Pod koniec grudnia zaczęły pojawiać się nazwiska osób, które nie należą do grupy zero, a zostały zaszczepione przeciw COVID-19 na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Początkowo chodziło o aktorów związanych z Krystyną Jandą, następnie okazało się, że na liście znajdują się także biznesmeni, kierownictwo stacji TVN, czy były kapitan Służby Bezpieczeństwa.
Na skutek wewnętrznej kontroli w WUM-ie, Trzepla straciła pracę. Nieprawidłowości wykrył także Narodowy Fundusz Zdrowia, kontrolujący uczelnię. Minister zdrowia Adam Niedzielski informował na konferencji, że doszło do celowego złamania zasad.
W sobotę dr Trzepla wysłała do mediów list, w którym pisze, że została "kozłem ofiarnym", chociaż pracowała "z oddaniem i w dobrej wierze". Podkreśla w liście, że powodem szczepień nieuprawnionych do tego osób, miało być ryzyko przeterminowania szczepionek do 31 grudnia.
W pierwszej kolejności zaszczepione były osoby zaangażowane w akcję. W tym dniu z 75 otrzymanych szczepionek zaszczepiliśmy zaledwie 60 osób. Zaangażowane w to były od 9:00 do 18:00 cztery zespoły. W czasie tych dziewięciu godzin można było zaszczepić 400 osób. Przeraził nas brak chętnych i długie przestoje w pracy
– relacjonuje Ewa Trzepla
Pisze też, że koordynatorka dzwoniła do pracowników szpitala, ściągając ich z urlopów. "Jako naszego wieloletniego pacjenta zaprosiliśmy także aktora ze świata kultury, który dalej informował kolegów ze swojego środowiska leczących się na Banacha" - czytamy dalej.
Zdaniem Trzepli Narodowy Fundusz Zdrowia zezwolił jej placówce w takim wypadku zaszczepić osoby spoza "grupy zero". Informację na ten temat miała dostać najpierw telefonicznie, a następnie pisemnie 29 grudnia.

W trybie nagłym, nieplanowanym zaszczepiliśmy około 300 osób z grupy zero oraz około 150 osób spoza niej: rodzin, pracowników służb pomocniczych, pacjentów z Kampusu Banacha, wśród których byli też aktorzy. W pojedynczych przypadkach w sytuacji niepewności co do tego, ile osób się stawi na tak nagle organizowane szczepienie w końcówce roku, pracownicy szczepili również osoby towarzyszące osobie szczepionej. Było to podyktowane troską o niezmarnowanie materiału do zaszczepienia
- tłumaczy dr Trzepla, dodając, że wraz z pracownikami WUM-u robiła to w dobrej wierze.