- Przed momentem aresztowania tworzone były przez niektóre gazety, np. "Gazetę Polską", tworzona była atmosfera, że "będą poważne sprawy", że to się nakręca, że "ślady idą do ratusza". To podnosiło trochę ciśnienie, bo ja się zajmowałem tymi sprawami, gospodarką odpadami i raczej bym się dzisiaj spodziewał, że ktoś mi podziękuje - stwierdził Włodzimierz Karpiński, były minister skarbu, który wyszedł z aresztu tymczasowego, by objąć mandat europosła. Prokuratura zarzuca mu przestępstwa korupcyjne.
Włodzimierz Karpiński, były minister skarbu w rządzie PO-PSL, 16 listopada opuścił areszt tymczasowy w związku z objęciem mandatu europosła.
Przebywał w nim 8,5 miesiąca, po tym jak prokuratura przedstawiła mu zarzuty przyjęcia łapówki w wysokości 5 mln złotych.
Dziś Karpiński udzielił wywiadu w RMF FM, gdzie stwierdził, że zarzuty i decyzja o aresztowaniu "spadły na niego jak grom z jasnego nieba, choć miał dziwne przeczucia". Chwilę potem rzucił tytułem - "Gazeta Polska".
- Jest bardzo asymetryczne przedstawienie faktów przez prokuratora do opinii publicznej, niektórzy dziennikarze mają dostęp do wybranych informacji z postępowania prokuratorskiego. (...) Nie wiem, przed momentem aresztowania tworzone były przez niektóre gazety, np. "Gazetę Polską", tworzona była atmosfera, że "będą poważne sprawy", że to się nakręca, że "ślady idą do ratusza". To podnosiło trochę ciśnienie, bo ja się zajmowałem tymi sprawami, gospodarką odpadami i raczej bym się dzisiaj spodziewał, że ktoś mi podziękuje, bo rozpocząłem proces inwestycyjny potężnej instalacji i doprowadziłem do obniżenia cen odpadów
Zaprzeczył, by przyjął łapówkę w wysokości 5 mln zł, o co podejrzewa go prokuratura. - Ani 5, ani 10, ani 15, ani złotówkę, ani 5 złotych - powiedział. Twierdził, że "nie ma żadnego dowodu w tej sprawie, który byłby jednoznaczny".
Zapomniano chyba wspomnieć, że jednym z dowodów przeciwko Karpińskiemu są zeznania Artura P., byłego już prezesa FB Serwis, który przyznał się do stworzenia funduszu łapówkowego, a także przekazywania z niego łapówek za kontrakty w MPO. https://t.co/75nPUYhE1v
— Piotr Nisztor 🇵🇱 (@PNisztor) November 22, 2023
Karpiński uważa, że został pomówiony przez nieznane mu osoby, którym grozi do 25 lat pozbawienia wolności i postanowiły przyjąć pozycję małego świadka koronnego, "by zwolnić się z drastycznej kary".
Stwierdził, że przyjął mandat europosła, "bo ma wątpliwości, czy w jego sprawie chodzi tylko o dojście do prawdy".
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia przekazał w ubiegłą środę, że podpisał dokumenty informujące trzy osoby o pierwszeństwie przysługującym im w objęciu mandatu do Parlamentu Europejskiego. Były sekretarz w warszawskim ratuszu i były minister w rządzie PO-PSL w czwartek opuścił areszt, w którym przebywał od lutego. Zatrzymano go w związku z tzw. aferą śmieciową. Usłyszał zarzuty korupcyjne związane z zawieraniem kontraktów na zagospodarowanie odpadów w Warszawie. W piątek Włodzimierz Karpiński oficjalnie otrzymał mandat europosła w miejsce wybranego do Sejmu Krzysztofa Hetmana.
Karpiński kandydował w 2019 r. w wyborach do Parlamentu Europejskiego z listy Koalicji Europejskiej. Nie zdobył jednak mandatu europosła. Posłem PE z tej listy został Krzysztof Hetman, który właśnie zdobył mandat do polskiego Sejmu. Do PE za Hetmana trafić powinna Joanna Mucha, lecz ona także została wybrana na posła do polskiego parlamentu. Następny w kolejności do mandatu europosła byłby Riad Haidar, polityk zmarł jednak w maju br. Ostatecznie mandat europosła przypada więc kolejnemu kandydatowi - właśnie Karpińskiemu.