KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

​Wydawcy edukacyjni liczą na dobrą zmianę w szkolnictwie

Przeprowadzona w 2014 roku nowelizacja ustawy oświatowej, tak zwana „reforma podręcznikowa” przyniosła ze sobą wiele zmian dla systemu oświaty.

Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska
Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska
Przeprowadzona w 2014 roku nowelizacja ustawy oświatowej, tak zwana „reforma podręcznikowa” przyniosła ze sobą wiele zmian dla systemu oświaty. Była ona próbą normalizacji stanu rzeczy, w którym często zmieniająca się podstawa programowa powodowała konieczność kupowania co roku nowych podręczników przez rodziców. Dzisiaj, w przeddzień ogłoszenia przez MEN rządowych propozycji dotyczących reformy oświatowej, wydawcy  sugerują nowe  rozwiązania.

Ostatnie wypowiedzi minister edukacji Anny Zalewskiej wskazują, że MEN planuje, aby nauczyciele klas 1-3 ponownie mogli wybierać książki, z których będą nauczać. Do wyboru będą jednak tylko dwa podręczniki przygotowane przez profesjonalnych wydawców edukacyjnych oraz podręcznik rządowy, do którego od chwili jego powstania eksperci i nauczyciele mieli wiele zastrzeżeń.

- Dzisiaj jest najlepszy moment na naprawienie szkód spowodowanych wprowadzeniem „Naszego elementarza”. Bezpłatne podręczniki są dla całego społeczeństwa dobre i z tą ideą nie można dyskutować. Ale tzw. rządowy elementarz był, jest i nawet mimo poprawek – zawsze będzie zły, bo był taki od początku. Dlatego apelujemy do MEN, aby nie inwestować w ten elementarz i nie ograniczać możliwości wyboru podręczników do trzech pozycji. Niech o wyborze decydują kryteria jakościowe, nie ilościowe. Nauczyciele wybierają podręczniki ze względu na swój styl nauczania, najlepiej dopasowany do ich potrzeb i doświadczeń. A stylów nauczania i metod dydaktycznych jest z pewnością więcej niż dwa czy trzy. Ograniczenie możliwości wyboru podręczników wpłynie na obniżenie poziomu nauczania, zwłaszcza, że polskie podręczniki uznawane były w Europie za wzorcowe, otrzymywały też wiele prestiżowych nagród. Do tego dochodzi trudność w wyborze owych trzech pozycji, jak jej dokonać aby wybrać najlepsze, jakie zastosować kryteria? – zastanawia się Jarosław Matuszewski, Przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych Polskiej Izby Książki.

Spośród głównych bolączek spowodowanych wprowadzeniem reformy podręcznikowej wydawca wskazuje również na odgórny zakaz kupowania z woli nauczyciela dodatkowych pomocy naukowych. Chodzi o atlasy geograficzne, słowniki, ćwiczenia, zbiory zadań. Ustawa miała zagwarantować finansowanie tych pozycji z dotacji. Niestety kwota 25 zł na rok na komplet pomocy na ucznia, skutecznie uniemożliwia zakup czegokolwiek poza podstawowymi ćwiczeniami do najważniejszych przedmiotów, w również okrojonej formie. W konsekwencji lekcje zostały dodatkowo zubożone. - I jeszcze jedno: badania naszych uczniów w zakresie umiejętności komunikacji w języku obcym są zatrważające. Postulujemy więc konieczne przeznaczenie oddzielnego budżetu na pomoce edukacyjne do nauczania języków obcych - mówi Matuszewski.

Pytany, co jeszcze  należałoby poprawić, dodaje: Dać radość dzieciakom – niech uczniowie klas początkowych dostają komplet pomocy nowych, pachnących, świeżych. Niech nauka kojarzy się z czymś miłym, nowym i ładnym, a nie podartym i zniszczonym.

Sekcja Wydawców Edukacyjnych PIK zrzesza największe i najbardziej liczące się wydawnictwa w Polsce. Od początku ogólnopolskich debat edukacyjnych stara wspierać działania resortu edukacji w rozwiązywaniu problemów związanych z podręcznikami szkolnymi.
 

 



Źródło: niezalezna.pl

#reforma #MEN #podręczniki

Andrzej Ratajczyk