczenia pod budowę. Ostatecznie, w autopoprawce, z projektu usunięto zapisy dotyczące wiatraków.
Dziś o tym, co oznaczałoby możliwe przyjęcie tych zapisów, Katarzyna Gójska w TV Republika rozmawiała z minister klimatu i środowiska, Anną Łukaszewską-Trzeciakowską.
- To byłaby dzika prywatyzacja wiatrakowa. Oznaczałoby to, że każdy może postawić wiatrak gdzie chce, jak chce i w jakiej technologii chce i nie bardzo ktoś mógłby się temu przeciwstawić. Będzie można kogoś wywłaszczyć, zamówić badania hałasu pozbawione metodyki, będzie można postawić wiatraki obok sieci przesyłowych, a serwisować będzie je ktokolwiek, bo usunięto certyfikowanie. Byłoby to spełnione marzenie senne inwestora, który chce zainwestować w wiatraki i chce to postawić, gdzie uważa, a społeczność lokalne będzie miało na to wpływ co najwyżej umiarkowany - powiedziała minister.
Łukaszewska-Trzeciakowska zaznaczyła, że "uwierzyłaby, że to oni [posłowie] napisali ten projekt sami", "gdyby nie fakt, że oni jej nie znali, nie wiedzieli co tam jest".
- Wygląda to, jakby ktoś szybko ich uczył, co tam jest. Sprawozdawca nie wiedział, miał osoby, które mu to tłumaczyły. Także reakcje tych, którzy się pod projektem podpisali, pokazują, że tego nie czytali. Potem się okazało, że są tam skandaliczne zapisy, że nawet organizacje promujące energetykę wiatrową oceniły, że byłoby lepiej, gdyby ktoś ten projekt z nimi skonsultował. On tak bardzo naginał rzeczywistość, zaburzał relacje między społecznością lokalną a inwestorem, że stowarzyszenie uznało, że może być kontrskuteczny
Anna Łukaszewska-Trzeciakowska wskazała także, że "wyłączono kwestię wpływu na sąsiednie gminy" i cały projekt to "gruby skandal".
- Niekontrolowany rozwój energetyki wiatrowej na lądzie oznacza duże problemy z siecią elektroenergetyczną. (...) Miks energetyczny trzeba projektować bardzo ostrożnie, wprowadzać pogodozależne OZE na tyle, ile może unieść stabilna, niepogodozależna energetyka jądrowa, która będzie mogła tę stabilność utrzymać - mówiła minister klimatu i środowiska..
Podkreśliła, że "sieć elektroenergetyczna funkcjonuje na zasadzie fizyki i przepływów energii".
- Jak to się w końcu zdestabilizuje, to na końcu jest blackout. Uruchomienie tej sieci na powrót nie jest proste. Nie rozmawiamy tylko o tym, że OZE w nadmiarze w systemie nie spowoduje obniżki cen, ale także o tym, że stanowią one coraz większe wyzwanie, że my coraz trudniej bezpiecznie zarządzamy siecią. To nie jest zabawa dla polityków, którzy są przesiąknięci ideologią. (...) Bezpieczeństwo energetyczne to polska racja stanu, tu nie ma miejsca na zabawę, zaburzenia w tym systemie spowodują zagrożenia w całej gospodarce