Podczas przedstawiania audytu służb specjalnych za rządów PO-PSL minister Mariusz Kamiński ujawnił, że "obrońcy krzyża" byli inwigilowani. Operacja ABW była związana z rzekomym zagrożeniem atakiem terrorystycznym skierowanym wobec Prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Nasze rozmowy to były rozmowy ludzi zatroskanych o naszą Ojczyznę, osób w ciężkiej traumie po stracie prezydenta i elity państwa w tak tragicznych i niejasnych okolicznościach. Nie toczyły się żadne rozmowy, które mogłyby godzić w bezpieczeństwo państwa - wręcz przeciwnie, tych ludzi zjednoczyła troska o bezpieczeństwo państwa
- komentuje Anita Czerwińska. Dodaje, że zarzuty, iż "obrońcy krzyża" godzili w bezpieczeństwo państwa, są absurdalne.
Bezpieczeństwo prezydenta Komorowskiego nie było w jakikolwiek sposób zagrożone. Pan prezydent Komorowski nie podjął żadnej próby rozmów ze stroną społeczną, wręcz eskalował konflikt. Najpierw mówiąc "trzeba zabrać krzyż", po to, żeby potem tych ludzi móc inwigilować
- stwierdza posłanka PiS.
W ramach działań związanych z zagrożeniem terrorystycznym inwigilacji poddano m.in.: „obrońców krzyża”. ABW w tym środowisku posiadała tajnego współpracownika, który przekazywał informacje na temat przebiegu spotkań i tożsamości uczestników tego ruchu.
Nie mam przypuszczeń, kto mógł być tajnym współpracownikiem w środowisku. Nie mam takich informacji, ale moim zdaniem ta operacja mogła mieć szerszy charakter. Zdawaliśmy sobie sprawę i mieliśmy poczucie, że nasze rozmowy nie zostają między nami
- mówi nam Czerwińska. Posłanka PiS uważa, że wtedy władza powinna się zająć ludźmi w żałobie, rozmawiać z nimi:
Takie prośby o spotkanie także ws. krzyża były kierowane. Pamiętam, jak się zachowywał minister Michałowski. Wydaje mi się, że to było specjalnie robione i to było kreowanie sytuacji konfliktu.