O kuriozalnej inwestycji warszawskiego ratusza pisaliśmy wczoraj. Na placu Bankowym, jednym z najbardziej ruchliwych miejsc stolicy, u zbiegu Marszałkowskiej i Alei Solidarności, jest duży parking, z którego codziennie korzystają setki pojazdów. Teraz - na czas wakacji - będzie już niedostępny. Ekipa Trzaskowskiego chce tam stworzyć miejsce, gdzie "będzie można napić się kawy i odpocząć". Na Bankowym pojawią się... leżaki i podesty z krzewami.
Pomysł spotkał się z mało entuzjastyczną oceną opozycyjnych radnych, ale przede wszystkim - wielu warszawiaków. Wskazywano, że ruchliwy plac nie jest najlepszym miejscem do odpoczynku, zwłaszcza, że po sąsiedzku znajduje się Ogród Saski, a dodatkowo dokuczliwe będzie zabieranie kierowcom parkingu w centrum miasta.
Okazuje się, że inwestycja ta jest dość kosztowna. Według wyliczeń warszawskiej redakcji "Gazety Wyborczej", "strefa relaksu" ma kosztować 920 tys. złotych. "Wyborcza" pisze też o projekcie jako o "eksperymencie", który potrwa tylko dwa miesiące.
- Po dwóch miesiącach konstrukcja ma być rozebrana. Za środki wydane na ten absurdalny projekt miasto mogłoby zagwarantować całoroczną obiecaną w kampanii opiekę żłobkową dla 60 dzieciaków
- pisze na Twitterze warszawski radny PiS, Sebastian Kaleta.
Co więcej, Kaleta przypomniał, że w 2018 r., jeszcze jako kandydat na prezydenta Warszawy, Trzaskowski miał nieco inną wizję placu Bankowego. Obiecywał bowiem utworzenie tam zielonego skweru i podziemnego parkingu.
Warszawiacy śmieją się z betonowej plaży(ma kosztować 1mln zł‼) na Placu Bankowym,na której można odetchnąć spalinową bryzą,ale...
— Sebastian Kaleta (@sjkaleta) 11 lipca 2019
w kampanii @trzaskowski_ obiecał tam utworzenie zielonego skweru i parkingu podziemnego. Cicho o możliwej realizacji.
Oczekiwania vs rzeczywistość pic.twitter.com/2iSddZXsmY