Na polecenie władz Białorusi poderwano myśliwiec wojskowy MiG-29, który podążał przed maszyną pasażerską. – Niespotykana sytuacja, żeby służby wojskowe przejęły i sprowadziły na ziemie cywilny samolot – powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl Michał Jach, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Samolot relacji Ateny - Wilno linii Ryanair został zmuszony do lądowania w Mińsku w niedzielę z powodu rzekomego ładunku wybuchowego na pokładzie. Władze Białorusi potwierdziły, że poderwały myśliwiec MiG-29 do pasażerskiej maszyny.
Po sprawdzeniu samolotu informacja o bombie nie potwierdziła się. Po lądowaniu zatrzymano Ramana Pratasiewicza, byłego współredaktora kanału Nexta, uznanego przez władze białoruskie za "ekstremistyczny", a także 23-letnią Rosjankę Sofiję Sapiegę, studentkę Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego, białoruskiej uczelni działającej na emigracji w Wilnie.
"Niespotykana sytuacja, żeby służby wojskowe przejęły i sprowadziły na ziemie cywilny samolot" – ocenił poseł Michał Jach.
Przypomniał, że w 1984 roku Rosjanie z pełną premedytacją zestrzelili cywilny samolot koreańskich linii lotniczych, na pokładzie którego było pełno ludzi.
Myślę, że Rosjanie teraz rękami Białorusinów testują wytrzymałość, testują Zachód, do czego mogą się posunąć, co jeszcze im pozwoli zrobić. Skoro mogli zestrzelić samolot koreańskich linii lotniczych i właściwie to świat poprotestował i nic się nie stało. Rosjanie z rosyjską wyrzutnią przeciwlotniczą w 2015 roku zestrzelili cywilny samolot nad Ukrainą. Teraz znów testują, co jeszcze można zrobić
– powiedział nasz rozmówca.
Decyzja władz Białorusi o zmuszeniu samolotu linii Ryanair do lądowania w Mińsku i o zatrzymaniu białoruskiego dziennikarza i aktywisty Ramana Pratasiewicza to "sponsorowane przez państwo porwanie" - powiedział szef Ryanaira Michael O'Leary. Zdaniem linii, na pokładzie byli też agenci rosyjskiego KGB.
W tym kontekście poseł PiS mówił o tym, kto faktycznie ma wpływ na działania wojskowe na Białorusi.
Warto pamiętać o tym, że o ile jeszcze gospodarczo, czy nawet częściowo politycznie Łukaszenka mógł sobie pozwolić na pewną niezależność, o tyle białoruskie siły zbrojne są całkowicie zależne od Rosjan. Takie systemy jak obrona przeciwlotnicza to na pewno Rosjanie tam mieli. Jak nie dowodzą nimi, to na pewno mają bezpośredni wpływ na to, co się dzieje w siłach powietrznych Białorusi. Dlatego to jest kolejny dowód na to, co jeszcze Władimir Władimirowicz [Putin] może zrobić, a Zachód jak widać zawsze znajdzie jakieś wytłumaczenie
– dodał Jach.