Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

Kościotrup, znicz, pieczątki i gra. "Polonika po nagrobkach fika"

"W pewnym momencie pani dyrektor jeszcze bardziej się ożywiła i powiedziała, że wystawie towarzyszą specjalnie przygotowane przez Polonikę gadżety związane z cmentarzem w Montmorency i wielkimi Polakami, którzy tam spoczęli. (...) Gadżety, przeznaczone docelowo dla dzieci, a mianowicie: zniczyk, zawieszka do kluczy oraz pudełeczko z zestawem pieczątek" - relacjonowała spotkanie w paryskiej bibliotece prof. Magdalena Smoczyńska.

Gadżety Instytutu Polonika zaprezentowane przy okazji wystawy poświęconej restauracji grobów
Gadżety Instytutu Polonika zaprezentowane przy okazji wystawy poświęconej restauracji grobów
Magdalena Smoczyńska - Facebook.com
Przyjechałam tu z Polski na grób mojego dziadka w Montmorency, zasłużonego Polaka, i stwierdziwszy, że jego nagrobek został odrestaurowany, chciałam za to komuś podziękować i przyszłam na ten wernisaż. Tymczasem oglądam kabaretowe występy dyrektorki państwowej instytucji, która literalnie tańczy na grobie mojego dziadka, wykrzykując coś o kościotrupkach i bezczeszcząc jego pamięć, podobnie jak pamięć innych osób tam pochowanych

– relacjonowała prof. Magdalena Smoczyńska.

Smoczyńska to związana z Krakowem językoznawczyni. Prywatnie to córka związanego z "Tygodnikiem Powszechnym" Jerzego Turowicza i matka m.in. dziennikarza Wawrzyńca Smoczyńskiego związanego z "Przekrojem", "Polityką", czy "Gazetą Wyborczą".

Rodzicami jej matki byli Zofia Kernowa i gen. bryg. Janusz Tadeusz Gąsiorowski. Związany z obozem marszałka Józefa Piłsudskiego wybitny wojskowy, zmarł w 1949 roku w Paryżu. Został pochowany wraz z innymi polskimi emigrantami na cmentarzu Les Champeaux w Montmorency. To największa największa polska nekropolia we Francji, która może być uznana za panteonem polskiej emigracji.

"Nie mogę z tym dalej zwlekać". Prof. Smoczyńska przerywa milczenie

Prof. Smoczyńska stara się regularnie odwiedzać grób dziadka, który zmarł, gdy miała zaledwie dwa lata. "W mojej świadomej pamięci Dziadek Janusz od początku istniał tylko jako ktoś, kto już nie żyje. Trochę inaczej miały moje dwie starsze siostry, urodzone w latach 1940 i 1941, które też go nigdy nie spotkały, ale miały jeszcze jakąś ideę Dziadka Janusza jako osoby żywej, przy pacierzu modliły się na przykład za Dziadzia w niewoli" - wyznała.

Jak wspomina, mimo że nigdy go nie poznała, to miejsce jego spoczynku jest dla niej "jedynym miejscem fizycznie stycznym z jego osobą". Tak jak w poprzednich latach, postanowiła odwiedzić podparyski cmentarz w okresie Zaduszek.

Na miejscu okazało się, że nagrobek został odrestaurowany. Chciała komuś podziękować za tę inicjatywę i tak trafiła na wernisaż wystawy zorganizowanej przez Instytut Polonika. "Dostałam zaproszenie na wernisaż wystawy poświęconej konserwacji polskich grobów na tym właśnie cmentarzu, poczułam się w obowiązku, żeby tam pójść, dowiedzieć się jak najwięcej o całej akcji ratowania polskich grobów, licząc, że na miejscu uda mi się ustalić, kto zajmował się restauracją grobu dziadka, i na ręce tej osoby złożyć publicznie lub prywatnie podziękowania w imieniu naszej rodziny" - wyjaśniła prof. Smoczyńska.

Nie mogę z tym dalej zwlekać. Jestem przekonana, że muszę opisać to, czego byłam świadkiem 10 dni temu w Bibliotece Polskiej w Paryżu w czasie otwarcia wystawy poświęconej polskiemu cmentarzowi w Montmorency, a przygotowanej przez rządowy Instytut Polonika, który to instytut prowadzi także działalność w zakresie konserwacji polskich grobów na obczyźnie

– zaczęła swój obszerny wpis.

Kościotrupki, pieczątki, breloczek do kluczy i gra

Potomkini polskiego emigranta wyobrażała sobie, że prelekcja poprzedzająca uroczyste otwarcie będzie przebiegała w podniosłej atmosferze. Nic bardziej mylnego. Po dwóch przemówieniach nastój uległ diametralnej zmianie. Na scenie za stanęła się p.o. dyrektora Narodowego Instytutu Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA Sylwia Tryc.

"Przeszła na pełny spontan i ton rozrywkowy" - relacjonowała prof. Smoczyńska. Po krótkim wstępie na temat wystawy przeszła do promocji nekrofilnych gadżetów: świeczki z kośćmi, smyczy do kluczy z czaszką i pudełka z pieczątkami. "Na pudełku widnieje zgrabnie oddany przez plastyka ludzki szkielet machający do nas prawą rączką".

Grafika promująca wystawę w ParyżuInstytut Polonika / facebook.com
I wtedy czarowna pani Tryc, ewidentnie przejęta swą życiową rolą P.O. Dyrektora Ważnej Instytucji Państwowej, rzuca na szalę diamenty swego uroku osobistego i wykrzykuje, że na tych gadżetach są takie cudne kościotrupki! kościotrupki!, przy czym podryguje, zanosi się chichotem, a następnie gwoli uspokojenia swoich i naszych emocji przytomnie stwierdza, że wszyscy przecież umrzemy i będziemy nie czym innym, tylko takimi właśnie kościotrupkami. Tłumacz pracowicie tłumaczy złote myśli tej pełnej naturalnego wdzięku i przedniego poczucia humoru urzędniczki państwowej

– opisała oburzona Smoczyńska.

To nie był koniec atrakcji

"Pani dyrektor dodała także, że zespół kreatywny ds. promocji wiedzy o rozrzuconych po świecie polonikach współpracuje od pewnego czasu z twórcami Minecraftu, a teraz z okazji tej paryskiej wystawy stworzono specjalną grę służącą szerzeniu wśród dzieci i młodzieży wiedzy o cmentarzu w Montmorency i o wielkich Polakach, którzy tam spoczęli" - opisała. "W naszej grze majnkraftu przy kolejnym wywoływaniu ducha pojawia się Norwid w postaci ni to menela, ni to żebraka, kłania się nieśmiało i uniżonym tonem prosi uczestników gry o jakąś ciepłą strawę, bo jest bardzo głodny" - dodała.

Ponadto Tryc zachęcała, by oprócz podziwiania plansz prezentujących sylwetki 14 wybranych wybitnych postaci, których groby odnowiono, zajrzeć do specjalnej kabiny. "Można sobie wejść i zobaczyć siebie w charakterze kościotrupa" - relacjonowała Smoczyńska.

Siedząca w osłupieniu 77-latka biła się z myślami, by zabrać publicznie głos i wyrazić swoje oburzenie. Została jednak zrugana przez pracownicę Poloniki, która na jej dyskretną uwagę o niestosowności wystąpienia do okoliczności "odparła, że jak mi się nie podoba, to przecież nie muszę zwiedzać tej wystawy i mogę sobie pójść, gdzie mi się podoba".

Jak się później okazało, to nie był jeszcze koniec rewelacji przygotowanych na ten dzień przez instytucję.

Mickiewicz bez głowy i teoria o wampirze

Kobieta, która w obcesowy sposób odpowiedziała na uwagi odnośnie do przebiegu uroczystości otwarcia wystawy, sama zabrała głos, chwaląc się kolejnym projektem. Była to najprawdopodobniej dr Magdalena Gutowska, odpowiedzialna w Polonice za "POPULARYZACJĘ Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą" (pisownia oryginalna za polonika.pl - red.).

Podkreśliła, jak genialny tworzą zespół i odgrażała się, że mają jeszcze mnóstwo fantastycznych pomysłów. Na dowód tego rzuciła przed nas (niczym przed mało kreatywne wieprze) następującą perełkę: ich zespół w swoim riserczu natrafił na takie źródło, taką opowieść, że mianowicie Mickiewicz był w istocie wampirem. Z tego powodu przy okazji ekshumacji jego szczątków w celu przeniesienia ich na Wawel miano odrąbać czy odciąć jego czaszkę od tułowia, ażeby pozbawić zwłoki wieszcza wampirzej mocy

– oznajmiła.

Smoczyńska opublikowała swój wpis z relacją. Jeden z komentarzy brzmiał "Polonika na grobach fika".

 



Źródło: niezalezna.pl, Facebook.com

 

#Instytut Polonika #Polacy za granicą

Sabina Treffler