Przypomnijmy, do IPN zgłosiła się wdowa po Czesławie Kiszczaku i zaoferowała sprzedaż dokumentów dotyczących agenta TW „Bolek”. Kobieta miała stwierdzić, że w domu ma więcej podobnych „papierów”. IPN wraz z policją zabezpieczył je w jej mieszkaniu. Maria Kiszczak chciała otrzymać za archiwalne materiały 90 tysięcy złotych. Dziś przyznała, że za nagrobek jej zmarłego męża na cmentarzu będzie musiała zapłacić 50 tysięcy.
Łukasz Kamiński przyznał na antenie TVN 24, że biegły grafolog nie oglądał jeszcze dokumentów z tzw. szafy Kiszczaka, bowiem to zajęłoby dużo czasu.
- stwierdził prezes IPN.Akta trafią do naszego archiwum. Zamierzamy udostępnić je opinii publicznej
Dodał, że dokumenty z całą pewnością zostały wytworzone przez SB, zbadał je archiwista i stwierdził ich autentyczność. Obecnie podlegają one nadzorowi prokuratora. Pakiety zostały przewiezione do siedziby IPN.
Będą one otwierane, zostanie spisana ich zawartość. Trzech prokuratorów jest tym zajętych
- mówił Łukasz Kamiński.
Prezes IPN powiedział, że sam fakt, iż Kiszczak przechowywał akta w swoim domu nie jest dla niego zaskoczeniem. Mówił także o wizycie wdowy po esbeku w siedzibie Instytutu.
Ja rozmawiałem z nią osobiście w obecności świadków. Rozmowa ta nie była nagrywana. Ona przyniosła jeden z dokumentów. To była ważna przesłanka dla podjęcia czynności prokuratorskich
- stwierdził.