Bezrobocie nadciąga nad Polskę » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

"Zapewnienie panowania na morzu". Dr Tyślewicz dla Niezalezna.pl o wyzwaniach Marynarki Wojennej

Potrzebujemy Marynarki Wojennej do współpracy w sojuszniczych grupach połączonych na oceanach i morzach. Teraz mamy w tym jeszcze większy interes, ponieważ więcej surowców przychodzi drogą morską. Zapominamy o Bałtyku jako jedynym akwenie, na którym powinniśmy być zdolni do pewnych działań - mówi w rozmowie z Niezalezna.pl dr Radosław Tyślewicz, wykładowca Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni oraz ekspert Stowarzyszenia Studiów i Analiz Bezpieczeństwa.

archiwum prywatne

Czy w świadomości społecznej zaczyna się przebijać to, jak ważny jest Bałtyk oraz dalsze akweny dla Polski?

W kadrach morskich kształtuje się nowe spojrzenie na Bałtyk oraz pozostałe akweny morskie. Jednak nawet podczas prac związanych z przekopem Mierzei Wiślanej pojawiły się głosy starszej kadry marynarskiej, która ukształtowała się w poprzednich czasach, mówiące o tym, że Marynarka Wojenna to tylko Bałtyk, więc te większe okręty we flocie nie są potrzebne. Ta teza pojawia się również u geopolityków, którzy traktują znaczenie Marynarki Wojennej RP jako marginalne. Eksperci ci mówią, że nawiązują do polityki Jagiellonów, ale zapominają, że jak utraciliśmy możliwość sprzedaży zboża z Ukrainy przez Gdańsk, to nam się państwo skończyło na 123 lata. Nie można o tym zapominać. Dla Polski dostęp do morza jest krytyczny, w tym dla naszego rozwoju gospodarczego. Z przyczyn gospodarczych, ekonomicznych, strategicznych wynikają więc zadania stawiane wobec Marynarki Wojennej, Straży Granicznej, Sił Powietrznych oraz administracji morskiej.

Rozmawiając o Marynarce Wojennej często się mówi o zdolnościach do zapewnienia panowania na morzu. Jak daleko to panowanie na Bałtyku powinna Polska posiadać?

Nie mówimy tutaj tylko o zapewnieniu panowania na wodach terytorialnych (12 mil morskich od brzegu), które są częścią terytorium naszego państwa. Chodzi również o możliwość swobodnego operowania w wyłącznej strefie ekonomicznej, czyli m.in. tam, gdzie budowane mają być jedne z największych w Europie morskich farm wiatrowych. Kolejnym obszarem jest morze otwarte, gdzie obowiązuje prawo międzynarodowe, w związku z tym ten, kto posiada na nich swoje okręty, wie, co się tam dzieje, jest w stanie dbać o swoje bezpieczeństwo od strony morza. Wchodzimy w temat Baltic Pipe oraz kabla energetycznego, który łączy Polskę ze Szwecją. Mówimy również o kablu energetycznym, który w przyszłości połączy nasz kraj z Litwą. W kontekście ostatnich wydarzeń przy Nord Stream I oraz Nord Stream II pojawia się pytanie, czy dysponujemy siłami, które mogą nawet na tym małym bałtyckim akwenie pozwolić nam na bieżąco patrolować otwarte wody międzynarodowe na środkowym Bałtyku.

Niektórzy eksperci uważają, że inwestowanie w drogie okręty, takie fregaty rakietowe, jest zbędnym wydatkiem obciążającym budżet obronny MON-u.

Oczywiście okręt taki, jak fregata jest drogi, ale służy trochę dłużej niż inne środki wojskowe. Okręt wojenny w czasie pokoju ma zupełnie inny wymiar polityczno-dyplomatyczny, którego nie mają innego rodzaje sił zbrojnych. Państwo może w tym momencie posłużyć się potencjałem Marynarki Wojennej do tego, aby włączyć się w udział w operacjach połączonych. Na pewno taniej jest wysłać okręt ze 100 osobową załogą na pół roku w ramach operacji Sophia na Morzu Śródziemnym niż wysyłać taki sam kontyngent wojsk lądowych za granicę, biorąc pod uwagę logistykę, rotacje dostawy i inne aspekty. Tych funkcji, które w bezpośredni sposób łączą naszą strategię rozwoju ekonomicznego, bezpieczeństwa energetycznego z zadaniami dla sił zbrojnych morskich, jest naprawdę wiele.

Jest zastanawiające, że przez ostatnie 30 lat nikt nie chciał tego dostrzec i nazwać zadań dla Marynarki Wojennej, określić ich również poza Bałtykiem. Jaki wpływ ta sytuacja miała na zdolności naszej floty wojennej?

Obecnie zaś mamy poważne problemy, jeśli chodzi o siły podwodne oraz zdolność do operowania poza Bałtykiem większymi jednostkami. Nie jestem przekonany, że panujemy nad środkowym Bałtykiem w tym zakresie, że jesteśmy w stanie bieżąco i skutecznie zareagować lub odstraszyć agresora. Co dopiero mówić chociażby o pomysłach włączenia się w blokadę morską obwodu kaliningradzkiego, jeśli okazałoby się to konieczne.

Czy jednostki, które posiadamy, a także śmigłowce oraz samoloty służące w ramach Lotnictwa Marynarki Wojennej mogą realizować zadania związane z zabezpieczeniem naszych interesów na Bałtyku?

Mamy adekwatne do zadań siły, które miałyby służyć do zablokowania naszych własnych portów, czyli niszczyciele min typu Kormoran. Są świetne do zwalczania zagrożeń podwodnych, jak i ich neutralizowania. Są to jednak jednostki defensywne a teraz pytanie, kto ma sprawić i na bieżąco kontrolować oraz monitorować, co się dzieje w obszarze morskich farm wiatrowych i czy ktoś nie kombinuje przy Baltic Pipe. Tutaj nie byłbym już taki przekonany. Na pewno nie da się tego zrobić Lotnictwem ponieważ żaden samolot, czy śmigłowiec nie będzie latał cały czas w jednym tylko regionie. Zresztą możliwości działania samolotów i śmigłowców są ograniczone. Tutaj nie chodzi o zwykłe zrzucenie rakiety, ale również prowadzenie rozpoznania. Z tych maszyn ciężko wykryć, co się dzieje 70 metrów pod powierzchnią wody.

Cały czas "podwodniacy" czekają na nowe okręty w ramach programu Orka. Czy po niedawnym wycofaniu okrętów podwodnych typu Kobben będziemy w stanie zachować zdolności w tym zakresie?

Od okresu międzywojennego Polska posiadała zawsze flotę okrętów podwodnych. Mieliśmy ofensywny potencjał odstraszania. Spójrzmy na doświadczenia takich państw jak Dania, Rumunia oraz Bułgaria, które dopuściły do tego, że na przełomie lat 80 i 90 XX wieku zlikwidowały siły podwodne. W tej chwili mówią o tym, że chciałyby przywrócić okręty podwodne do służby, ale koszty odbudowania całego systemu szkolenia są poza ich zasięgiem. Nie zanosi się, aby w najbliższych latach te kraje odtworzyły siły. My mamy taką szczęśliwą sytuację, że jeszcze je mamy. Załogi jeszcze funkcjonują, tak jak i system szkolenia „podwodniaków”. Natomiast ten stan nie może trwać długo. Okres przejściowy, pozwalający zachować zdolność do działań, minął, co nastąpiło z chwilą wycofania ze służby ostatnich Kobbenów.

 



Źródło: niezalezna.pl

 

##wywiad #Gdynia #Miecznik #okręt podwodny #Baltic Pipe #Nord Srteam 2 #Bałtyk #sprzęt wojskowy #Marynarka Wojenna RP

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Paweł Kryszczak
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo